Nie dość, że mają swoje odrębne miejsce w historii kina, to zupełnie się nie zestarzały. Wybraliśmy kilka spośród uhonorowanych Złotych Lwem filmów, które okazały się wielkimi, czasem przełomowymi dla kina dziełami, a swój triumfalny pochód przez świat zaczęły na weneckim Lido. Festiwal w Wenecji obchodzi właśnie jubileusz 80-lecia.
Kto jeszcze pamięta, że poprzednikiem wręczanego od 1949 roku w Wenecji Złotego Lwa w latach 1934-1942 był… Puchar Mussoliniego? Festiwal w Wenecji stworzony jako alternatywa dla amerykańskich Oscarów już podczas trzeciej edycji (1934) nabrał cech konkursowych. Po śmierci Mussoliniego, w latach 1946-1948 najważniejszą nagrodą festiwalu była Wenecka Międzynarodowa Nagroda Główna. Początkowo przyznawano nagrody dla najlepszego filmu włoskiego i zagranicznego.
Nagrodę Złotego Lwa dla najlepszego filmu ustanowiono w 1949 roku. Patronem Wenecji jest bowiem św. Marek, którego atrybutem jest lew ze skrzydłami. Od tej pory włoskie produkcje rywalizują o nagrodę główną w tej samej kategorii co reszta filmów, pochodzących z całego świata.
Najwięcej Złotych Lwów, bo aż 12, zdobyły filmy francuskie, tylko jeden mniej włoskie (co specjalnie nie dziwi), 10 - produkcje amerykańskie. Polscy filmowcy dwukrotnie sięgali po Lwa - w 1984 roku Krzysztof Zanussi za "Rok spokojnego słońca" oraz w 1993 Krzysztof Kieślowski za "Trzy kolory. Niebieski".
Przygotowaliśmy subiektywny wybór kilku wyjątkowych filmów nagrodzonych Złotym Lwem, które były wydarzeniami kolejnych edycji festiwalu. Nie dość, że mają swoje odrębne miejsce w historii kina, to zupełnie się nie zestarzały.
"Rashōmon", reżyseria Akira Kurosawa, Złoty Lew 1951 r.
Pierwszy dramat samurajski w dorobku Akiry Kurosawy, który odkrył przed światem nieznane zupełnie kino japońskie i przyczynił się do jego spopularyzowania. To obraz luźno oparty na opowiadaniach Ryūnosuke Akutagawy, jednego z największych japońskich pisarzy XX-wieku, który choć popełnił samobójstwo w wieku 35 lat, zostawił spory dorobek.
Akira Kurosawa wybrał dwa utwory i wspólnie z Shinobu Hashimoto stworzył na ich podstawie jeden z najlepszych scenariuszy w historii kina. Z pierwszego zaczerpnął samą historię napadu, z drugiego tytułowy Rashōmon, bramę miejską, która jest miejscem akcji oraz zabieg skonfrontowania z sobą różnych wersji tych samych zdarzeń. Film opowiada historię napadniętego przez bandytę małżeństwa - kobieta zostaje zgwałcona, a jej mąż, samuraj, zamordowany.
Tę historię opowiadają napotkanemu mężczyźnie mnich i drwal. Tyle tylko, że w trzech różnych wersjach: pierwszą - zasłyszaną od przestępcy, głównego podejrzanego o zbrodnie, drugą - z ust zgwałconej żony oraz trzecią - od zabitego samuraja, przemawiającego zza grobu ustami medium. Te wersje tak bardzo się różnią, że w jednej z nich samuraj jest nawet katem nie ofiarą, a zgwałcona żona wyzywającą prowokatorką. Ale jest jeszcze jedna, czwarta wersja... Która z nich jest prawdziwa?
Wieloznaczność opowieści podkreślona jest niezwykłymi zdjęciami i szeregiem zabiegów inscenizacyjnych, jak sposób ustawienia kamery czy filmowanie scen przesłuchania, gdy bohaterowie mówią wprost do kamery, jakby naprawdę stali przed sądem, który wysłuchuje ich zeznań. "Rashōmon" trafił także na listę "100 filmów będących kamieniami milowymi dla sztuki operatorskiej, a ich zdjęcia zmieniły kino". Autorem zdjęć był Kazuo Miyagawa.
Ten film i 1951 rok stał się przełomowy dla japońskiego kina. Po Złotym Lwie na 12. MFF w Wenecji w 1952 Kurosawa otrzymał Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. To film, który oglądany ponad 70 lat później wciąż wydaje się aktualny. Zupełnie się nie zestarzał.
"Dziecko wojny", reżyseria Andriej Tarkowski, Złoty Lew 1962 r.
