Trzeba nie kombinować, tylko zdecydowanie to powiedzieć, że to jest próba sabotażu i wywrócenia nie tylko sceny politycznej, ale polskiej gospodarki - powiedział w "Jeden na jeden" profesor Marek Belka, były premier oraz były szef Narodowego Banku Polskiego, odnosząc się do zapowiedzi Karola Nawrockiego. Jak wyliczyła piątkowa "Rzeczpospolita" mają one kosztować nawet 125 mld zł.
Marek Belka w rozmowie na antenie TVN24 skrytykował populizm gospodarczy nowego prezydenta, wskazując, że strategia "ucieczki do przodu", czyli konkurowania z PiS-em i Konfederacją na populistyczne obietnice jest nieskuteczna.
- Nikogo się w ten sposób nie przekona, a już się traciło w tych wyborach parlamentarnych część elektoratu - przekazał.
Gospodarcze propozycje Nawrockiego wymierzone w rząd
Zamiast tego proponuje zdecydowane działania i jasną komunikację - Cokolwiek nie możemy zrobić, to robimy tylko szybciej, bardziej zdecydowanie, co się części elektoratu będzie bardzo podobało - dodał.
Profesor Belka podkreślił, że oczekuje od rządu Donalda Tuska odrzucenia populistycznych propozycji, takich jak te Karola Nawrockiego, które według "Rzeczpospolitej" kosztowałyby nawet 125 miliardów złotych rocznie. - Trzeba nie kombinować, tylko zdecydowanie to powiedzieć, że to jest próba sabotażu i wywrócenia nie tylko sceny politycznej, ale polskiej gospodarki - stwierdził.
"Dajemy coś, ale czyimś kosztem"
Odpowiadając na argumenty opozycji, że Tusk "nie chce dać" rodzinom ulg, takich jak zerowy VAT czy wyższa kwota wolna od podatku, Belka uważa, że Polacy są już uodpornieni na takie hasła.
- Tylko myślę, że znaczna część ludzi w Polsce już jest uodporniona na takie argumenty, że nie ma czegoś takiego jak brak pieniędzy. Bo przecież to jest inflacja. Trzeba mówić wyraźnie, jakie są koszty inflacji. Bo koszty inflacji to są zabójczo wysokie stopy procentowe, które powodują, że młodzi ludzie nie mają dostępu do kredytu hipotecznego i do nowego mieszkania. To trzeba jasno powiedzieć. Dajemy coś, ale czyimś kosztem - zwrócił uwagę rozmówca.
Inflacja w Polsce ustępuje
Belka pozytywnie ocenił obniżki stóp procentowych przez NBP, podkreślając, że "inflacja ustępuje i to bardzo wyraźnie".
Kluczowe jego zdaniem jest mówienie prawdy o stanie finansów państwa. - Nie ma innego wyjścia - stwierdził, ostrzegając przed ryzykiem kryzysu gospodarczego. - Śnieżna kula długu publicznego już została uruchomiona - dodał.
Podkreślił, że koszt obsługi długu publicznego w Polsce jest bardzo wysoki, co wynika z między innymi z posiadania własnej waluty. - Zamiast stóp procentowych 2 procent, mamy stopy procentowe bliskie 6 procent. W związku z tym koszty obsługi tego długu dzisiaj są takie, jakbyśmy nie mieli długu publicznego 60 procent PKB tylko 150 procent - ocenił.
Zapytany o to czy Polskę stać na obniżenie podatków odparł, że obecnie nie jest to możliwe. - Oczywiście, że nie. Nie stać nas również na zwiększenie wydatków. Także jak ktoś dzisiaj mówi o obniżaniu podatków, no to popełnia sabotaż po prostu. Dzisiaj jest taka sytuacja gospodarcza, że nie mamy możliwości takich działań - wyjaśnił.
Ryzykowny podatek katastralny
Na temat podatku katastralnego wypowiedział się ostrożnie, podkreślając, że jest to ryzykowny krok. - Mieszkanie przynosi zysk wtedy, kiedy jest albo wynajmowane, od tego jest podatek, albo kiedy jest sprzedawane, też jest podatek. Natomiast jak stoi, rzeczywiście jest pytanie, czy to nie jest optymalny sposób lokowania naszych pieniędzy w Polsce - przekazał.
- Ja wiem tylko, że próba dotknięcia tego jest bardzo ryzykowna i to nie tylko politycznie, ale także merytorycznie. Można bardzo wiele popsuć. Ale ja nie jestem ani przeciwnikiem, ani zwolennikiem. Ja myślę, że to jest bardzo trudna sprawa - dodał.
Krytyka euro "szkodliwa i niewłaściwa"
Pytany o podatek od nadmiernych zysków banków, Belka zwrócił uwagę, że taki podatek już istnieje, choć jest "źle skonstruowany".
Belka skrytykował też wypowiedzi Karola Nawrockiego przeciwko euro, uznając je za "szkodliwe i niewłaściwe". - Uważam, że jest to szkodliwe, niewłaściwe dla prezydenta. To nie jest jego biznes, żeby się w tej sprawie wypowiadać - podsumował.
Ile kosztują propozycje Nawrockiego?
Łącznie koszty realizacji propozycji nowego prezydenta mogą sięgać od 54 mld zł do nawet 125 mld zł - wynika z szacunków "Rzeczpospolitej".
Gazeta przypomina, że w piątek Karol Nawrocki zaprezentuje jeden z projektów ustaw, wchodzący w skład "pancerza podatkowego". Prawdopodobnie, jak podnosi, będzie to propozycja obniżki VAT z 23 do 22 proc. lub wprowadzenia zerowego PIT dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci.
Zdaniem "Rz", choć obniżka podstawowej stawki VAT o 1 pkt proc. nie wydaje się radykalną zmianą, to "dla budżetu państwa oznaczałaby ubytek dochodów o około 15 mld zł, czyli o ok. 5 proc.".
Jak czytamy, "obecnie stawką 23 proc. objęta jest duża grupa towarów, choćby takie jak sprzęt AGD i RTV, odzież, kosmetyki, samochody, także paliwa, energia czy telekomunikacja".
Z kolei zerowy PIT dla rodzin wychowujących co najmniej dwoje dzieci "mógłby przynieść ubytek między 13 mld zł a 29 mld zł".
Autorka tekstu podnosi, że z tym pomysłem ściśle wiąże się też druga propozycja prezydenta, jeśli chodzi o zmiany w systemie PIT, czyli "podniesienie drugiego progu podatkowego z obecnych 120 tys. zł do 140 tys. zł", a według jej wyliczeń "koszty tego rozwiązania szacuje się na ok. 8,5 mld zł rocznie".
Dziennik podkreśla także, iż prezydent jest także za tym, aby znieść 19-proc. podatek Belki od dochodów Polaków z tytułu odsetek uzyskiwanych z lokat bankowych i obligacji skarbowych czy dochodów ze sprzedaży akcji – według wyliczeń gazety w 2024 r. budżet uzyskał z tego podatku 10,6 mld zł.
Gdyby Karol Nawrocki, jak kiedyś wskazywał, "pomógł rządowi" w dotrzymaniu jego obietnicy wyborczej, czyli podwojeniu kwoty wolnej od podatku z 30 tys. zł do 60 tys. zł, kosztowałoby to budżet aż 55,9 mld zł.
"Rzeczpospolita" przypomina także obietnice prezydenta dotyczące zmiany w systemie waloryzacji emerytur, tak by podwyżka wynosiła co najmniej 150 zł i była zawsze powyżej inflacji. To kolejne nawet 7 mld zł rocznie.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Wojtasik