Kolekcjoner sztuki twierdzi, że znalazł drugą część słynnego obrazu Gustave'a Courbeta "Pochodzenie świata". XIX-wieczne dzieło, które należy do najbardziej śmiałych portretów w historii malarstwa, przedstawia najbardziej intymną część kobiecego ciała. Do tej pory nikt nie wiedział, kim jest modelka. Jak donosi "Paris Match", teraz - dzięki przypadkowemu odkryciu brakującej części obrazu - wiadomo, jak wygląda jej twarz.
Kolekcjoner sztuki, który chce pozostać anonimowy (media piszą o nim "John"), przez przypadek natknął się w paryskim sklepie z antykami na portret kobiety, który kojarzył mu się ze słynnym obrazem "Pochodzenie świata" ("L'Origine du monde") Gustave'a Courbeta z 1886 roku.
Uznał, że obraz ma takie same kolory i proporcje, a także długość pociągnięć pędzla, jak jedno z najsłynniejszych arcydzieł francuskiego malarstwa. W styczniu 2010 roku kupił go za 1,4 tys. euro i zaczął prowadzić badania z ekspertami, by potwierdzić swoje przypuszczenia, że oryginalny "Początek świata" został pocięty na kilka fragmentów, a on zapewne trafił na jeden z nich.
Modelką była kochanka malarza?
Dzieło Courbeta przedstawia najbardziej intymną część kobiecego ciała. Naga, leżąca kobieta, rozkłada swoje nogi, a kompozycja sceny podkreśla jej erotyzm.
W okresie malowania obrazu ulubioną modelką Courbeta była Irlandka Joanna Hiffernan, znana też jako Jo. Związana była wówczas z Jamesem Whistlerem, amerykańskim malarzem i uczniem Courbeta. W ciągu swojej kariery Francuz namalował cztery portrety Hiffernan, która była także jego kochanką. Jak przypuszczają historycy sztuki, to ona była prawdopodobnie modelką, pozującą do "Pochodzenia świata". Dowodem miałoby być m.in. gwałtowne zerwanie Jo z Whistlerem niedługo potem, po czym Amerykanin wrócił do USA, porzucając ukochaną.
Hipoteza ta przeważa, mimo tego, że Hiffernan miała rude włosy wyraźnie kontrastujące z czarnymi włosami łonowymi kobiety przedstawionej na obrazie.
Eksperci są sceptyczni, muzeum zaprzecza
Tego samego zdania jest kolekcjoner John. Jak podaje "Paris Match", dlatego znalazca dzieła przedstawiającego jakoby brakującą część "Pochodzenia świata" poprosił o pomoc Jean-Jacquesa Ferniera, autora analiz twórczości Courbeta i jednego z najbardziej cenionych na świecie ekspertów malarstwa. Oddali "głowę kobiety" do specjalistycznego laboratorium i choć początkowo analitycy mieli pewne zastrzeżenia do autentyczności obrazu, z czasem - po testach chemicznych i spektograficznych - potwierdzili przypuszczenia znalazcy.
Uznali, że "Pochodzenie świata", który od 1995 roku wisi w paryskim Musée d'Orsay i ma wymiary około 46 cm na 55 cm, w całości z pozostałymi kawałkami mógł mieć 120 cm na 100, a nawet więcej. A Courbet celowo pokawałkował oryginał, by chronić swoją kochankę. Jego arcydzieło do dziś wywołuje tak duże kontrowersje, że przez niektórych uznawane jest za wulgarne i pornograficzne, a zakaz pokazywania go publicznie obowiązywał aż do 1988 roku.
- "Pochodzenie świata" w końcu ma twarz - ogłosił Fernier w wywiadzie dla francuskiej telewizji TF1. I zdradził, że obraz kupiony za 1,4 tys. euro wart jest nawet 40 mln euro.
Choć zapewnił, że testy w laboratorium były "bardzo ważne i rozstrzygające" dla jego autentyczności, rewelacje Ferniera spotkały się ze sceptycyzmem innych ekspertów. Michel Bouchard z Centre d'Analyse et de recherche en Art et Archéologie nie chciał się wypowiadać o jego odkryciu, a Musée d'Orsay oficjalnie odrzuciło rewelacje opisane przez "Paris Matcha".
Autor: am//tka/k / Źródło: "Paris Match", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Paris Match"