- Nigdy nie zapuszczam się do części Pałacu Elizejskiego, gdzie sprawuje się władzę - tak Valerie Trierweiler, partnerka życiowa prezydenta Francji, odpowiedziała na pytanie mediów o polityczne ambicje. Zapowiedziała także, że zamierza stworzyć własną fundację. To zupełnie nowe oblicze Pierwszej Damy, co nazwano "przemianą krnąbrnej madame Trierweiler". Nie bez przyczyny - nowy wizerunek ma poprawić także notowania samego prezydenta, borykającego się z brakiem społecznego poparcia.
W grudniowym wywiadzie dla "Le Monde" Valérie Trierweiler - towarzyszka prezydenta François Hollande'a - wyznała, że przez pierwsze pół roku od wyborów prezydenckich "nieświadomie odrzucała" swoją nową rolę, nim pogodziła się z myślą, że musi "stać się osobą publiczną".
Podkreśliła także, że - podobnie jak jej poprzedniczki we Francji - chce zająć się działalnością charytatywną. Jest już ambasadorką założonej przez Danielle Mitterrand Fundacji France Libertes, broniącej praw człowieka na świecie. I zamierza stworzyć także własną fundację spieszącą na pomoc dzieciom ulicy.
Pytana o polityczne ambicje, zapewniła, że nie wpływa w żaden sposób na decyzje prezydenta i że do tej pory "tylko trzy razy była w jego gabinecie". - Nigdy nie zapuszczam się do części Pałacu Elizejskiego, gdzie sprawuje się władzę - zastrzegła. Dodała zarazem, że podziela z Hollande'em lewicowe poglądy i że będzie miała zapewne okazję wyrazić je publicznie "pewnego dnia, gdy już skończy się dla niej epoka bycia Pierwszą Damą".
67 procent Francuzów nie lubi swojej pierwszej damy
We Francji przyjęto te deklaracje ze zdziwieniem, bo do tej pory 47-letnia Trierweiler mówiła i robiła zupełnie co innego i miała kłopoty ze zdobyciem sympatii rodaków. Jest pierwszą w historii Francji Pierwszą Damą żyjącą z szefem państwa bez ślubu, jako pierwsza nie zrezygnowała z pracy dziennikarki wraz z zamieszkaniem w Pałacu Elizejskim, aby zachować finansową niezależność i nie kryła, że ma wpływ na polityczne decyzje partnera, bo nie zamierza być tylko "maskotką".
Francuzi z ciekawością śledzą jej poczynania, o czym może świadczyć to, że tylko do października ukazały się w kraju cztery książki o niej lub o jej rywalizacji z Segolene Royal, liderką socjalistów, a przede wszystkim byłą wieloletnią partnerką Hollande'a i matką jego czwórki dzieci. Jednak za zainteresowaniem nie stoi sympatia.
Według sondażu ośrodka Harris Interactive opublikowanego w piśmie "VSD", tylko 29 proc. badanych oceniło pozytywnie następczynię Carli Bruni-Sarkozy. Nieprzychylnego zdania było o niej natomiast 67 proc. pytanych. 44 proc. uznało, że towarzyszka prezydenta zajmuje zbyt wiele miejsca w życiu publicznym, a 42 proc., że wizerunek polityka ucierpiał wskutek epizodów z jego życia prywatnego.
"Krnąbrna madame" teraz bardziej tradycyjna?
Skąd tak niskie notowania Pierwszej Damy wśród rodaków? Jej wizerunek nadszarpneła najbardziej tzw. afera twitterowa. W czerwcu Trierweiler opublikowała wpis na Twitterze, w którym wsparła wyborczego rywala Segolene Royal w wyborach parlamentarnych. Sprawa wywołała burzliwe reakcje i konsternację prezydenta, gdyż Royal była oficjalną kandydatką Partii Socjalistycznej. Odebrano to jako przejaw załatwiania przez Trierweiler osobistych porachunków z ekspartnerką Hollande'a.
Negatywny rozgłos tej sprawy był tak duży, że spowodował kilkutygodniowe medialne milczenie Pierwszej Damy. Przestała także towarzyszyć prezydentowi w oficjalnych wizytach państwowych, co oceniono jako "karę" za mieszanie życia prywatnego i publicznego. Dopiero jesienią tego roku ponownie pojawiła się u boku głowy państwa, m.in. podczas jego wrześniowej podróży do USA czy grudniowej wizyty w Algierii. U boku partnera gościła także dzieci z ubogich rodzin na tradycyjnym przyjęciu gwiazdkowym w Pałacu Elizejskim.
Francuskie media zauważyły, że Trierweiler coraz bardziej zdaje się akceptować fakt, że rola Pierwszej Damy wymaga wyrzeczeń, usunięcia się w cień i rezygnacji z części osobistych i zawodowych ambicji. Podobno to także efekt pomocy fachowcy od wizerunku, który stoi za przemianą "krnąbrnej madame Trierweiler w bardziej tradycyjną Pierwszą Damę", co ma jednocześnie poprawić notowania samego prezydenta, borykającego się z brakiem społecznego poparcia.
- Mieliśmy pięć zupełnie niezwykłych lat, u sterów był człowiek, który znajdował się w centrum wszystkiego. I nagle przeszliśmy z przesytu do posuchy. Sarkozy bardzo dobrze się sprzedawał. Hollande sprzedaje się bardzo źle - wyznał kilka dni temu dziennikowi "New York Times" współzałożyciel portalu informacyjnego RUE89, Pierre Haski.
Autor: am\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl