FBI nie wytoczy Bradowi Pittowi sprawy w związku z rzekomym użyciem siły wobec dziecka. Do niczego takiego nie doszło - twierdzi przyjaciel aktora wypowiadający się anonimowo dla magazynu "People".
Rozwodzący się z Angeliną Jolie aktor miał rzekomo uderzyć swego najstarszego syna na pokładzie prywatnego samolotu w czasie jednej z ostatnich wspólnych podróży - pisały w mijającym tygodniu media za oceanem, dodając, że Pitt był podobno pijany.
Brad Pitt "nie użył przemocy"
FBI zainteresowało się sprawą, choć takimi postępowaniami z reguły się nie zajmuje. Do rzekomego użycia przemocy wobec dziecka doszło jednak w czasie lotu międzynarodowego, a takie przypadki agenci muszą sprawdzać.
Od piątku, gdy informacja o tym dotarła do mediów, miało się jednak wiele zmienić - pisze "People". Źródło bliskie rozwodzącej się parze, Pittowi i Jolie, powiedziało anonimowo, że śledczy zebrali potrzebne informacje i z tego, co mu wiadomo - są już oni przekonani, że aktor "nie użył przemocy" wobec dziecka.
Pitt, według jego przyjaciela, miał w czasie wspomnianego lotu "odepchnąć Maddoxa" (najstarszego syna), jednak nie zrobił tego "przekraczając granicę" i nadmiernie wykorzystując siłę. Ważny był też kontekst kłótni. Pitt najwyraźniej uznał, że jego reakcja jest usprawiedliwiona, a media nie mogą nawet spekulować, czego kłótnia dotyczyła, bo nie znają szczegółów sytuacji.
"People" pisze jednak - wciąż powołując się na swoje źródło - że Maddox "nie odniósł żadnych obrażeń", a Pitt głównie na niego "krzyczał".
Magazyn, który zapytał o postępowania ws. stosowania przemocy wobec dzieci kilku prominentnych prawników z Nowego Jorku i Los Angeles pisze, że wszyscy uznali za niemal niemożliwe podjęcie przez FBI decyzji o postawieniu aktorowi zarzutów.
Nie wykluczyli jednak, że agenci zaproszą oboje rodziców na rozmowę, by dowiedzieć się od nich więcej. Śledztwo, w którym Brad Pitt stałby się podejrzany, zostałoby otwarte najprawdopodobniej tylko wtedy, gdyby sama Jolie oskarżyła go o pobicie dziecka lub dzieci, a tego nigdy nie zrobiła.
Autor: adso/tr / Źródło: People, tvn24.pl