- Nigdy nie myślę o stylu muzyki, jaką tworzę. Wszystko zależy od danej chwili i otoczenia. Wszystko robię dla ludzi, którzy mnie otaczają. Nigdy nie zastanawiam się jaki ma być następny utwór - spokojny, czy bardziej rockowy. To muzyka mnie uwodzi, a nie ja ją - mówił hiszpański artysta w rozmowie z Martą Tuką.
Manu, po przesłuchaniu Twojej nowej płyty „La Radiolina” mam wrażenie , że płyta brzmi bardziej rockowo, niż poprzednie krążki. Przypomina mi okres, kiedy nagrywałeś z Mano Negra... To prawda, słyszałem takie opinie. Jest też kilka innych powodów różnic między tą płytą, a poprzednimi. Jednym z nich jest fakt, że od kilku lat nagrywam z zespołem Radio Bemba Sound System. W plecaku noszę swoje studio nagrań. Chodzę z nim wszędzie, a towarzyszą mi zawsze moi przyjaciele z zespołu - David i Madjid. Na scenie gramy mocną muzykę i to ma swoje odzwierciedlenie na nowej płycie.
W obecnej sytuacji politycznej na świecie jest mało miejsca na miłość. Konflikty narastają i o tym chce opowiadać w swoich utworach. Manu Chao
Jeśli chodzi o teksty, to już na pierwszy rzut oka widać, że bardzo dużo w nich polityki Tak sądzisz? Niech pomyślę, czy masz rację... Jest przecież jedna piosenka o miłości: "Che cosa vuoi di piu”. Opowiada o problemach i kłótniach dwojga kochanków. To taki utwór o odwiecznym problemie zakochanych. Jest też „Syberia” piosenka, która opowiada o braku miłości i „13 dias” przesycona tęsknotą.
To prawda, ale musisz przyznać, że więcej jest utworów politycznych. Taki jest teraz świat. Mało jest miejsca na miłość w obecnej sytuacji politycznej na świecie. Konflikty narastają i o tym chciałem opowiedzieć w swoich utworach.
Da się to zauważyć w Twoich wideoklipach. Szczególnie w „Rainin’ in Paradize”, tym wyreżyserowanym przez Emira Kusturicę. Pracowaliście już kiedyś razem? Znamy się już kilka lat. Tym razem Kustu pracował nad filmem dokumentalnym na temat Diego Maradony i zadzwonił do mnie. Pojechaliśmy do Neapolu, potem do Serbii, a potem do Buenos Aires. Tam miałem nagrać utwór poświęcony Maradonie. Cała ekipa filmowa była razem z nami, więc zaproponowałem żebyśmy zrobili klip do „Rainin’ in Paradize”. Scenariusz powstał w trzy dni.
Sam wybrałem statystów do jednego z moich teledysków. Byli nimi pensjonariusze szpitala psychiatrycznego. Manu Chao
Ostatnio bardzo dużo współpracuję z tymi ludźmi. Nagrywaliśmy nawet na żywo w radiu. Audycje są w każdą sobotę, a siedziba radia jest w szpitalu. Chcę nagrać z nimi całą płytę. Są genialni. Każdemu polecam, żeby wszedł na moją stronę i zapoznał się z ich działalnością. Mam nadzieję, że płyta ukaże się już w 2008 roku. Jest prawie skończona. Współpraca z nimi to wspaniałe doświadczenie. Mówi się o nich „wariaci”, a w rzeczywistości są to „oświeceni nauczyciele”, którzy maja dar jasnego umysłu. Potrafią wytłumaczyć Ci najbardziej skomplikowany problem w najprostszych słowach.
Zagrałeś dwa koncerty w Polsce. Pierwszy w 2002 w Warszawie, a drugi rok temu na festiwalu Opene’er w Gdyni. Czym one się od siebie różniły? Pierwszy bardzo nam się podobał, drugi też, choć rzeczywiście były inne i nie można ich porównać. Pierwszy w wielkiej sali, publiczność nastawiona na ostrą muzykę, straszny upał... Cala sala wrzała, było jak w kotle. A drugi odwrotnie - na wolnym powietrzu, spokojniejszy. Ale w obu przypadkach publiczność przyjęła nas cudownie.
W kraju z takim prezydentem jak wasz nie ma dla mnie miejsca. Manu Chao
Wiernym fanom, którzy z jakiegoś powodu nie mogą wybrać się na najbliższy koncert Manu Chao do Berlina, pozostaje czekać na jego występ w Polsce. Być może nie będzie to trwało jednak aż tak długo, pod warunkiem, że artysta przyjedzie na przyszłoroczny Open'er Festival.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: www.opener.pl