Niekwestionowaną królową Oscarów pozostaje Katharine Hepburn, posiadaczka czterech złotych statuetek. Wciąż poza zasięgiem konkurencji. Następni w kolejności - Meryl Streep i Jack Nicholson są w posiadaniu "tylko" trzech. Filmowcem, który miał największy wpływ na kino pozostaje Alfred Hitchcok, o ironio, otwierający też listę najbardziej niedocenionych. Trudno uwierzyć, ale nigdy nie dostał Oscara za reżyserię. Relacja "minuta po minucie" z tegorocznej gali wręczenia Oscarów dziś w nocy w tvn24.pl.
Nowopowstały kanał Sky Movies Oscars tytuł największego przegranego Oscarów przyznał "Skazanym na Shawshank". Tu jednak, twórcy mogli się przynajmniej pochwalić aż siedmioma nominacjami. Największą pomyłką Akademii, było według British Film Institut, ostentacyjne pominięcie arcydzieła Sergio Leone "Dawno temu w Ameryce". Dziś nie mieści się w głowie, że dzieło włoskiego filmowca nie dostało choćby jednej nominacji, nie mówiąc już o statuetkach.Nie zawinili jednak sami Akademicy. Premierę film miał w 1984 roku na festiwalu w Cannes, gdzie został przyjęty przez widzów 15-minutowymi owacjami. Nim jednak trafił do dystrybucji w USA, producenci wymusili na reżyserze usunięcie 90 minut fabuły. Do części kopii kinowych nie doklejono nawet wspaniałej muzyki Ennio Morricone! W ten sposób arcydzieło zyskało status… klęski roku. Kilka lat później na kasetach wideo pojawiła się oryginalna, 221-minutowa wersja, okrzyknięta natychmiast arcydziełem. Dziś epicka opowieść Sergio Leone ma status jednego z najważniejszych dzieł w historii kina. I największej plamy na honorze Akademii.Wielcy pominięci i mocno przecenieni Lista kompromitujących pomyłek Akademii jest jednak znacznie dłuższa - prawie tak długa, jak lista zdobywców Oscarów. Obok filmu Sergio Leone widnieje na niej także "Taksówkarz" Martina Scorsese, film numer jeden 1976 roku według zgodnej opinii amerykańskich krytyków. Obraz, choć nominowany do czterech statuetek, nie tylko nie otrzymał żadnej ale też przegrał z "Rockym", jednym z trzech najbardziej przecenionych tytułów w historii kina. Największym paradoksem jest jednak wygrana jego reżysera Johna G. Avildsena, podczas gdy Scorsese za najwybitniejsze ze swoich dzieł nie zdobył nawet nominacji. Sam Scorsese o Oscara walczył zresztą długo, a odebrał go za najsłabszy ze swoich filmów "Infiltrację" - remake azjatyckiego oryginału, dużo gorszy od pierwowzoru.Nigdy nie dostali Oscarów za reżyserię tacy mistrzowie jak Alfred Hitchcock, Orson Welles, Fritz Lang, Howard Hawks, Ernst Lubitsch czy Stanley Kubrick. Uhonorowano co prawda głównym Oscarem "Rebekę" Hitchcocka, ten jednak w Ameryce jednak trafia w Ameryce w ręce producentów. Hołdem dla artysty jest Oscar za reżyserię, a tego twórca "Psychozy" (niezmiennie na czele listy najbardziej wpływowych artystów kina), nigdy nie doczekał. By było zabawnie Stanleya Kubicka - twórcę "Mechanicznej pomarańczy" i "Odysei kosmicznej" nagrodzono z kolei wyłącznie za... efekty specjalne do tego ostatniego filmu.Wielki Charlie Chaplin ma co prawda na koncie trzy Oscary, z tym że dwa z nich są honorowe, a trzeci za... współautorstwo muzyki do "Świateł rampy". Film powstał w 1952 roku, ale z nagrodą zwlekano 20 lat, do jego premiery w Los Angeles.Podobnie było z aktorskimi gigantami: Richard Burton, Steve McQueen, Cary Grant, James Dean i Gene Kelly zawsze odpadali w przedbiegach. Fred Astaire oscarową nominację dostał jako ….76-letni dziadek. Wszystko wskazuje, że ich los podzieli Harrison Ford, choć on przynajmniej może się pocieszać gażą sięgającą 25 mln dolarów za film. Wśród laureatów w kategorii: najlepsza pierwszoplanowa rola męska figurują natomiast panowie Art Carney, Broderick