Tegoroczny, 74. Międzynarodowy Festiwal Filmowy na weneckiej Lido zdominowały wielkie nazwiska i gwiazdy. Organizatorzy wyraźnie sterują w stronę Cannes. Począwszy od nowych filmów George'a Clooneya i Guillermo del Toro, aż po produkcje Darrena Aronofsky'ego i Alexandra Payne'a, w filmach głównego konkursu aż roi się od hollywoodzkich gwiazd. Nawet nagrody za całokształt twórczości przypadną również im - Jane Fondzie i Robertowi Redfordowi.
Na weneckiej Lido dokonała się zmiana. Wedle słów długoletniego dyrektora włoskiego festiwalu filmowego Alberto Barbery ma on dziś ambicje przede wszystkim spoglądania w przyszłość i podążania z duchem czasu.
Widać to wyraźnie po tegorocznym programie konkursowym (wyraźnie "zamerykanizowanym" w zestawieniu z poprzednimi edycjami imprezy), naszpikowanym obecnością hollywoodzkich gwiazd i najbardziej wziętych reżyserów zza Oceanu. To nowość, bo to taktyka zbliżona do tej, z jakiej słynie festiwal w Cannes. Wcześniej wenecka impreza charakteryzowała się wyraźną elitarnością i przedkładaniem kina artystycznego ponad mainstreamowych twórców, zaś ci ostatni pojawiali się głownie poza konkursem. To już, jak widać, przeszłość.
W tegorocznym konkursie głównym znajdziemy więc premierowe produkcje takich reżyserów jak George Clooney (jego "Suburbicon" z Mattem Damonem i Julianne Moore to jeden z najbardziej oczekiwanych tytułów imprezy), mroczny thriller twórcy "Requiem dla snu" Darrena Aronofsky'ego "Mother" z gwiazdą Hollywood Jennifer Lawrence w głównej roli, "The Shape of Water" Guillermo de Toro oraz "Downsizing" Alexandra Payne'a ponownie z Mattem Damonem.
Ten ostatni film dziś wieczorem otworzy 74. edycję filmowej imprezy na weneckiej Lido.
Wenecja zamerykanizowana?
Wypada zaznaczyć, że obecność tak wielu twórców hollywoodzkich w konkursie głównym nie oznacza, iż Wenecja rezygnuje z kina ambitnego. Przeciwnie. Barbera zadbał o to, by trafili tu artyści słynący z wyrafinowanych produkcji, mający na koncie Oscary i uznanie krytyki.
Tak dzieje się w przypadku George'a Clooneya, który coraz wyraźniej zdaje się być pochłonięty reżyserią niż aktorstwem. W nowym filmie "Suburbicon" nie zobaczymy go w tej ostatniej roli, jak działo się to dotychczas. Stoi wyłącznie po drugiej stronie kamery. Scenariusz filmu powstał jeszcze w latach 80. Jego autorami są Joel i Ethan Coenowie, którzy napisali go już w 1986 r. i wrzucili do szuflady. Trzy dekady później tekstem zainteresował się Clooney. Coenowie zgodzili się dać mu tekst i zajęli się produkcją.
Jak to u nich bywa, ma być "krwawo i zabawnie". Akcja filmu rozgrywa się latem 1959 roku. Tytułowe miejsce to spokojna, idylliczna dzielnica na przedmieściach. Mieszkają w niej główni bohaterowie, rodzina Lodge'ów. Pewnego dnia ich życie zostanie brutalnie zakłócone. Ojciec i mąż Gardner Lodge (Damon) odkryje nieznany mu dotąd mroczny świat, w którym zdrada, fałsz i przemoc są na porządku dziennym.
O obrazie Guillermo del Toro wiemy już, że to "najlepszy film mistrza" od czasu "Labiryntu fauna". Tak przynajmniej twierdzi dyrektor weneckiej imprezy Alberto Barbera. Tym razem reżyser proponuje swoim widzom "zimnowojenną fantazję" o programie tajnego rządowego laboratorium. Sądząc po zwiastunie, znów zachwycimy się niepowtarzalnym, baśniowym klimatem, w jaki twórca "opakowuje" najzupełniej realistyczne historie. O roli Sally Hawkins w tym filmie już mówi się w kontekście przyszłorocznych Oscarów. Partnerują jej takie gwiazdy jak Octavia Spencer czy Richard Jenkins.
