Aby odtworzyć wygląd niewolników plantacji musiała polegać na swojej wyobraźni. - Nie ma żadnych zdjęć, które mogły posłużyć jako wzór. Robiłam więc dokładne próbki gleby i bagien Luizjany w lecie - zdradza Patricia Norris, która za kostiumy do "Zniewolonego", historii wolnego człowieka, porwanego i sprzedanego do niewoli, dostała swoją szóstą nominację do Oscara. Choć ma 83 lata, zapewnia, że po oscarowej gali nie wybiera się na emeryturę.
- Ile lat pracujesz w Hollywood? - pyta dziennikarka magazynu "New York". - Och, nie chcesz wiedzieć. Od zawsze - odpowiada Norris, która może się pochwalić półwiecznym doświadczeniem w Hollywood i pracą z największymi reżyserami: Brianem De Palmą, Arthurem Pennem, Stephenem Frearsem, Melem Brooksem, Terrencem Malickiem, Wimem Wendersem, Edwardem Zwickiem i Davidem Lynchem. Mimo to 83-latka wciąż nie czuje znudzenia i nie wybiera się na emeryturę.
- Tak długo, jak ta praca będzie mnie kręcić, będę to robić - mówi stanowczo.
Zaczęła od... nagości
Praca przy "Zniewolonym" - opartym na autobiografii Solomona Northupa, wolnego czarnego człowieka, który w XIX wieku został porwany i sprzedany do niewoli, gdzie trzymano go przez ponad dekadę - dała jej satysfakcję dlatego, że musiała polegać przede wszystkim na swojej wyobraźni.
- Okazało się, że nie było żadnej dokumentacji. Nikt nie fotografował niewolników i ich szaf, więc nie ma zdjęć, pozostały głównie akwaforty, ale nie powiedziały mi wiele, bo najpewniej wykonali je biali ludzie z Nowego Jorku, którzy nigdy nie byli na Południu. Bo te prace pokazują właściciela i jego zadowolonych niewolników, którzy po obiedzie relaksują się w cieniu drzew - opowiada Norris "Vanity Fair".
Musiała więc czytać dużo książek o tamtych czasach i snuć wizje na temat tego, jak wyglądali i co nosili. - Musiałam dowiedzieć się, kiedy ci ludzie dostawali swoje ubrania, bo właściciele niewolników byli odpowiedzialni nie tylko za nich, ale i za ich odzież. Musiałam wymyślić całą historię od nowa, zrobić coś z niczego - mówi.
I zaczęła od... nagości. - Niewolników przywożono na plantację nagich, bo kupcy chcieli zniszczyć wszystko, co łączyło ich z przeszłością. Byli jak rozbitkowie - mówi w rozmowie z "New York Timesem". - Jeśli ktoś umarł, był pochowany nago, a jego ubranie - jeśli nie było zużyte - trafiało do kolejnego niewolnika.
Kostiumy Patricii Norris do "Zniewolonego":
Najprawdopodobniej niewolnicy nigdy nie dostawali znoszonych ubrań swoich panów - nosili szyte specjalnie dla nich najprostsze koszule i spodnie (mężczyźni) oraz suknie (kobiety) z bawełny i lnu, nie wszyscy dostawali buty, nikt nie dbał o to, czy było im ciepło. Wszyscy wyglądali niemal identycznie. Jedynie biali dbali o strój, którym podkreślali swoją majętność i pozycję w społeczeństwie.
Norris puściła więc wodze fantazji. Nie mając wzorów stworzyła imitacje. Luźno oparła swoje projekty na modzie z ok. 1850 roku, czyli z okresu 20-30 lat wcześniejszego niż historia życia Solomona Northupa. - Miałam wolną rękę. Reżyser miał tylko jedno życzenie: by wszyscy wyglądali najbardziej realistycznie, jak to tylko możliwe - mówi "Los Angeles Timesowi".
Pobierała próbki gleby i bagien
Najwięcej czasu Norris spędziła nad głównym bohaterem, którego gra Chiwetel Ejiofor. Pojechała do Nowego Orleanu, odwiedziła pięć różnych byłych plantacji w Luizjanie, robiła badania, rozmawiała z mieszkańcami. - Pobierałam nawet próbki gleby i bagien, by brudzić nimi materiały i sprawdzić, jak się niszczą i starzeją. Brzmi dziwnie, ale to było bardzo pomocne - zapewnia.
Dlaczego? Bohater Ejiofora nosił przez 12 lat niewoli łącznie trzy, cztery lub pięć sztuk odzieży, to w nich wykonywał wyczerpującą pracę fizyczną w palącym słońcu. - Starzenie się ubrań było więc kluczowym czynnikiem w konstruowaniu jego "szafy". Ręcznie szyte koszule były barwione w Luizjanie, a potem poddawane niszczeniu: prane, suszone na słońcu, potem znowu prane i suszone, a na końcu mój zespół gniótł je, szarpał, rozciągał i nigdy nie prasował. Aby wyglądały na autentycznie zniszczone - tłumaczy.
Później pomogła też pogoda na planie zdjęciowym. - Było cholernie gorąco. Niestety dla aktorów, bo musieli w tych strojach chodzić po 10 godzin dziennie i udawać, że pracują przy zbieraniu trzciny cukrowej i bawełny. Zmieniali koszule, których mieli po pięć do dyspozycji. Mój zespół je prał i suszył, a ja miałam bardzo trudne zadanie, by utrzymać je w identycznym, stałym stanie zniszczenia i brudu - śmieje się kostiumografka.
Choć najtrudniejsze było ubranie czarnych bohaterów filmu Steve'a McQueena, Norris nie zaniedbała tych białych i wolnych. Efekt? Stworzyła kostiumy, które świetnie pokazują kontrasty między klasami społecznymi, a pięknymi kreacjami podkreśliła dostojność bogaczy. Mimo to nie ma tu miejsca na podziwianie majestatycznych sukni, ale raczej na docenienie precyzji wykonania strojów o prostych krojach.
Dominują luźne, jasne koszule oraz nieco niechlujne marynarki lub kamizele. Większość z nich zaprojektowała sama, ale część znalazła w Londynie, bo w USA nie było np. sukni z tamtej epoki. Niektóre kostiumy znalazła w garderobach teatralnych w Los Angeles, inne wynajęła z Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Buty były importowane z Włoch, tkaniny kupowane we Francji. - To był proces międzynarodowy - podsumowuje Norris.
"Nie będzie występować nago w tym filmie"
Choć przyznaje, że było trudno, nie żałuje, bo jest miłośniczką historii, a filmy kostiumowe są jej pasją. Ma na koncie nowoczesne kino (m.in. długą współpracę z Davidem Lynchem i jedną z nominacji do Oscara za kostiumy do jego "Człowieka słonia"), ale nie ciągnie jej do współczesnych opowieści. - Są dla mnie bardzo nudne. Bo nie lubię chodzić tak po prostu na zakupy - puszcza oko dziennikarzowi "New York Timesa".
Jest też inny powód: próżni celebryci, dla których wizerunek medialny jest ważniejszy od talentu. Wie, co mówi, bo zaczynała w latach 60. W 1978 roku z filmem Terence'a Malicka "Niebiańskie dni" zdobyła swoją pierwszą nominację do Oscara, pracowała też m.in. przy filmach "Człowiek z blizną", "Victor Victoria", "2010: Odyseja kosmiczna" i "Blue Velvet" oraz przy serialu "Twin Peaks", za co dostała nagrodę Emmy. Od tamtej pory w Hollywood zmieniło się niemal wszystko.
- Praca się opóźnia, bo teraz aktorzy nie odbierają telefonu. Nawet, jak uda się do niego zdobyć numer i zostawić wiadomość, oddzwoni nie on, ale jego agent. A na końcu i tak pada sakramentalne zdanie: "On nie będzie występować nago w tym filmie" - Norris nie ukrywa irytacji.
Ale największa zmiana jest inna. - To pieniądze. Budżety są dużo mniejsze. A przez to krótszy jest czas na pracę. Aby przygotować kostiumy, jak np. te do "Zniewolonego", kiedyś miałabym dwanaście tygodni, jeśli nie więcej, a teraz mam siedem i dużo mniejszą pomoc, bo zespół jest mniejszy. Teraz jest trudniej zrobić coś naprawdę dobrego - ocenia.
Mimo to udało się. Kostiumy do "Zniewolonego" dały jej szóstą szansę na Oscara w karierze, choć dotąd statuetki nie zdobyła żadnej. Czy uda się tym razem? Odpowiada z przekąsem: - Tego się nigdy nie wie. W tym roku jest "Wielki Gatsby", a Akademia kocha swoje cekiny.
Najlepsze filmowe kostiumy Patricii Norris:
Nominacje w kategorii "Najlepsze kostiumy":
- "American Hustle" - Michael Wilkinson - "Wielki mistrz" - William Chang Suk Ping - "Wielki Gatsby" - Catherine Martin - "The Invisible Woman" - Michael O'Connor - "Zniewolony" - Patricia Norris
Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2014. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 2 na 3 marca.
Autor: Agnieszka Kowalska\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fox Searchlight