Crawford i Ronald Colman, o których istnieniu wiedzą tylko historycy kina.Oscary nie dla seksbombRegulamin Oscarów wyklucza, niestety, honorowanie starych filmów. Nikt już nie wynagrodzi krzywdy wyrządzonej "Deszczowej piosence", "Dwunastu gniewnym ludziom" czy "Sokołowi maltańskiemu" (zero statuetek). Nieśmiertelna komedia „"Pół żartem, pół serio" dostała Oscara za... kostiumy. Za próbę naprawienia pomyłek Akademii uważane są tzw. Oscary Honorowe, przyznawane zwykle twórcom pod koniec życia "za całokształt". W tych kategoriach należy traktować statuetki dla Normana Jewisona (reżyser "Skrzypka na dachu"), Kirka Douglasa ("Układ"), Deborah Kerr (gwiazda "Stąd do wieczności"), Myrny Loy - femme fatale epoki kina niemego, zwanej "królową Hollywood", czy Alberta Broccolego - producenta filmów z Jamesem Bondem.Oscarowej premii nie doczekały też nigdy legendarne ekranowe diwy: Marlena Dietrich, Greta Garbo, Rita Hayworth, Ava Gardnem, Marilyn Monroe czy Lauren Bacall. Piękne gwiazdy nie cieszyły się zresztą nigdy sympatią Akademii. Kiedy w latach 30. nominację otrzymała Marlena Dietrich, rozkochany w gwieździe Hemingway kpił: "Za długie nogi, za piękny biust, za wielka uroda. Kto by patrzył na aktorstwo?" Niestety, miał rację.Akademia pomija seksbomby, bo jak tu wymagać od nich męczeństwa, choćby na ekranie? Który reżyser uczyniłby MM ofiarą alkoholowego nałogu, wywołanego zdradą męża? Jaki mąż zdradzałby kobietę, dla której straciła głowę brzydsza połowa ludzkości? "Nie chcę, by widzieli we mnie symbol seksu, wolę, by zobaczyli aktorkę" - żaliła się Monroe i wiedziała, co mówi. Od tamtej pory zmieniło się niewiele. Współczesna femme fatale Sharon Stone zyskała sławę prowokującym "Nagim instynktem", ale za jego sprawą zaprzepaściła szanse na Oscara. Kilka lat później za rewelacyjną rolę żony gangstera w "Kasynie" dostała nawet nominację, ale nikt nie zobaczył w niej faworytki. "Bądź piękna i milcz" - radzą paniom znawcy tematu.Długie życie po OscarzeNiekwestionowaną królową Oscarów pozostaje nieżyjąca już Katharine Hepburn, posiadaczka aż czterech złotych statuetek, wciąż będąca poza zasięgiem konkurencji. Następni w kolejności - Meryl Streep i Jack Nicholson są w posiadaniu "tylko" trzech. Rzecz jasna mają szansę dogonić jeszcze gwiazdę "Afrykańskiej królowej", ale na pewno nie podczas dzisiejszego wieczoru. Ani Streep ani Nicholson nie mają bowiem w br. nominacji.Poza wielkim prestiżem złote statuetki niosą z sobą czysto namacalne korzyści. Wyróżnione filmy ponownie pojawiają się w kinach, a publiczność wali na nie drzwiami i oknami, jeśli nawet przedtem je ignorowała. Przykład "Angielskiego pacjenta" dowodzi, że obrotni producenci mogą w ten sposób zarobić dodatkowe sto milionów dolarów. Kameralny "The Hurt Locker" Kathryn Bigelow początkowo przemknął przez amerykańskie ekrany niemal niezauważony. Wprowadzony ponownie do kin po zdobyciu statuetki dla filmu roku, w weekend zarobił trzy razy więcej niż podczas wielotygodniowych, wcześniejszych projekcji.Aktor, który stał się właścicielem pozłacanej statuetki Oscara, może z kolei żądać sześciocyfrowego, a nawet siedmiocyfrowego honorarium za następny występ. Najciekawsze są jednak wyniki badań opublikowane niedawno przez Amerykański Instytut Filmowy. Otóż wynika z nich czarno na białym, że aktorzy nagrodzeni Oscarami żyją cztery lata dłużej niż koledzy, których ta nagroda ominęła. To wyjaśnia dlaczego Roberto Benigni ("Życie jest piękne") wyznał kiedyś, że czekając na werdykt Akademików podczas gali, myślał w duchu: "Byłbym chyba w stanie nawet zabić dla Oscara". Na szczęście nie musiał.
Autor: Justyna Kobus//kdj
Źródło zdjęcia głównego: Jack Mitchell CC BY SA Wikipedia