Z kolei "Mother" Aronofsky'ego to opowieść o uczuciu łączącym młodą parę, które zostanie wystawione na próbę, kiedy w ich domu zjawią się nieproszeni goście. Ma to być również opowieść o miłości i poświęceniu. Sensację zdążył już wzbudzić promujący film plakat, na którym panna Lawrence trzyma w rękach własne, krwawiące serce. Aronofsky to z pewnością jeden z bardziej oryginalnych twórców w Hollywood i choć ostatnio nie miał najlepszej passy, możemy być jednak pewni, że znowu uda mu się wszystkich zaskoczyć.
O filmie "Downsizing" Payne'a wiemy, że jego akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Świat zna już technologię umożliwiającą zabieg pomniejszenia ludzi. Główny bohater (ponownie Damon), postanawia się poddać procedurze, wierząc, że jako mały człowieczek będzie szczęśliwszy. W obsadzie obok Damona i Moore znaleźli się również Christopher Waltz i Alec Baldwin.
W głównym konkursie z filmem "First Reformed" startuje również inny znany Amerykanin, Paul Schrader – twórca scenariusza do "Taksówkarza" i "Wściekłego byka" Scorsese, który od kilkunastu lat ze zmiennym powodzeniem również reżyseruje.
Kobiety wciąż dyskryminowane?
To, co nie zmieniło się w weneckiej imprezie, to niezmienna fascynacja Włochów kinem azjatyckim, które im właśnie zawdzięcza zaistnienie w światowym mainstreamie. Bo to właśnie o chińskich produkcjach w głównym konkursie (zaraz po amerykańskich), mówi się jako szczególnie oczekiwanych. Publiczność obejrzy więc tym razem nowy film Vivian Qu (jedynej reżyserki w konkursie), zdobywczyni Złotego Niedźwiedzia na Berlinale, wtedy w roli producenta i Srebrnego lwa w Wenecji "Angels Wear White". To dramatyczna historia młodej kobiety, opowiadana z perspektywy dwóch innych dziewczyn.
Nie sposób pominąć też jedynego dokumentu w konkursie - kręconego w 23 państwach świata, od Afganistanu po Meksyk, "Human Flow" innego Chińczyka, Ai Weiweia, pokazujący ludzi z całego świata uciekających przed klęską głodu. Artysta opowiada o największej jego zdaniem fali migracji od II wojny światowej. Kolejny chiński obraz "The Dream Collector" został wpisany co prawda do konkursu "Wirtualna rzeczywistość Wenecji", ale także zaliczany jest do szczególnie oczekiwanych. Mnóstwo też produkcji chińskich w pozostałych konkursach.
Wydarzeniem będzie też zapewne film francusko-tunezyjskiego twórcy głośnego "Życia Adeli" Abdellatifa Kechiche’a "Mektoub, My Love: Canto Uno".
Nie zmienia się jeszcze jedno. Po gorących dyskusjach o nikłej obecności w konkursach głównych filmów reżyserowanych przez kobiety, jakie przetoczyły się niedawno przez ważne festiwalowe filmowe, obecność jednej kobiety na 21 tytułów startujących w nim tytułów znów zakrawa na dyskryminację.
Barbera zapytany przez magazyn "Variety", dlaczego znowu nie ma pań na Lido, niezbyt przejęty odpowiedział: "Ja jestem selekcjonerem filmów, nie producentem. Proszę ich o to zapytać. Nie sądzę, by to był błąd". Należy się więc spodziewać, że temat znów powróci. Dla uspokojenia nastrojów mamy za to, po raz pierwszy od 11 lat na czele jury stanęła kobieta - amerykańską gwiazdę Anette Bening.
Polsko-niemiecki dokument na Lido
W bieżącym roku jedynym polskim akcentem na weneckiej imprezie będzie film dokumentalny "Książę i dybuk" w reżyserii Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego, który zostanie zaprezentowany w ramach sekcji "Venice Classics Documentary on Cinema". Oprócz filmów zrekonstruowanych cyfrowo są tu również pokazywane filmy dokumentalne na temat historii kina.
Dokument "Książę i dybuk" to filmowa podróż śladami Michała Waszyńskiego, autora wielu znanych przedwojennych filmów z Eugeniuszem Bodo, reżysera słynnego "Dybuka" a także producenta wielu hollywoodzkich przebojów z Sofią Loren i Claudią Cardinale. Film Niewiery i Rosołowskiego stara się rozwikłać tajemnicę Waszyńskiego, który często zmieniał tożsamość i miał skłonności do autokreacji. Ludzie, którzy mieli okazję się z nim zetknąć, zapamiętali go jako: dystyngowanego arystokratę, notorycznego kłamcę, Żyda - wiecznego tułacza, ponadto jawnego homoseksualistę i męża włoskiej hrabiny.