Jeden z najbardziej przejmujących antywojennych manifestów w historii kina, mający status arcydzieła - aż trudno uwierzyć, że to debiut. Tarkowski nakręcił go wraz ze swym kolegą ze studiów, operatorem Wadimem Jusowem. To film niezwykły: równocześnie realistyczny i poetycki. Wstrząsający. Akcja toczy się podczas II wojny światowej, już po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. 12-letni Iwan stracił na wojnie rodziców, jego wioska została zniszczona. Służy teraz w armii jako zwiadowca. Powraca z sukcesem z wyprawy za linię frontu, jednak ostatecznie chłopiec ginie.
Wysmakowane i - mimo czarno-białej taśmy - malarskie, niezwykle skomponowane kadry, wizjonerski pejzaż (słynny "taniec brzóz"), rozświetlone i onirycznie pokazane sceny reminiscencji - wspomnień Iwana z czasów niedawnego szczęścia, obrazów matki – układają się w dalekie od patosu studium nieodwracalnych spustoszeń duchowych, jakich dokonała w dziecku wojna. Iwan już jest wypalony wewnętrznie, ogołocony z radości, pełen nienawiści.
Reżyser lepił tę postać na wzór bohaterów Dostojewskiego. Dwa zawsze już obecne w jego kolejnych filmach tematy - duchowość i zło, które ją tłamsi. Nieprawdopodobnie dojrzała gra młodziutkiego Koli Burlajewa (po latach Nikołaj Burlajew zostanie cenionym aktorem zawodowym) to kropka nad "i" uwiarygadniająca wielkie dzieło Rosjanina.
Od tego filmu i Złotego Lwa zaczęła się międzynarodowa kariera reżysera, któremu, niestety, radzieccy decydenci skutecznie podcinali skrzydła. Znamy doskonale jego adaptację Lema "Solaris" czy genialne "Zwierciadło" i "Ofiarowanie", ostatni z jego wielkich filmów, nakręcony już po wyjeździe z kraju.
Zmarł we Francji w wieku zaledwie 54 lat. Każdy z jego autorskich filmów ma swoje własne, osobne miejsce w historii światowego kina.
"Trzy kolory: Niebieski", reż. Krzysztof Kieślowski, Złoty Lew 1993 r.
"Trzy kolory" Krzysztofa Kieślowskiego to obok "Dekalogu" najbardziej znane na świecie dzieło filmowe polskiego reżysera, również zrealizowane wspólnie z Krzysztofem Piesiewiczem. Tytuły trzech filmów wchodzących w skład cyklu, nawiązują do kolorów francuskiej flagi. Historie w nich opowiedziane opierają się na haśle rewolucji francuskiej: "wolność, równość, braterstwo". Wszystkie obsypano najważniejszymi nagrodami w Europie i na świecie.
"Niebieski", nie tylko nagrodzony Złotym Lwem w 1993 r. (dodajmy ex aequo z filmem "Na skróty" wielkiego Roberta Altmana), ale także nominowany do Złotego Globu, to najbardziej poetycki z obrazów. Wyrafinowany wizualnie, przepełniony metaforami i symboliką. I najdoskonalszy pod względem formalnym. Na głównej roli, do której Kieślowski wybrał Juliette Binoche, bardzo zależało Catherine Deneuve. W liście do reżysera gwiazda proponowała nawet, że zagra ją za darmo. Mimo to Kieślowski odrzucił propozycję.
"Niebieski" opowiada historię żony wybitnego kompozytora, która po utracie męża i córki w wypadku samochodowym postanawia rozpocząć nowe życie. Odcina się od przeszłości, wystawiając na sprzedaż dom i porzucając wszystko, co może jej przypominać o dawnym życiu. Ale wiara, że odcięcie się od przeszłości pozwoli o niej zapomnieć, okazuje się złudna. Gdy bohaterka odkrywa istnienie kochanki zmarłego męża, noszącej jego dziecko, odwołuje sprzedaż domu i oddaje go kobiecie. Sama przyjmuje miłość współpracownika męża i pomaga mu dokończyć oratorium, nad którym pracował zmarły.
Przesłanie twórców brzmi: tylko miłość - umiejętność dawania jej innym i brania - jest jedyną rzeczą, która może nas uszczęśliwić. Niby to oczywiste dla wszystkich, ale jak opowiedziane. Rok przed śmiercią w wywiadzie, którego udzielił mi reżyser podkreślał, że "miłość jest ważniejsza od wolności". I o tym także opowiada ten film. Jego siła rażenia nie byłaby pewnie tak ogromna, gdyby nie znakomita muzyka Zbigniewa Preisnera, która czyni go dziełem kompletnym, spełnionym w każdym calu.
To obraz, do którego można wracać co jakiś czas, z każdą kolejną projekcją odkrywając w tej opowieści coś nowego.
