W czasach jej największych sukcesów nazywano ją "polską Marilyn Monroe". Stała się najpopularniejszą aktorką filmową w PRL, pokoleniową idolką. Mężczyźni tracili dla niej głowę za sprawą "obłędnego biustu, szalenie zgrabnych nóg i najpiękniejszego uśmiechu". Miała charyzmę, talent, seksapil. I dramatyczny życiorys. Dziś mija 5. rocznica śmierci Elżbiety Czyżewskiej.
Aktorstwo było dla niej czymś więcej niż zawodem, czy nawet pasją. Było całym życiem. W zrealizowanym przez Marię Konwicką i Kingę Dębską dokumencie "Aktorka", sama mówi o sobie: "Mogę udawać słonia, konia, kogokolwiek, ale ja muszę grać".
To na niej wzorowała się wielka Meryl Streep, pracując nad główną rolą w filmie "Wybór Zofii" Alana Pakuli, za którą dostała swojego drugiego Oscara. Do dziś amerykańska gwiazda wspomina Czyżewską jako najbardziej fascynującą aktorkę, jaką spotkała w swoim życiu.
Elżbieta Czyżewska wyjechała z kraju w 1968 roku, u szczytu kariery, stawiając ponad wszystko uczucie do męża - Davida Halberstama, amerykańskiego dziennikarza wyrzuconego z Polski za sprawą krytycznego tekstu o Gomułce. W Ameryce, choć pojawiała się w drugoplanowych rolach w filmach wielkich reżyserów, z uwagi na obcy akcent nie dostała już nigdy roli na miarę swojego talentu. Realizowała się głównie w teatrze, grając na scenach Off-Broadway.
Pokoleniowa idolka
Urodziła się w Warszawie 14 maja 1938 roku. Jej ojciec zginął podczas II wojny światowej. W życiorysie miała roczny pobyt w domu dziecka w Konstancinie, dokąd oddała ją matka, nie radząc sobie z obowiązkami.
W 1960 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Znany pisarz Janusz Głowacki, z którym była na jednym roku wspominał, że już na studiach wyróżniała się szczególnym talentem.
Pierwszą rolą filmową Czyżewskiej była postać Renaty w filmie Stanisława Barei "Mąż swojej żony" (1960), Z Bareją, z którym się poznała się podczas wakacji na Mazurach, zrealizowała jeszcze inną popularną komedię "Żona dla Australijczyka", w której była tancerką "Mazowsza" oraz "Małżeństwo z rozsądku" , gdzie u jej boku grali Daniel Olbrychski i Bohdan Łazuka.
Wkrótce z sukcesem zagrała w głośnych komediach wojennych: "Giuseppe w Warszawie" Stanisława Lenartowicza - jako działaczka antyhitlerowskiego podziemia oraz "Gdzie jest generał..." Tadeusza Chmielewskiego, gdzie była rosyjską służbistką Marusią, która kieruje ciężarówki na Berlin i przed bitwą postanawia przypilnować piwnicy z winem.
Po tych filmach Elżbieta Czyżewska stała się najpopularniejszą aktorką w PRL. Była ulubienicą publiczności, a nawet pokoleniową idolką. Wielu pisało o jej charyzmie i sex appealu. W latach 1963-64 otrzymywała Srebrne Maski w plebiscycie "Expressu Wieczornego" na najpopularniejszych aktorów telewizyjnych. W roku 1965 dostała najcenniejszą - Złotą Maskę.
Agnieszka Osiecka, jej bliska przyjaciółka z tego okresu, tłumaczyła, że mężczyźni tracili dla niej głowę za sprawą "obłędnego biustu, szalenie zgrabnych nóg i najpiękniejszego uśmiechu, jaki w życiu widziałam".
Polska Marilyn Monroe
Gdy już wepchnięto ja do szuflady z napisem "aktorka komediowa", pojawiły się propozycje ról dramatycznych, w filmach uznanych reżyserów.
Ten najważniejszy etap swojej twórczości przed wyjazdem z kraju zaczęła od niewielkich ról w filmach Jerzego Skolimowskiego, swojego pierwszego męża. W "Rysopisie" wcieliła się w trzy postacie, partnerując reżyserowi. Małżeństwo rozpadło się, pozostał owoc ich artystycznego porozumienia.
Rok później (1965) Czyżewska stworzyła bodaj swoją najważniejszą kreację w "Niekochanej" Janusza Nasfetera. Ta opowieść o wielkiej namiętności Żydówki Noemi i Polaka - studenta ASP, którą niszczy i unieszczęśliwia zaborczość kobiety, sukces zawdzięcza właśnie roli Czyżewskiej. "Głęboko przemyślana, gęsta ekspresja Czyżewskiej pozwoliła przenikliwie opowiedzieć o wielkiej miłości i tragedii odrzucenia" - pisał po premierze Krzysztof Demidowicz.