"Książę i dybuk" powalczy o nagrodę dla najlepszego filmu dokumentalnego o kinie i sztuce. Nagrody w sekcji Venice Classics przyzna Jury złożone ze studentów historii kina pod przewodnictwem reżysera i scenarzysty Giuseppe Piccioniego. Pokaz filmu na festiwalu będzie jego światową premierą. Do polskim kin obraz trafi w 2018 roku.
Złote Lwy za całokształt twórczości dla Fondy i Redforda
Dyrektor weneckiego festiwalu Alberto Barbera powiedział, że nagroda dla Jane Fondy jest wyrazem uznania dla jej nadzwyczajnego talentu i kreacji aktorskich, w których wcieliła się w postaci "nietuzinkowe, kontrowersyjne i różnorodne".
Mówiąc o Robercie Redfordzie, Barbera przypomniał, że jest on także reżyserem, producentem, obrońcą środowiska i "inspiratorem oraz założycielem znakomitego eksperymentu kinematograficznego", jakim jest festiwal filmowy Sundance.
- Czy to stojąc przed kamerą, czy broniąc sprawy niezależnego kina lub naszej planety, Robert Redford towarzyszy od pół wieku amerykańskiej historii, łącząc dyscyplinę, inteligencję i urok, który jest niezrównany - podkreślił.
Ceremonia wręczenia nagród gwiazdom amerykańskiego kina odbędzie się 1 września przed projekcją pozakonkursowego filmu "Our Souls at Night" w reżyserii Ritesha Batry z udziałem ich obojga. Film wyprodukowała firma Redforda.
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku nagroda ta przypadła Jerzemu Skolimowskiemu.
Powtórka z historii
Początki festiwalu w Wenecji sięgają roku 1932, kiedy w Hotelu Excelsior przy XVIII Biennale Sztuki wyświetlono na inaugurację film "Dr Jekyll i Mr Hyde". Już wtedy było to znaczące święto kina, gdzie pokazano dzieła tak uznanych twórców jak Frank Capra czy Rene Clair. Cech konkursowych festiwal nabrał w 1934 roku. Szybko stał się narzędziem propagandy faszystowskiej. Główną nagrodą festiwalu był Puchar Mussoliniego, w 1942 roku zrezygnowano z tej nazwy. Po śmierci Mussoliniego zmieniono nazwę na Puchar Volpiego. W 1936 festiwal przeniesiono z centrum Wenecji na wyspę Lido.
Jedną z ważnych dat w historii festiwalu jest rok 1949. Wtedy ustanowiono nagrodę Złotego Lwa dla najlepszego filmu. Patronem Wenecji jest św. Marek, którego atrybutem jest lew ze skrzydłami, a relikwie świętego znajdują się w weneckiej bazylice. Wenecki festiwal początkowo przewyższał prestiżem wszystkie inne. W latach 50. odkryto tu kino japońskie i indyjskie, później promowano azjatyckie i dalekowschodnie. To tu w 1951 roku Złotego Lwa zdobył Akira Kurosawa za "Rashomona". Główne trofeum trafiało do tak znaczących filmów jak "Hamlet" Laurence'a Oliviera, "Czerwona pustynia" Antonioniego czy "Piękność dnia" Bunuela.
W najlepszych latach na festiwalu w Wenecji swoje filmy prezentowali najwybitniejsi twórcy kina. Lata 1970-1972 przyniosły pierwsze Złote Lwy za całokształt twórczości - wyróżnione zostały tak wybitne osobowości kina jak Charlie Chaplin czy Ingmar Bergman. Z czasem festiwal w Wenecji zmienił się w przegląd filmowy, gdzie uczestniczyło się w spotkaniach krytyków i artystów. Jego znaczenie na międzynarodowej mapie festiwali filmowych jednak zmalało. Dopiero w latach 80. i 90. XX wieku znów zyskał uznanie i stał się główną konkurencją dla Cannes. Dziś jego prestiż znów jest ogromny.
Tegoroczny festiwal w Wenecji potrwa do 9 września.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: Biennale Cinema, Variety, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA