Magda Gessler zawitała do Sosnowca, by uratować świecącą pustkami włoską restaurację "Magiliana", w której serwowane jedzenie nie miało jednak wiele wspólnego z Włochami.
Marcin, zawodowy kierowca, często odwiedzał Włochy. W Neapolu zachwyciły go pizzerie i sprawność, z jaką pracowali w nich i podawali dania Włosi. Marzył, że kiedyś sam będzie właścicielem podobnego lokalu. Zapał Marcina i jego wizje posiadania włoskiej pizzerii z prawdziwego zdarzenia przekonały również jego życiową partnerkę, Iwonę.
Kiedy tylko pojawiła się możliwość zakupu wolnostojącego budynku na jednym z osiedli Sosnowca, podjęli decyzję bardzo szybko. Kredyt zaciągnęli wspólnie. Restauracja została nazwana tak, jak jedna ze stacji metra w Rzymie - Magiliana, którą Marcin zapamiętał ze swoich podróży.
Problemy z kredytem
Niestety, stworzenie włoskiej pizzerii okazało się trudniejsze, niż wydawało się na początku. Magiliana na co dzień świeciła pustką, goście pojawiali się sporadycznie, a co za tym idzie, pieniądze w kasie również. Coraz trudniej było też udźwignąć ratę kredytu. Marcin przez jakiś czas spłacał kwoty mniejsze, niż powinien, dlatego odsetki narastały w zastraszającym tempie. W końcu musiał skorzystać z pomocy finansowej ojca, który na emeryturze był zmuszony wrócić do pracy, aby wspomóc syna.
Marcin nie miał pojęcia, co w jego restauracji jest nie tak, jak być powinno i dlaczego nie odwiedzają go klienci. Jak przyznawał, jest mu wstyd, że wciąż jest zależny od pomocy ojca i swojej partnerki.
Zrozpaczony restaurator z Sosnowca poprosił o pomoc Magdę Gessler.
Autor: azb//now / Źródło: Kuchenne Rewolucje