Nie ma zgody na stację narciarską. Ważniejsze są rysie i wilki

Nieczynny wyciąg narciarski w Szczawniku
Muszyna (Małopolska)
Źródło: Google Earth
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie nie zgodziła się na budowę stacji narciarskiej w Szczawniku niedaleko Muszyny. Okolice nieczynnego dawnego wyciągu są bowiem ważnym siedliskiem rysia i wilka. Burmistrz nazywa decyzję "absurdem ochrony przyrody". RDOŚ odpowiada, że inwestycja jest potężna, a korzyści turystyczne są "nieporównywalne do strat" w środowisku.
Kluczowe fakty:
  • W okolicach planowanej inwestycji odnotowano m.in. obecność samicy rysia z młodymi i 45 śladów drapieżników.
  • Choć samorząd zwraca uwagę, że w tym samym miejscu wcześniej był już wyciąg, zdaniem RDOŚ skala postulowanej stacji jest znacząco większa. Zdaniem urzędników inwestycja wpłynęłaby negatywnie na chroniony obszar Natura 2000.
  • Burmistrz Muszyny ubolewa, bo stacja miała przyciągnąć turystów i zapewnić miejsca pracy. Blokadę ze strony RDOŚ nazywa "reżimem ochrony środowiska".

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Krakowie wydała negatywną decyzję środowiskową, blokując wartą ponad 100 mln zł inwestycję narciarską Polskich Kolei Linowych (PKL) w Szczawniku (woj. małopolskie).

Burmistrz o "absurdzie" ochrony przyrody

– Dyrektor RDOŚ nie pozwolił na realizację kompleksu narciarskiego, mimo że miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego na to zezwala. To miejsce miało już wcześniej wyciągi narciarskie. Jak to mamy rozumieć? –pyta burmistrz Muszyny Jan Golba. – Jeśli państwo rezygnuje z inwestycji za ponad 100 milionów w regionie, który żyje wyłącznie z lecznictwa i turystyki, to oznacza, że stać nas na luksus stagnacji. To koszmarna decyzja - ocenia burmistrz Golba.

Nieczynny wyciąg narciarski w Szczawniku
Nieczynny wyciąg narciarski w Szczawniku
Źródło: PKL

Podkreśla, że teren, na którym planowano inwestycję, został wcześniej odkupiony od niemieckiego właściciela. Obecnie należy do Polskich Kolei Linowych (PKL), które zamierzały zagospodarować jedynie część nieruchomości, pozostawiając resztę przyrodzie, jako przykład zrównoważonego rozwoju.

– To była szansa dla młodych ludzi, by nie wyjeżdżali za granicę. Stacja narciarska to nie tylko wyciągi – to praca, usługi, nadzieja na przyszłość – zaznacza Golba. – Tymczasem RDOŚ tworzy kolejne otuliny rezerwatów tam, gdzie już są budynki, a inwestorzy, w tym hotelarze, nie mogą nic zrobić. To jest jakiś absurd ochrony przyrody, który działa przeciwko ludziom – wytyka.

RDOŚ: to nie reaktywacja

RDOŚ w Krakowie poinformowała, że decyzja została podjęta na podstawie rocznej inwentaryzacji przyrodniczej, z której wynika, że teren inwestycji jest ważnym siedliskiem rysia i wilka oraz korytarzem migracyjnym dla dużych drapieżników. Odnotowano m.in. obecność samicy rysia z młodymi i 45 śladów drapieżników.

Zdaniem RDOŚ skala i zakres inwestycji - całoroczny ośrodek turystyczny - oznaczałyby utratę siedlisk i stworzenie fizycznej bariery w korytarzu ekologicznym. Oznaczałoby to znacząco negatywny wpływ na obszar Natura 2000 – wyjaśnił RDOŚ.

Nieczynny wyciąg narciarski w Szczawniku
Nieczynny wyciąg narciarski w Szczawniku
Źródło: PKL

RDOŚ zaznaczyła, że w analizie uwzględniono także argumenty gospodarcze, ale uznała, że "korzyści jakie mogłaby przynieść planowana inwestycja w zaproponowanym zakresie i skali są nieporównywalne do strat jakie w wyniku jej realizacji poniesie środowisko przyrodnicze". W oświadczeniu podkreślono też, że planowana inwestycja nie byłaby jedynie "reaktywacją dawnego ośrodka", ale znaczącą rozbudową – inwestor sam uznał mniejszą wersję projektu za nierentowną.

