Aż 27 lat fani duetu aktorskiego John Travolta - Bruce Willis musieli czekać, aż gwiazdorzy "Pulp Fiction" znów zagrają razem w filmie. Projekt, w którym zagrają wspólnie, nosi tytuł "Paradise City" i będzie thrillerem akcji. Obraz wyreżyseruje Chuck Russell.
Zdjęcia do filmu rozpoczynają się właśnie dzisiaj, 17 maja, na Hawajach, co potwierdzili producenci z Arcana Studio. Projekt "Paradise City" określany jest jako "Miami Vice" z łowcami nagród.
W obsadzie obok Bruce'a Willisa i Johna Travolty znalazła się również piękna tajska aktorka i modelka Praya Lundberg.
Opowieść o zemście
"Paradise City" będzie thrillerem akcji, a Chuck Russell, który całość wyreżyseruje, specjalizuje się w tym właśnie gatunku. Polskim widzom znany jest przede wszystkim jako twórca takich filmów jak przebojowa "Maska" z Jimem Carreyem, "Egzekutor" czy "Próba sił". W 2016 roku wyreżyserował również film "Jestem zemstą", w którym w głównej roli wystąpił właśnie John Travolta.
O samym filmie, który wzbudził zainteresowanie w sieci z uwagi na aktorski duet Willis-Travolta na razie wiemy, że również będzie opowieścią o zemście. Mścił się będzie jednak grany przez Willisa Ryan Swan, łowca nagród, któremu boss hawajskiego światka przestępczego (Travolta) zamordował ojca.
Piękna Praya Lundberg, modelka, aktorka, ale także absolwentka literatury na Oksfordzie, wcieli się w obiekt westchnień obu panów.
Prawie jak w "Pulp Fiction"?
Bruce Willis i John Travolta, nim obaj pojawili się w kultowym "Pulp Fiction" Quentina Tarantino, byli już uznanymi gwiazdorami. Ich kariery biegły jednak zupełnie odmiennymi ścieżkami.
Dziś 66-letni już Bruce Willis sławę zawdzięcza ikonicznej serii filmów kryminalnych znanych jako "Szklana pułapka" (reżyser John McTiernan), gdzie wcielał się w dzielnego policjanta Johna McClane'a, w pojedynkę radzącego sobie z nawet najgroźniejszymi terrorystami. Do tej pory powstało aż pięć filmów z tej serii, a w bieżącym roku do kin trafić ma szósty.
W filmie Tarantino aktor pokazał zupełnie inne oblicze - pełne autoironii i talentu komediowego, a jego akcje poszły mocno w górę, choć kino akcji zawsze pozostało najbliższym mu gatunkiem. Najgłośniejszym tytułem, w jakim zagrał w swojej karierze, był kultowy do dziś "Szósty zmysł" M. Night Shyamalana - niezwykły thriller, czerpiący i z kina grozy, i z dramatu psychologicznego, gdzie Willis wcielił się w dziecięcego psychologa.
Z kolei John Travolta do historii wszedł ...tanecznym krokiem, a sławę przyniósł mu głośny film muzyczny Johna Badhama "Gorączka sobotniej nocy". Zagrał w nim przywódcę młodocianego gangu, przeżywającego wewnętrzny kryzys, dla którego jedyną odskocznią są wypady na dyskoteki. Rola przyniosła 23-letniemu wtedy Travolcie nominację do Oscara i wyznaczyła kierunek kariery, bo już niebawem wystąpił w romantycznym musicalu "Grease" u boku Olivii Newton-John.
Na szczęście z takiego zaszufladkowania wyzwolić się pomógł mu właśnie Tarantino, obsadzając w "Pulp Fiction" w roli mafioso Vincenta Vegi. Taniec, jaki wykonuje w filmie wraz z Umą Thurman, na zawsze zapisał się w historii kina, trafił też do czołówki 10 najbardziej kultowych scen filmowych. To był szczyt jego kariery, a rola przyniosła mu drugą nominację do Oscara.
Ostatnie dwie dekady to był dla Travolty czas słabszych filmów, aż do momentu pojawienia się aktora w świetnym serialu "American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona", gdzie brawurowo zagrał Roberta Shapiro, znanego prawnika, który zdołał wybronić oskarżonego o zamordowanie żony tytułowego bohatera. Dziś znów może przebierać w propozycjach.
Dlaczego duet Travolta-Willis wybrał właśnie film Chucka Russella, dowiemy się jednak dopiero w przyszłym roku, gdy obraz trafi do kin.
Źródło: "Deadline", "Yahoo", tvn24.pl