Feeria barw, egzotyczna muzyka i historia miłosna w tle. Wszystko to zobaczyli ci, którzy wybrali się w Warszawie na hinduskie show Bharati. – Pokazujemy całą tradycję Indii, w każdej piosence – reklamuje tancerka grająca tytułową rolę.
Punktem wyjścia dla niezwykłego tańca i porywającej muzyki był Siddharta (Gagan Malik), który wrócił z USA do kraju przodków, by oczyścić Ganges, świętą rzekę Hindusów. Początkowo sceptyczny, dał się poprowadzić pięknej Bharati (Bhavna Pani). Poznając powoli kulturę, obyczaje oraz wszechogarniającą miłość, odrzucił zachodnie wyobcowanie na rzecz związku z Indiami. Jak to w historiach z Bollywoodu bywa, wszystkie problemy i nieporozumienia stały się historią wraz z finałowym tańcem.
Razem z głównym bohaterem widzowie poznawali ową głoszoną na plakatach cudowność Indii. Przewodnikiem był – jak w epopejach greckich – Narrator. Dzięki niemu początkujący indiofile dowiedzieli się, dlaczego hinduska panna młoda ubrana jest na czerwono (symbol sukcesu), co i komu przynosi mężczyzna starający się o rękę kobiety (przyszły teść dostaje czerwone sari oraz orzech kokosowy) oraz dlaczego na początku wszystkiego trzeba rozbić kokosa (ma gwarantować szczęście i powodzenie).
Cała sala tańczy z nami
Niezwykła wycieczka kulturalna tak zaangażowała widzów, że propozycja Narratora, by na koniec wszyscy zatańczyli z artystami, została przyjęta niezwykle entuzjastycznie. I to zarówno przez wielbicieli kina bollywoodzkiego, jak i zupełnych laików. Nie ma wątpliwości, że każdy, kto miał ten przywilej i udało mu się zdobyć bilety (wykupione niemal na pniu), po cichu marzył, by umieć tak tańczyć i choć odrobinkę wyglądać tak egzotycznie.
Trzeba przyznać, że hinduska muzyka grana i śpiewana na żywo, razem z żywiołowymi tancerzami, dotąd widzianymi tylko na ekranie, powalała na kolana. Przepych kolorów i dźwięków wcale nie sprawiał wrażenia przerostu formy nad treścią. Zresztą, jeśli dodamy do siebie pochwałę miłości, miłość do Ojczyzny oraz miłość kochanków, nie można powiedzieć, że jakakolwiek forma może w tym przypadku przerosnąć treść.
Prosto z Bollywood
Być może dla wielu widzów „Bharati” (oznaczająca w wolnym tłumaczeniu „w poszukiwaniu światła”) była tak inspirująca, że jeszcze dziś po powrocie do domu choć na chwilkę znajdą to światło w sobie i będą tańczyć do białego rana w rytm muzyki – już teraz cyfrowej – prosto z Bollywood.
Bollywood to część hinduskiego przemysłu filmowego. Nazwa powstała z połączenia wyrazów Bombaj i Hollywood. Filmy z tego nurtu nieodmiennie opowiadają historię miłosną i jednocześnie sławią Indie, ich kulturę i obyczaje – wszystko w rytm hinduskiej muzyki. W sumie w Indiach powstaje około 900 filmów rocznie.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl / fot. PAP