Magazyn "Variety" sporządził listę najgorszych filmów mijającego roku, a jej czołówka ma największe szanse na Złote Maliny, czyli anty-Oscary. Niechlubne miejsce pierwsze zdobyła "Nina" Cynthii Mort - opowieść o wielkiej Ninie Simone z Zoe Saldaną w głównej roli.
O zdobywcy miejsca pierwszego na niechlubnym podium, filmie "Nina", nie wiemy nic ponadto, co można przeczytać w miażdżących recenzjach filmu zza oceanu. Można uznać, że polscy dystrybutorzy wykazali się instynktem i mimo gwiazdorskiej obsady (Zoe Saldana jako Nina Simone, David Oyelowo jako jej menadżer), nie sprowadzili dzieła nad Wisłę.
Już obsadzenie w roli wielkiej gwiazdy jazzu pięknej, lecz niepodobnej do Simone aktorki wywołało protesty fanów i rodziny artystki (twórcom zarzucono m.in., że Saldana ma zbyt jasny odcień skóry). Zrezygnowano z sugestii by rolę zagrała córka piosenkarki, Lisa Simone, która jest również świetną piosenkarką i aktorką, bo wytwórnia uparła się przy młodej gwieździe.
Powstał film, który nie zadowolił nikogo, od studia począwszy, poprzez krytyków, aż do zawiedzionych widzów. Twórcom wytykano tabloidowy charakter obrazu, postawienie na sensację zamiast na przedstawienie psychologicznego portretu wybitnej artystki i zarazem działaczki o prawa obywatelskie. "Nic w tym filmie nie jest autentyczne ani prawdziwe - wszystko fałszywe i sztuczne" - oceniła krytyczka "The Los Angeles Times" Katie Walsh.
"'Nina' jest obraźliwa i obelżywa. Co gorsza, pluje na spuściznę jednej z najważniejszych afroamerykańskich wykonawczyń w historii muzyki amerykańskiej i działaczek społecznych. [...] Jest pokazana jako szalona alkoholiczka i narkomanka, i ludzie będą płacić, żeby ją taką zobaczyć. Nie warto tego oglądać! Nina Simone zasługuje na coś lepszego" - napisał Odie Henderson, ceniony bloger i znawca kina. W rzeczywistości u Simone, znanej z temperamentu i częstych wybuchów, zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową, która była przyczyną jej zmian nastrojów.
Na popularnym Rotten Tomatoes, słynącym z nieskrępowanej krytyki, średnia ocena filmu to trzy gwiazdki (na 10 możliwych). Tak niskie noty obraz z gwiazdorską obsadą dostaje nader rzadko.
Nieudany powrót wiedźmy
Na drugim miejscu w rankingu najgorszych filmów mijającego roku "Variety" umieściło "Blair Witch" Adama Wingarda - remake i zarazem kontynuację oryginalnego "Blair Witch Project". Akcja rozpoczyna się kilkanaście lat później, a głównym bohaterem nowego filmu jest brat jednej z dziewczyn, która przepadła podczas poszukiwań wiedźmy.
W filmie - nie dość, że nakręconym "na kolanach", jako hołd złożony oryginałowi - wszystkiego jest za dużo, a cały galimatias serwowany jest w dodatku w sposób łopatologiczny. "Blair Witch" to film nie dość, że zwyczajnie nudny, to kompletnie niepotrzebny. To, co miało straszyć w filmie Wingarda - opowieści dla wielu wciąż kultowej - śmieszy. A to w przypadku horroru grzech największy.
Poprawianie arcydzieła
Trzecie miejsce na podium nieudaczników zajmuje - zdaniem "Variety" - również remake, tym razem arcydzieła sprzed ponad półwiecza, "Ben Hura". Oryginał, wyreżyserowany przez Williama Wylera, zdobył 11 statuetek, co czyniło zeń niedoścignionego przez 40 lat rekordzistę. Jego sukces powtórzył dopiero "Titanic" Jamesa Camerona w 1999 roku, a później - w 2004 r. - "Władca pierścieni: Powrót króla" Petera Jacksona.
Na remake porwał się Timur Bekmambetov, Kazach ściągnięty do Hollywood, twórca głośnych "Straży nocnej" i "Straży dziennej".
Film legenda - adaptacja jednej z najsłynniejszych amerykańskich powieści religijnych Lewisa Wallace'a, z Charltonem Hestonem w głównej roli, z kultowymi scenami, które przeszły do historii kina - na długie lata wyznaczył kierunek rozwoju X muzy. Opowieść o wygnanym niesłusznie z kraju izraelskim księciu, który na pustyni spotyka Chrystusa i odmienia zupełnie swoje życie, doczekała się w sumie aż pięciu ekranizacji - w tym dwóch wersji niemych - i całkiem niezłego serialu telewizyjnego w 2010 roku.
Z nich wszystkich zdecydowanie najsłabsza jest wersja tegoroczna, która zdaje się potwierdzać znane powiedzenie, że: "lepsze jest wrogiem dobrego". Doświadczenie uczy, że nowe wersje dzieł kultowych kończą się klęską i aż dziwne, że twórcy nowego "Ben Hura" zdają się nie znać tej reguły. Wystarczy przypomnieć nieudane "uwspółcześnione wersje" takich obrazów, jak "Omen"czy "Psychoza".
Zwykle próba namówienia na udział w remake'u gwiazd z pierwszej ligi kończy się niepowodzeniem. W przypadku "Ben Hura" wyjątkiem była obecność w dużej roli Morgana Freemana, ale nawet jego obecność, nie była w stanie przekonać do filmu widzów. Grany przez Jacka Hustona Ben Hur jest tak nieporadny i naiwny, że budzi głównie rozbawienie.
Alicja w fabryce efektów specjalnych
Czwarty z najsłabszych tytułów to nieznana u nas dokumentalna "Hillary's America: The Secret History of the Democratic Party" - dzieło prawicowego pisarza i filmowca, w wielkim uproszczeniu będące spiskową teorią planów i motywacji Hillary Clinton. Zostało zmiażdżone i wyśmiane przez krytyków i nielicznych widzów.
Na miejscu piątym - niedoszły przebój, czyli "Alicja po drugiej stronie lustra", kontynuacja niezwykłych przygód bohaterki powieści Lewisa Carrola, przeniesiona na ekran pierwotnie przez mistrza mrocznych baśni Tima Burtona. Niestety, nie on podjął się kontynuacji, ale mało znany u nas James Bobin. Efekt okazał się opłakany. Krytyk "Variety" nazywa film "fabryką efektów specjalnych, która w pewnym momencie zaczyna wymiotować z powodu ich nadmiaru".
Filmu nie uratował nawet duet Johnny Depp-Helena Bonham Carter, od lat ściśle współpracujący z Burtonem. Ten pierwszy - ponownie w roli Szalonego Kapelusznika - został "zredukowany" do minimum i pojawia się na ekranie w ramach ozdoby. Ta druga - znowu w roli złej Czerwonej Królowej - dwoi się i troi, by wnieść nieco humoru do drętwej fabuły. I nawet jej się to udaje. Na to jednak, by zmienić pozbawioną magicznego klimatu opowieść w dzieło porywające, w pojedynkę nie miała szans.
Listę "The Worst Movie 2016" przygotował Owen Gleiberman jeden z najbardziej cenionych amerykańskich krytyków filmowych (obecnie w "Variety"), autor wielu uznanych antologii filmowych i popularnego programu telewizyjnego poświęconego kinu oraz członek Nowojorskiego Koła Krytyków Filmowych.
Autor: Justyna Kobus//rzw / Źródło: "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mat. promocyjne