"Należy pamiętać, że w interesie publicznym jest nie tylko realizacja inwestycji, ale także ochrona przyrody, która jest dobrem wspólnym. Rozwój infrastruktury turystycznej, jak każda inwestycja, powinien być zrównoważony i uwzględniać istniejące już w obrębie obszarów chronionych zagospodarowanie turystyczne" – dodała RDOŚ.

Zapytana o możliwość kompromisu, dyrekcja wskazała, że ewentualne zmniejszenie skali inwestycji mogłoby otworzyć drogę do dalszych rozmów. Inwestor jednak takiego wariantu nie zaproponował.

Burmistrz Golba, a zarazem prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych nie kryje rozczarowania. - Mieszkańcy szykowali się na tę inwestycję od lat. Plan miejscowy, przygotowania, sprzedaż terenu, rozmowy - to wszystko poszło na marne. A wilki mamy już wszędzie - twierdzi. - My nie mamy przemysłu, nie mamy deweloperów. Mamy tylko turystykę. I nie możemy z niej korzystać, bo reżim ochrony środowiska nas blokuje - podsumowuje.

W lipcu 2023 r. PKL zapowiadały przejęcie terenów dawnego ośrodka narciarskiego w Szczawniku. 167 hektarowy teren został odkupiony od obywatela Niemiec, który w latach 90. skupił grunty od likwidowanej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Następnie grunty te przejął jego spadkobierca. Grupa PKL, która planowała inwestycje w ramach spółki z gminą Muszyna, zamierzała zainwestować w pierwszym etapie 75 mln zł m.in. w budowę kolei krzesełkowych, wyciągów, zjeżdżalni, infrastruktury gastronomicznej i turystycznej.

Naukowiec o zagrożeniach dla rysi w Polsce

Rysie i wilki znajdują się w Polsce pod ochroną. Szacuje się, że tych drugich jest w Polsce około 2-3 tysięcy. Rysi z kolei - zaledwie około 300 osobników w skali całego kraju. Mimo że zaobserwowanie rysia jest niezwykłą rzadkością, nieraz inwestycje kolidują z ich siedliskami.

Ryś euroazjatycki
Ryś euroazjatycki
Źródło: Shutterstock

- Czasami da się zastosować pewne środki zaradcze, jak w przypadku dróg, gdzie w trakcie inwestycji budowane są przejścia dla zwierząt. Są sytuacje, w których nawet społeczeństwo protestuje przeciwko inwestycjom, które zbyt mocno ingerują w przyrodę. Tak jest w przypadku fermy drobiu w Milejczycach, która miałaby powstać na obszarze zamieszkiwanym przez rysia w rejonie korytarza ekologicznego - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl prof. dr hab. Krzysztof Schmidt z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.

Profesor Schmidt podkreślił, że głównym zagrożeniem dla rysi jest fragmentacja środowiska. - Fragmentacja powoduje podział populacji na coraz mniejsze fragmenty. Im mniejsza populacja, tym bardziej jest ona zagrożona genetycznie. Duże drapieżniki potrzebują ogromnej przestrzeni. Musimy zrobić wszystko, żeby poszczególne siedliska nie były dodatkowo od siebie oddzielane - zaznaczył profesor.

W kontekście wcześniejszej obecności na terenie inwestycji w Szczawniku wyciągu narciarskiego, prof. Krzysztof Schmidt zaznaczył, że wiele zależy od skali inwestycji. Pytany, czy siedlisko rysi może znajdować się tak blisko miejsca, które jeszcze kilka lat temu było użytkowane, odpowiedział, że jest to możliwe.

- Nie wiem, jak wyglądała to sytuacja wcześniej, ale jeśli wyciąg nie był zbyt intensywnie użytkowany, to tak może być. Sytuacja może ulec zmianie, jeśli kompleks znacząco się powiększy. Można to porównać do drogi. Jeśli jeździ nią dziennie pięć samochodów i jest ona nieogrodzona, zwierzęta będą swobodnie przez nią przechodzić. Gdy ruch się wzmocni do 100 czy 200 samochodów dziennie i w dodatku postawimy płot, to presja na środowisko się zwiększy - powiedział naukowiec z IBS PAN.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: