Paul McCartney skarży się, że po zabójstwie Johna Lennona, ten ostatni stał się symbolem The Beatles, a on sam był spychany na drugi plan. Legendarny muzyk przekonuje też, że przez lata walczył, aby autorstwo piosenek, które stworzył jeszcze w The Beatles, nie było przypisywane Johnowi.
McCartney w miesięczniku "Esquire" opowiedział, jak śmierć zabitego w 1980 roku Lennona wpłynęła na zmianę wizerunku zespołu, jak sam próbował się odciąć od dziedzictwa The Beatles, a jednocześnie walczył o to, żeby nie być zepchniętym na drugi plan. - Fakt, że John stał się męczennikiem, stawiało go na równi z Jamesem Deanem. Nie miałem nic przeciwko temu, ale wiedziałem, że dojdzie do rewizji naszej twórczości. To on będzie uznany za najważniejszą postać w zespole - powiedział eks-Beatles.
Wspominał, że jeszcze za życia kolegi z zespołu, a już po jego rozpadzie, podczas spotkania z producentem Brianem Epsteinem powstał pomysł, aby nazwisko Lennona pojawiało się jako pierwsze. McCartney zaprotestował i miał być wymieniany raz przed a raz po Johnie Lennonie. Problem pojawił się dopiero, gdy w 1996 roku miała wejść na rynek antologia piosenek The Beatles.
Today,1957- John Lennon and Paul McCartney meet each other for the first time as teenagers in Liverpool pic.twitter.com/vaS7fxTNgy— rareSApics (@RareSApics) July 6, 2015
"Yesterday" jest moje
McCartney wspomina, że wtedy to Yoko Ono wymusiła, aby nazwisko Lennona pojawiało się pierwsze. - Miałem z tym problem. Szczególnie w przypadku "Yesterday", której autorstwo zostało przypisane duetowi 'John Lennon i Paul McCartney'.
Jedna z najbardziej znanych piosenek The Beatles to dzieło Paula McCartneya, który zresztą zbierał cięgi za to, że walczył o uznanie swojego samodzielnego autorstwa. - Ludzie mówili, że depczę grób nieboszczyka i oskarżali o zarozumialstwo. A mi chodziło tylko o to, żeby było jasne, kto co napisał. - wyjaśnia McCartney. I dodaje, że Lennon, "gdyby żył", miałby takie same zdanie w tej kwestii.
Today in 1965 working @ Abbey Road studios, The Beatles completed work on Paul McCartney's ‘Yesterday’. #TheBeatles pic.twitter.com/T45lK6gtGl— Rock History Pics (@RockHistoryPics) June 17, 2015
iPad za mały na McCartney'a
Brytyjski muzyk przekonuje, że kolejność nazwisk jest szczególnie istotna w czasach, gdy muzyki coraz częściej słucha się na telefonach i tabletach. - Niedawno siedziałem w hotelu i oglądałem na iPadzie album ze wszystkimi naszymi piosenkami. Przy "Hey Jude" zmieściło się tylko nazwisko Johna, na moje zabrakło już miejsca - opowiada.
Odciął się, ale wrócił
Po rozpadzie The Beatles, w 1970 roku Paul McCartney rozpoczął solową karierę i chciał się odciąć od przeszłości, na koncertach mimo próśb publiczności, nigdy nie grał piosenek swojego dawnego zespołu. Niezależnie od tego, czy był ich jedynym autorem, czy pracował nad nimi z Lennonem. Zmienił zdanie dopiero 10 lat później, gdy uznał, że jego The Wings, który założył między innymi z ówczesną żoną Lindą, odniósł sukces. - Kiedy sam chodzę na koncert, też oczekuję hitów. Gdy grają Stonesim to nie interesuje mnie ich nowy album, tylko "Satisfaction", "Honky Tonk Women" czy "Ruby Tuesday". Tak sobie to zracjonalizowałem. - mówił ex-Beatles.
Większego sukcesu nie będzie
Zapytany o to, czy jest szansa, by jakikolwiek zespół osiągnął kiedyś kosmiczną popularność Czwórki z Liverpoolu, odpowiedział, że raczej nie. Nie tylko z powodu zmian w światowej kulturze. - Tamtych czterech chłopaków było piekielnie dobrych - mówi McCartney - Lennon był inteligentny, przenikliwy, McCartney komponował, Harrison był uduchowiony, a Ringo świetnie czuł rozrywkę. Każdy z nas grał, a to nie takie łatwe w zespołach. Dziś to wręcz rzadkość. - dodał muzyk.
McCartney do dziś gra i śpiewa, niedawno nagrał piosenkę "FourFiveSeconds" z Rihanną i Kanye Westem.
Autor: sol\mtom / Źródło: tvn24.pl, esquire.co.uk