Premiera filmu "Smoleńsk" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Wśród gości znaleźli się: prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Na poniedziałkową premierę filmu przybyli także m.in. członkowie rodzin niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej, twórcy filmu oraz ministrowie, w tym wicepremier, minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, a także marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Film powstał na podstawie scenariusza autorstwa Antoniego Krauze, Tomasza Łysiaka, Macieja Pawlickiego i Marcina Wolskiego.
Rolę prezydenta Lecha Kaczyńskiego gra Lech Łotocki, a Marii Kaczyńskiej - Ewa Dałkowska. Odtwórczynią roli Ewy Błasik, żony dowódcy Sił Powietrznych RP gen. Andrzeja Błasika, jest Aldona Struzik. W obsadzie są też m.in. Jerzy Zelnik, Katarzyna Łaniewska, Marek Bukowski, Maria Gładkowska, Dominika Figurska, Anna Samusionek, Redbad Klynstra i Andrzej Mastalerz. Za zdjęcia, kręcone w Polsce i w USA, odpowiadał Michał Pakulski. Muzykę skomponował Michał Lorenc.
Reżyser o filmie
Tuż przed premierą reżyser Antoni Krauze powiedział, że nakręcił film, bo "nie mógł dłużej zgodzić się na te kłamstwa, które słyszeliśmy wokół tej sprawy". - Ten film jest protestem przeciwko manipulacjom prawdą - stwierdził.
- Ja nie wiem oczywiście, jak wielu Polaków, jakie były prawdziwe przyczyny katastrofy, ale kłamstwa były od początku: pierwszego dnia samolot miał czterokrotnie podchodzić do lądowania, drugiego dnia – już dwa. Potem dowiedzieliśmy się, że w ogóle nie chciał lądować! (...) Cała utrzymywana przez blisko rok historia o tym, że zginęli, bo lądowali we mgle jest nieprawdą; niewyjaśniona jest sprawa, dlaczego samolot, który powinien wzbić się w powietrze i odlecieć na inne lotnisko, rozbił się na tysiące części - ocenił Krauze.
Reżyser stwierdził, że realizował film na podstawie pracy "prawdziwych ekspertów - zarówno komisji parlamentarnej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, jak i konferencji smoleńskiej".
- Korzystając z ich wiedzy, przedstawiłem to, co wydaje się dziś niepodważalne - przekonywał. Dodał też, że scenariusz "Smoleńska" ulegał zmianom zgodnie z tym, jak stopniowo gromadziła się wiedza o przyczynach katastrofy. - To film fabularny, z tym, że wszystko, co dotyczy katastrofy, było oparte na faktach (...). Mam wrażenie, że tak musiało być. W innych warunkach politycznych nie doszłoby do premiery tego filmu. Ci, którzy do tej pory rządzili, stale mówią o tolerancji dla innych – ja nie czułem tej tolerancji, wręcz odwrotnie - dodał.
Grający prezydenta Lecha Kaczyńskiego Lech Łotocki zaznaczył, że nie widział jeszcze filmu. - Staram się opanować emocje. Jestem ogromnie ciekaw, a jednocześnie mam świadomość tego, że wszyscy znamy zakończenie tego filmu, i że jest ono smutne - powiedział aktor.
"Chciałam pokazać inteligencję i poczucie humoru Marii Kaczyńskiej"
Ewa Dałkowska, która zagrała w filmie Marię Kaczyńską, powiedziała, że nie jest pewna - jak mówiła przed premierą - czy film przekona do czegoś Polaków i czy w ogóle ma ich do czegoś przekonać.
- Reżyser ma pewnie taką nadzieję. (...) Ale czy Polacy uwierzą, że to jest prawda, czy będą szukali swojej - tego nie wiadomo - stwierdziła. - Film jest jedynie próbą odpowiedzenia na pewne pytania - oceniła. - Nie wiem, czy uda się, że ludzie (...) zobaczą w nas parę prezydencką. Zrobiliśmy wszystko, co można - powiedziała. - Najbardziej chciałam pokazać inteligencję i poczucie humoru Marii Kaczyńskiej. Jej poczucie smaku i silną odporność na wszystko, próbę zapanowania nad tym, nie poddania się - dodała. - Czułam powinność wobec tych, którzy zginęli i ich rodzin. Nie rozumiem, czemu niektórzy nazywają ten film kontrowersyjnym. To normalna rola - podkreśliła Dałkowska.
Maciej Półtorak, w filmie grający operatora Mateusza, przyznał, że praca w filmie Krauzego była dla niego wyzwaniem przede wszystkim natury aktorskiej. Dodał też, że na planie filmowym zespół nie odbywał rozmów na temat katastrofy. - Takie rzeczy, jak omawianie samych faktów czy przypuszczeń, dotyczących tragedii odbywały się poza planem - zaznaczył. Beata Fido, która wcieliła się w rolę dziennikarki Niny, powiedziała mediom, że - jej zdaniem - film "Smoleńsk" warto zobaczyć z wielu powodów. Jednak, zauważyła, nie jest to pierwszy obraz, który powstał na ten temat. - Film "Smoleńsk" jest przeprowadzeniem myśli o samodzielnym podejmowaniu decyzji i odpowiedzią na kreowanie rzeczywistości poprzez świat medialny, sztuczny. Nie jest filmem dokumentalnym, choć kwestie czy sytuacje, które posłużyły do stworzenia go, miały miejsce naprawdę" - dodała. Podkreśliła, że największym wyzwaniem było dla niej wiarygodne odtworzenie roli dziennikarki. Pytana o to, czy inspirowała się np. rolą Krystyny Jandy w "Człowieku z marmuru" zaprzeczyła. - Nie wzorowałam się na żadnej postaci, ani fikcyjnej, ani rzeczywistej" - zaznaczyła. "Nie boję się kontrowersji w związku z udziałem w tym filmie. Myślę, że nie ma człowieka, który spełniłby oczekiwania wszystkich. (...) Nie miałam żadnych obaw w związku z udziałem w tym filmie, przyjęłam swoją rolę z zadowoleniem, a nawet, powiem więcej, z dumą - dodała.
Komentarze po premierze
Joanna Lichocka, posłanka i członkini Rady Mediów Narodowych dodała, że obraz „jest ciekawą próbą zmierzenia się z tym tematem". - To bardzo ważne, by Polacy mogli oglądać także takie filmy fabularne. To wstrząsający temat, są sceny chwytające za serce - oceniła.
O swoich wrażeniach z pokazu "Smoleńska" mówiła także minister edukacji narodowej Anna Zalewska. - Dzięki filmowi katastrofa smoleńska stała się tematem społecznym. Metamorfoza dziennikarki była szczególnie ważnym elementem – na postaci Niny pokazano, jak tamto wydarzenie zmieniło nawet tych, którzy uczestniczyli w manipulacjach - powiedziała. Jej zdaniem to film, który powinni zobaczyć polscy uczniowie.
- Bardzo często słyszę pytania, czy o katastrofie smoleńskiej powinno się mówić na lekcjach historii. To wszystko się wydarzyło, w związku z czym trzeba o tym mówić. Mam nadzieję, że w przyszłości poznamy całą prawdę na temat tamtych wydarzeń - dodała. Zdaniem szefowej resortu edukacji "Smoleńsk" – film fabularny – może być traktowany również jako obraz edukacyjny, biograficzny, dokumentalny.
Honorowy patronat nad premierą filmu objął prezydent Andrzej Duda. Na ekrany kin w całej Polsce "Smoleńsk" trafi 9 września.
Autor: kg/tr / Źródło: PAP