- Justin Timberlake wystąpił w Rumunii podczas festiwalu Electric Castle.
- Występ opóźnił się z powodu ulewy o 45 minut.
- Według fanów więcej śpiewały chórki i publiczność niż sam artysta, a schodząc ze sceny piosenkarz nawet się nie pożegnał.
W sieci pojawia się coraz więcej komentarzy dotyczących występu amerykańskiej gwiazdy na festiwalu Electric Castle w Rumunii. Koncert z 17 lipca, zaplanowany na 22.30, opóźnił się o 45 minut z powodu ulewy. W końcu Justin Timberlake pojawił się na scenie z ręcznikiem na szyi. - Zawsze tu tak pada latem? - spytał. - Moglibyście sprawić, że dla mnie przestanie lać?
Sam występ, na który fani czekali w deszczu wiele godzin, został znacznie skrócony. Niesmak wywołało też to, że zdaniem fanów Timberlake "udawał, że śpiewa" i "wcale nie miał ochoty tam być" - to tylko niektóre cytaty z komentarzy w social mediach. Jak podaje rumuńskie Radio Impuls, piosenkarz "nie wszedł w interakcję z publicznością", a użytkownicy komentowali, że "koncert był żałosny", "publiczność śpiewała więcej niż on (Timberlake)".
"Panie Justinie Timberlake, absolutne rozczarowanie"
Jedna z fanek, Amelissa, której nagranie stało się popularne w internecie, wracając z koncertu w płaszczu przeciwdeszczowym, komentowała: "Panie Justinie Timberlake, absolutne rozczarowanie. (...) Zaśpiewałeś jakieś pięć słów w każdej piosence. Miałeś na sobie okulary i kapelusz. Chłopaku, ludzie przyjechali tu, żeby cię zobaczyć, i nie widzieliśmy cię, byłeś zakryty. To brak szacunku dla publiczności, więc wyszłam, podobnie jak wiele osób. Ty wciąż tam śpiewasz".
Radio Impuls podaje, że mimo to część osób dobrze bawiła się pod sceną i była zachwycona wykonaniem popularnych utworów, takich jak "Mirrors" czy "Cry Me a River". Stacja cytuje opinie, że "warto było cierpieć dla tych czterech piosenek" i że to "prawdziwy artysta, prawdziwa muzyka". Zwrócono jednak uwagę, że Timberlake nagle opuścił scenę, nie żegnając się z fanami, co dla wielu osób było oznaką brak szacunku i źródłem rozczarowania.
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/IMAGO