W wieku 92 lat zmarł Janusz Majewski, reżyser, scenarzysta, pisarz i wykładowca akademicki. Był twórcą takich filmów jak "Zaklęte rewiry", "Lekcja martwego języka", "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię" czy "C.K. Dezerterzy". Informację o jego śmierci przekazało Stowarzyszenie Filmowców Polskich. "Zawsze starałem się robić jak najlepsze kino" - mówił w wywiadzie dla "Magazynu Filmowego" SFP w 2016 roku.
Janusz Majewski zmarł w wieku 92 lat. Informację o śmierci reżysera przekazało Stowarzyszenie Filmowców Polskich w środowym komunikacie i w mediach społecznościowych.
"Z ogromnym smutkiem informujemy, że dziś w nocy zmarł Janusz Majewski. Jeden z najbardziej znanych, cenionych i popularnych polskich reżyserów filmowych. Mistrz kina gatunkowego, scenarzysta, pisarz, wykładowca akademicki. Laureat Nagrody Specjalnej 'Platynowe Lwy' za całokształt twórczości na 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni (2016), Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich za wybitne osiągnięcia artystyczne i wkład w rozwój polskiej kinematografii oraz Polskiej Nagrody Filmowej 'Orzeł' za Osiągnięcia Życia. Wieloletni prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich zaangażowany w sprawy polskiego środowiska filmowego" - czytamy.
Janusz Majewski nie żyje
Janusz Majewski urodził się w 1931 we Lwowie. Zrealizował m.in. filmy "Zazdrość i medycyna", "Zaklęte rewiry", "Lekcja martwego języka", "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię", "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha", "C.K. Dezerterzy", "Złoto dezerterów", "Mała matura 1947" oraz "Czarny mercedes" i serial "Królowa Bona".
Jak podkreśla SFP w środowym komunikacie, Majewski był czynnym reżyserem całe swoje życie. Jego ostatni film "Jazz Outsider" miał premierę w 2022 roku. Przez ponad 60 lat pracy reżyserskiej próbował wielu różnych gatunków filmowych, od dramatów historycznych, poprzez filmy muzyczne, aż do komedii. "Zawsze starałem się uciekać przed zaszufladkowaniem. Nie chciałem stać się specjalistą od jakiegoś gatunku, wolałem szukać czegoś nowego, pokonywać kolejne przeszkody. Zawsze starałem się robić jak najlepsze kino. Fascynowała mnie zawsze sama jego istota jako spektaklu obrazu, ale i dźwięku, spektaklu, który jest stopem wielu elementów - literatury, aktorstwa, sztuk plastycznych etc. Kino jako konglomerat wielu sztuk" - mówił w wywiadzie dla "Magazynu Filmowego" SFP w 2016 roku.
Był również autorem książek biograficznych i opowiadań. "Jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich w latach 1983-1990 walczył m.in. o wprowadzanie 'półkowników' na ekrany i o dokończenie realizacji wielu wybitnych filmów, opiekował się filmowcami w ciężkiej sytuacji życiowej, wreszcie - otworzył SFP na świat, nawiązując ważne międzynarodowe kontakty" - zaznacza Stowarzyszenie Filmowców Polskich.
Janusz Majewski - życie prywatne
Janusz Majewski był mężem Zofii Nasierowskiej, wybitnej fotografki zmarłej w 2011 roku. Para, która przeżyła razem 50 lat, miała dwójkę dzieci: Annę i Pawła. Reżyser i "królowa portretu polskich gwiazd" byli autorami między innymi scenariusza do serialu "Siedlisko", wspólnie napisali również dwie książki kulinarne, prowadzili też pensjonat na Mazurach. "Czasem zdarzały się niespodzianki. Raz przyjechał pewien Koreańczyk z ambasady, który, zanim ktokolwiek skończył zupę, pochłonął błyskawicznie pięć befsztyków. Zosia przyniosła kolejne. Jadł dalej. Jeden pan oburzony potem doniósł: 'Proszę pani, on zjadł dziewięć befsztyków'" - wspominał Majewski w wywiadzie dla "Twojego Stylu".
Janusz Majewski o śmierci
W jednym ze swoich ostatnich wywiadów dla "Magazynu Filmowego" SFP mówił: - Jest mi bliskie powiedzenie, któregoś ze starych Greków, o tym, że dopóki jesteśmy, nie ma śmierci, a gdy jest śmierć, nie ma nas. Ja już przeżyłem kiedyś taką małą śmierć i wiem, na czym ona polega. Moja córka chciała, żebym koniecznie nauczył się grać w golfa. Gdy odwiedziłem ją na Majorce, zapisała mnie na lekcje z instruktorem. Tego dnia było dosyć gorąco, a ja nie miałem nawet czapeczki. I w tym świecącym mi prosto w oczy słońcu przez godzinę machałem kijem golfowym. Za każdym razem, jak podnosiłem rękę do góry, patrzyłem na zegarek i zadawałem sobie pytanie, ile jeszcze tej męki? Ale ambicja wygrała, dotrwałem do końca. Zaczęliśmy schodzić z pola i nagle otwieram oczy, a ja leżę na trawie, a instruktor cuci mnie wodą. Zemdlałem, ale tego momentu nie uchwyciłem. Nie da się go uchwycić. Nie było mnie. I tak samo jest ze śmiercią. Pstryk i cię nie ma. Chyba że człowiek umiera w męczarniach, z powodu rany czy choroby. Ludzie różnie umierają. Jak będzie u mnie? Zobaczę, w razie czego dam znać.
ZOBACZ TEŻ: Nie żyje Adan Canto. Miał 42 lata
Źródło: PAP, sfp.org.pl, twojstyl.pl, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP