"Współpracowałem z wyrażającymi na to zgodę dorosłymi kobietami, które miały pełną świadomość natury prac. Nigdy nikogo nie zmuszałem do czegoś, czego nie chciał zrobić" - broni się sławny fotograf Terry Richardson, po tym, jak kilka modelek zarzuciło mu molestowanie seksualne. Amerykanin, znany ze zdjęć ocierających się o pornografię, twierdzi, że oskarżenia są fałszywe i nazwał je "polowaniem na czarownice".
"Zaczął od wsadzenia mi kciuka do ust. Potem kazał ściągać ubrania. Nie pamiętam, czy zaczął mnie molestować już wtedy, czy gdy leżeliśmy na sofie. Musiałam trzymać górę od jego spodni, gdy jego penis był na wierzchu. W pewnym momencie kazał wypiąć mi tyłek, a ja poczułam, że zaczął go lizać. Asystentka wciąż robiła zdjęcia. Sytuacja zaostrzała się z minuty na minutę. Żadne z zachowań nie było prowokowane przeze mnie" - sesję sprzed 5 lat w studiu fotografa w Nowym Jorku relacjonuje 24-letnia modelka Charlotte Wheeler.
I dodaje: "W końcu wycofał się i nadal zachowywał tak, jakby nic się nie stało. Spytał, czy mam chłopaka. Gdy potwierdziłam, zaczął mnie przepraszać i wyjaśniać, że zawsze pyta o to na początku sesji. Kilka dni później zaproponował mi zapuszczenie włosów łonowych na wyjazd z nim, jego asystentką oraz trójką innych dziewczyn".
"To tak naprawdę seksualny maniak"
Tak modelka wspomina współpracę z Terrym Richardsonem, fotografem mody i portrecistą gwiazd. Amerykanin, który jest synem znanego fotografa mody Boba Richardsona, zdobył sławę w latach 90. dzięki rozpoznawalnemu stylowi. Spontaniczność i kompletny brak zahamowań - to uderza z każdego jego zdjęcia. Jego fotografie są bardzo odważne, ocierające się wręcz o pornografię. A ich autor często oskarżany jest o seksualne nadużycia w swoich pracach. Mówi się o nim, że nic nie jest dla niego zbyt wulgarne. Że nie ma dla niego tematów tabu. Prowokuje i bulwersuje i to jemu przypisuje się stworzenie w fotografii tzw. "porno szyku".
Na wielu zdjęciach sam pojawia się w pełnym negliżu, chętnie eksponując penisa i wymowny tatuaż wokół pępka "Punkt G", a modelki przedstawia głównie w wyuzdanych pozach. Nawet zdjęcia gwiazd - m.in. Lady Gagi, Madonny, Emily Ratajkowski, Kate Moss, Jareda Leto - należą do najodważniejszych w branży.
Był też portrecistą Baracka Obamy, Rihanny i Beyonce, nakręcił kontrowersyjny teledysk Miley Cyrus "Wrecking Ball", wydał album "Terryworld" opisywany jako "zbiór portretów porno". Ma na koncie współpracę z najważniejszymi markami w branży, m.in. Gucci, Tom Ford, Levi's, Chloe, YSL i Miu Miu oraz magazynami mody "Vogue" i "Harper's Bazaar".
Wraz z sukcesami zaczęły się pojawiać pogłoski, że Richardson molestuje swoje modelki, wykorzystując ich brak doświadczenia i nadzieję na zrobienie szybkiej kariery. Zaczęła o tym mówić nie tylko Wheeler, ale i Jamie Peck, która oskarżyła fotografa, że kazał jej dotykać jego genitaliów.
Inna, która nie chciała podać nazwiska, też dołączyła do tych oskarżeń: "Kilka tygodni temu zaczęło się pojawiać wiele artykułów na temat zachowania Richardsona, które były bardzo niejasne. Dlatego chcę powiedzieć, że to nie są tylko plotki. Ja mam takie same doświadczenia z pierwszej ręki".
Gdy oskarżenia upubliczniły dwie inne modelki związane z ważną organizacją Model Alliance - Sara Ziff i Alise Shoemaker - tematem zainteresowały się nie tylko amerykańskie media. I rozpętała się burza.
- Kazał mi się rozebrać do naga już na castingu, a podczas sesji zmuszał do zachowań, które prawo określa mianem "innych czynności seksualnych". Terry Richardson to tak naprawdę seksualny maniak, który aparatem posługuje się tylko po to, by wykorzystać tego, kogo akurat fotografuje - oskarżyły 48-letniego fotografa.
"Współpracowałem z wyrażającymi na to zgodę dorosłymi kobietami"
Richardson dopiero po kilkunastu dniach milczenia postanowił zabrać głos. W oświadczeniu dla "New York Post" napisał, że oskarżenia są fałszywe i że to pełne nienawiści oszczercze opowieści. "Zdecydowałem się ignorować cykl plotek w internecie i fałszywych oskarżeń przeciwko mnie. Czułem, że odpowiedź na nie byłaby zdradą mojej pracy i siebie samego. Kiedy teraz te zarzuty powróciły, zwłaszcza błędne i zniekształcone, stały się niczym więcej niż emocjonalnie naładowanym polowaniem na czarownice" - oświadczył.
W internecie pojawiła się petycja podpisana przez 25 tys. osób wzywająca znane marki, by przestały zatrudniać Richardsona jako "domniemanego sprawcę przestępstwa seksualnego".
Do tego też się odniósł: "Współpracowałem z wyrażającymi na to zgodę dorosłymi kobietami, które miały pełną świadomość natury tych prac. Nigdy nie wykorzystałem oferty pracy lub groźby, by zmuszać kogoś do czegoś, czego nie chciał zrobić".
Autor: am/jk / Źródło: New York Post, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: David Webb