"Tajemnica Brokeback Mountain", reżyseria Ang Lee, Złoty Lew 2005 r.
Rok 2005 w kinie amerykańskim należał do obrazu Anga Lee "Tajemnica Brokeback Mountain". Film szturmem zdobył ekrany kin na całym świecie. A zaczęło się od premiery obrazu Tajwańczyka od lat pracującego w Ameryce na weneckim Lido, gdzie zrobił furorę. Ponoć Złotego Lwa przyznano mu jednogłośnie.
Ale w Ameryce początku XXI wieku gejowska love story wciąż jeszcze była tematem na tyle kontrowersyjnym, że Akademia nie odważyła się nagrodzić jej Oscarem dla najlepszego filmu. Mimo że nie miał sobie równych wśród konkurencji. Mało tego, dystrybucja filmu została zakazana w Chinach i w amerykańskim stanie Utah. W 2005 roku. Zresztą Ang Lee nie ukrywał, że miał problemy ze znalezieniem aktorów chętnych do wcielenia się w głównych bohaterów. Ostatecznie trafił w dziesiątkę.
Ennis i Jack poznają się latem w 1963 roku w Wyoming. Obaj zostają zatrudnieni przez ranczera do wypasu owiec na zboczach góry Brokeback. Mężczyźni od razu przypadają sobie do gustu. Z czasem ich przyjaźń przeradza się w miłość i obaj nie radzą sobie z tym uczuciem. Nawet przez chwilę nie dopuszczają do siebie myśli, że mogą być homoseksualistami. Traktują to jako krótką przygodę. Gdy praca się kończy, ich drogi się rozchodzą. Ennis wraca do swojej dziewczyny, z którą bierze ślub i wkrótce zostaje ojcem dwóch córek. Jack związuje się z piękną Lureen i zostaje ojcem chłopca. Obaj są równie nieszczęśliwi, co ich rodziny. Mija kilka lat. Pewnego dnia Ennis otrzymuje od Jacka pocztówkę z propozycją spotkania. Tym razem już wiedzą, że to nie "krótka przygoda".
Oprócz weneckiego Lwa film w sumie zdobył około 80 nagród na całym świecie i 8 nominacji do Oscara. Na otarcie łez Akademia o dziwo "odważyła się" wręczyć statuetkę za najlepszą reżyserię Angowi Lee. Ale to za mało. Gdy Oscar trafił do "Miasta gniewu" Paula Higgisa - do bólu poprawnej politycznie opowieści - sala w Kodak Theatre buczała i gwizdała oburzona.
Dziś bez najmniejszych oporów Oscara dla filmu trafiłby w ręce Anga Lee.
"Nomadland", reżyseria Chloé Zhao, Złoty Lew 2020 r.
"Nomadland" Chloe Zhao to obraz na tyle nowy, że pamiętamy go wszyscy. Tym razem Złoty Lew (2020) był zapowiedzią Oscara, a w zasadzie całego ich worka..
Bohaterką filmu jest 60-letnia Fern (Frances McDormand), która opuszcza swoje miasteczko w Nevadzie po tym, jak zamknięto tamtejszą fabrykę płyt i nie ma pracy dla mieszkańców. Pakuje dobytek do starego vana i rusza w podróż po USA, by utrzymywać się z dorywczych prac.
Otoczona starymi ubraniami i zdjęciami zmarłego męża, przenosi się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pracy. Odwiedza kolejne stany, w których znajduje kolejne zajęcia: w przetwórni buraków cukrowych, sklepie z kamieniami czy centrum turystycznym w środku sezonu. Z czasem dołączy do wspólnoty współczesnych nomadów – ludzi żyjących "w drodze", bez stałego miejsca zamieszkania. Stąd właśnie tytuł filmu. W rolach mentorów Fern, którzy pomogą odnaleźć się jej w nowym życiu, wystąpili prawdziwi nomadzi. Reżyserka włączyła ich do obsady, zacierając niejako granicę między fabularną narracją a dokumentem.
Filmowa Fern siłę czerpie z bycia częścią wspólnoty, do jakiej trafiła, ale także z piękna natury, z którą czuje się blisko związana. "Dom to coś, co nosisz w sobie" – głosi napis na ręce jednej z członkiń wspólnoty. Fern myśli podobnie. Być może w jej pogodzenie się z takim życiem nie wierzylibyśmy do końca, gdyby nie wielka Frances. Jej rola warta była kolejnego Oscara, którego postawiła obok Lwa, statuetek BAFTA i Złotego Globa.
Czy tegoroczny Złoty Lew, jak dzieje się to ostatnimi laty, również wskaże oscarowych faworytów? Najstarszy z europejskich festiwali z całą pewnością zasłużył na miano mentora w tej kwestii.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images