Ale aktorka nie ograniczała się do filmu. W latach 1961-1966 była na stałe związana z warszawskim Teatrem Dramatycznym. Współpracowała z Ludwikiem René, który wtedy reżyserował sztuki autorów zachodnich - Bertolta Brechta, Jean-Paula Sartre'a, Arthura Millera. I właśnie w autobiograficznej sztuce tego ostatniego "Po upadku", gdzie grała Maggie - postać była pastiszem Marilyn Monroe - stworzyła kolejną niezapomnianą rolę. Na premierze obecny był sam Miller, który w drodze powrotnej ze Związku Radzieckiego, specjalnie pojawił się w Warszawie, by ją obejrzeć. Po przedstawieniu gratulował Czyżewskiej kreacji. To właśnie wtedy ochrzczono aktorkę mianem "polskiej Marilyn Monroe".
Na premierze tej sztuki poznała mężczyznę, który miał na zawsze odmienić jej życie. Był nim korespondent dziennika "The New York Times" David Halberstam, wówczas świeżo upieczony laureat Pulitzera za artykuł potępiający elitę rządzącą Wietnamem Południowym. Publicysta zjednał sobie sympatię komunistycznych władz Polski, ale i warszawskiej bohemy artystycznej. Czyżewska została jego żoną. Okazał się największa miłością jej życia. Nic nie zwiastowało dramatu.
"Wszystko na sprzedaż"
Przychylność władz skończyła się dwa lata później, gdy Halberstam opublikował w "New York Timesie" artykuł krytykujący Władysława Gomułkę.W jednej chwili zyskał status osoby niepożądanej i został zmuszony do wyjazdu. Ofiarą nagonki padła także jego żona, na którą zaczęto pisać donosy i atakować ją w mediach. Zbliżał się rok 1968, a ona była żoną "wroga" i to wroga żydowskiego pochodzenia.
W tygodniku "Walka Młodych" ukazał się paszkwil, którego autorzy atakowali Czyżewską, pytając: "Dlaczego nasza wybitna, polska przecież aktorka, zdradza nasze żywotne, polskie interesy? Czyżby tak ją otumanił zielony kolor amerykańskich banknotów? Aktorkę, która wszystko zawdzięcza Polsce Ludowej, a która tak niegodnie obraża nas wszystkich".
Czyżewska spakowała się i dołączyła do męża, nie wiedząc wtedy, że wyjeżdża na zawsze. Zwłaszcza że po kilku miesiącach przyjechała do Polski na zaproszenie Andrzeja Wajdy, by zagrać w filmie "Wszystko na sprzedaż".
Jej przyjazdowi towarzyszyły protestacyjne listy do reżysera. Wajda pozostał jednak nieugięty.
Akcja filmu toczy się wokół motywu poszukiwań zaginionego bez wieści aktora, który nie zjawia się na planie. Czyżewska zagrała jego żonę Elę. W zamyśle miała to być opowieść o Zbigniewie Cybulskim, który zginął tragicznie w 1967 roku, wskakując do odjeżdżającego pociągu. Tyle że obraz zmienił się w osobisty, autobiograficzny film Wajdy, porównywany do "Osiem i pół" Felliniego. Czyżewska znów dała popis wielkiego talentu, ale wyjeżdżała z Polski z ulgą.
Niespełniony "American dream"
Po opuszczeniu kraju zamieszkała z mężem w Nowym Jorku. Mimo zapewnień Halberstama, że zdoła zaistnieć za oceanem, nie udało się jej kontynuować kariery aktorskiej na takim poziomie, jak w Polsce, gdzie była gwiazdą pierwszej wielkości. Pojawiała się w charakterystycznych, niewielkich rolach. W 1969 roku zagrała na przykład w filmie "Putney Swope" popularnego wtedy Roberta Downeya, Sr. Przychodziły propozycje, nie takie jednak, o jakich marzyła.
W 1977 roku rozpadło się jej małżeństwo z Halberstamem, co bardzo przeżyła. Nie umiała walczyć o alimenty, o wspólny majątek. Została bez pieniędzy. Popadła w alkoholizm, przestała sobie radzić z życiem, którego nie ułożyła już na nowo. O jasnych i ciemnych stronach życia wybitnej artystki wiele mówi fascynująca biografia pióra Izy Komendołowicz pt. "Elka".
Talent i uroda nie okazały się wystarczającym wabikiem dla zamkniętej w anglojęzycznym kręgu Ameryki. Wyraźny, wschodnioeuropejski akcent, był ograniczeniem, którego nigdy nie udało się pokonać.
Skupiła się na rolach w teatrze, tzw. Off-Broadwayu. I tu pokazała. na co ją stać. Zdobyła m.in. prestiżową OBIE Award za rolę w sztuce "Crowbar" Maca Wellmana. Grała w "Polowaniu na karaluchy" Janusza Głowackiego, a potem w "Antygonie w Nowym Jorku" tego samego autora. Zagrała także w Yale Repertory Theatre w "Biesach" Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy. To tu zobaczyła ją Meryl Streep i - zafascynowana grą Czyżewskiej - poprosiła ją o lekcje. Wyuczony polski akcent (w "Wyborze Zofii" Streep grała Polkę), a nawet naśladowanie ruchów Czyżewskiej, stały się fundamentem dla oscarowej roli amerykańskiej gwiazdy. Sama Czyżewska nigdy nie wykorzystywała tej historii dla własnego "publicity". Słynęła z tego, że potrzebującym udzielała bezinteresownej pomocy.
W 1982 roku w mieszkaniu Czyżewskiej pojawiła się z prośbą o taką pomoc młoda, urodziwa Joanna Pacuła. Czyżewska bezinteresownie wspierała ją finansowo i pomagała w karierze, przedstawiała ludziom z branży, załatwiała agentów. Pacuła otrzymała rolę w głośnym "Parku Gorkiego" (1984), a potem nominację do Złotego Globu. Przyjaźń obu aktorek zakończyła się gwałtownie. Pacuła wyjechała do Los Angeles, kobiety nie kontaktowały się ze sobą nigdy więcej. Przyjaciel Czyżewskiej - Jan Kott - podsumował to po latach: "Amerykański styl życia to tylko brać. To pragmatyczne społeczeństwo, okrutne. Elka nigdy taka nie będzie. Ona wszystko rozdaje".
Kiedy Jurek Bogajewicz realizował film "Anna", nawiązujący do spotkania Czyżewskiej i Pacuły, ta pierwsza miała zagrać w tej produkcji główną rolę. Nieporozumienia z producentami zmusiły ją jednak do rezygnacji. W tytułowej roli ostatecznie wystąpiła Sally Kirkland, która otrzymała za nią nominację do Złotego Globu i Oscara.
Między Ameryką i ojczyzną
Z czasem Czyżewska coraz częściej przyjeżdżała do Polski na zaproszenie kolejnych reżyserów. M.in. w 1987 roku zagrała świetną rolę w filmie "Kocham kino" Piotra Łazarkiewicza, za który dostała nagrodę aktorską. Później oglądaliśmy ją także w "Szczurze" Jana Łomnickiego, "Debiutantce" Barbary Sass-Zdort, a także w "Samotności w sieci" Witolda Adamka.
Przybyło też propozycji za oceanem, choć w większości były to niewielkie role. Czyżewska pojawiła się w obrazie "Stracone lata" Sidneya Lumeta, ale i w "Niewłaściwym miejscu" Louisa Yansena, gdzie w pierwszoplanowej roli stworzyła świetną kreację polskiej emigrantki. Skromny, kameralny film przeszedł jednak niezauważony.
W 1990 roku aktorka zagrała w głośnej "Pozytywce" Costy-Gavrasa z Jessicą Lange w głównej roli. a w 1996 roku u boku Jeanne Moreau w komedii "I Love You, I Love You Not".
Pojawiła się również w odcinku kultowego serialu "Seks w wielkim mieście", w roli seksuolożki, nieco nawiedzonej doktor Shapiro. Przed śmiercią gościnnie zawitała na plan innego głośnego serialu z Glenn Close - "Układy".
Kiedy w 1997 roku zasiadała w jury festiwalu w Gdyni, pytana o powrót do kraju kręciła głową przecząco, choć ze smutkiem. - W Nowym Jorku czuję się wolnym człowiekiem - zapewniała. Odstawiła alkohol, ale wciąż paliła takie ilości papierosów, że nosiła z sobą własną popielniczkę. Zachorowała na raka krtani. Zmarła 17 czerwca 2010 roku w New York Presbyterian Hospital na Manhattanie, w wieku 72 lat.
Dziennik "The New Jork Times" w artykule o niej, chwaląc wielki, niewykorzystany przez kino amerykańskie talent, nazwał ją "królową bez kraju".
Rodzina aktorki zdecydowała o sprowadzeniu jej prochów do Polski. Elżbieta Czyżewska została pochowana w Alei Zasłużonych na Powązkach, niedaleko grobu Tadeusza Łomnickiego.
Autor: Justyna Kobus//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Kinematografii w Łodzi