Ostatnie edycje gdyńskiej imprezy nauczyły nas, że werdykty jury bywają nieprzewidywalne. Po sobotnich nagrodach Młodej gali na faworyta wyrósł nagrodzony w Wenecji film Damiana Kocura "Chleb i sól". Jury jednak może pójść tropem oscarowej komisji, która jako polskiego kandydata do walki o złotą statuetkę wytypowała nagrodzony w Cannes film Jerzego Skolimowskiego "Io". Realne szanse na laury ma także Agnieszka Smoczyńska i jej "Silent Twins" - pisze recenzentka tvn24.pl Justyna Kobus.
To był naprawdę dobry festiwal, a poziom filmów konkursowych, wyjątkowo wyrównany, na pewno wyrastał ponad przeciętną gdyńskiej imprezy. Swoich reprezentantów mieli w Konkursie Głównym przedstawiciele wszystkich pokoleń aktywnych filmowców - począwszy od najmłodszych, utalentowanych debiutantów, poprzez wciąż młodych, ale już dojrzałych reżyserów średniego pokolenia, aż po przedstawiciela pokolenia starych mistrzów, które reprezentował zdumiewająco młodym filmem Jerzy Skolimowski.
Pierwsze werdykty, jakie poznaliśmy w piątek na Młodej Gali wskazują zdecydowanie na kino młodych. Najwięcej wyróżnień zdobył film "Chleb i sól" debiutanta Damiana Kocura, uhonorowany w Wenecji Nagrodą Specjalną Jury konkursowej sekcji "Horyzonty". Ale stali bywalcy FPFF w Gdyni wiedzą, że jurorzy lubią wędrować tropem oscarowej komisji, który wskazywałby na przyznanie Złotych Lwów dla najlepszego filmu "Io" Jerzego Skolimowskiego.
A przecież mamy jeszcze niesamowitą opowieść Agnieszki Smoczyńskiej o brytyjskich bliźniaczkach June i Jennifer Gibbons, które odmówiły kontaktu ze światem i porozumiewały się wyłącznie między sobą.
I wreszcie niemal stuprocentowa kandydatka do nagrody za najlepszą rolę kobiecą - zjawiskowa Dorota Pomykała w przejmującym obrazie Anny Jadowskiej "Kobieta na dachu". W tej kategorii nie ma równej sobie rywalki.
Jak zdecyduje jury pod wodzą Jerzego Domaradzkiego - dowiemy się dzisiaj wieczorem.
Stary mistrz kontra debiutant
O świetnym filmie Damiana Kocura "Chleb i sól" i jego głównym kontrkandydacie "Io" Skolimowskiego walczących o Złotego Lwa dla najlepszego filmu pisaliśmy we wczorajszej relacji z festiwalu.
Aż trzy prestiżowe nagrody na sobotniej Młodej gali potwierdzają wyjątkowy status tego pierwszego, wyróżnionego w Wenecji filmu debiutanta. Ale to wciąż nie przesądza o tym, jak zdecyduje jury. "Io" Skolimowskiego, opowiadające historię osiołka skazanego na łaskę i niełaskę człowieka, wymyka się wszelkim klasyfikacjom gatunkowym. Najbliżej mu chyba do traktatu egzystencjalnego, i kto wie, czy szlachetne przesłanie obrazu, będącego głosem w obronie zwierząt, nie zdecyduje o przyznaniu temu właśnie filmowi Złotych Lwów.
"Silent Twins" - brytyjski obraz Smoczyńskiej
Ale zaprezentowany na koniec festiwalu "Silent Twins" - trzeci film Agnieszki Smoczyńskiej i zarazem debiut anglojęzyczny, nakręcony na podstawie książki Marjorie Wallace - także musi się liczyć w walce o główne laury. Smoczyńska po lekturze scenariusza od razu poczuła więź z bohaterkami, i to widać na ekranie. Polska reżyserka kolejnym fascynującym obrazem wyrasta nie tylko na jedną z najciekawszych polskich twórczyń filmowych, głośno o niej już także za oceanem.
Sama historia opowiedziana w filmie, dodajmy: prawdziwa, ma w sobie pierwiastek niesamowitości. "Silent Twins" to historia czarnoskórych bliźniaczek, June i Jennifer Gibbons, które odmówiły kontaktu ze światem i porozumiewały się wyłącznie między sobą. Łączyła je niewiarygodnie silna więź, "jak gdyby była to jedna osoba w dwóch ciałach". Próba rozdzielenia dziewczyn doprowadziła do psychicznych zaburzeń u obu. Jako nastolatki dokonały licznych aktów wandalizmu, co sprawiło, że umieszczono je na 11 lat w obarczonym złą sławą szpitalu psychiatrycznym Broadmoor, który zdemolował ich życie emocjonalne.
Nie zdradzając szczegółów fabuły, wypada dodać, że Agnieszka Smoczyńska opowiedziała tę historię z perspektywy sióstr, które z czasem spełniały się jako autorki książek i wierszy. Wpisała się w ich sposób myślenia i działania. Mimo że ta historia oprócz książki doczekała się sztuki i filmu dokumentalnego, nikt dotąd nie spojrzał na nią w ten sposób. I w tym w sporej mierze tkwi siła jej filmu. Stworzyła niezwykły obraz balansujący na pograniczu kina społecznego i świata fantazji. Udowodniła już wcześniej zresztą, że jest w tym mistrzynią.
Chwilami obraz podąża w stronę bliskiego jej ("Córy dancingu") musicalu Wszystko to sprawia, że jej bohaterki okazują się fascynujące, podczas gdy dotąd pokazywano je jako dziwolągi.
Smoczyńska po raz kolejny stworzyła dzieło spełnione i kompletne, i kompletnie inne od wszystkich tytułów, jakie obejrzeliśmy w gdyńskich konkursach.
Położna napada na bank, czyli Pomykała w roli życia
W ostatnim dniu pokazów pojawił się w Konkursie Głównym film "Kobieta na dachu", kameralny obraz, który porwał siłą rażenia wielkiego kina. I na pierwszy rzut oka - niewiarygodna historią.
Oto prowadząca pracowite, zwyczajne życie, dobiegająca wieku emerytalnego położna pewnego ranka pojawia się w banku, i grożąc kasjerce w okienku nożem kuchennym, informuje ją słabym głosem: "Proszę pani, to jest napad". Ta dzwoni na policję, która pakuje w niczym nie przypominającą kryminalistki kobietę za kratki. Ostatecznie sprawa kończy się wyrokiem dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Po co i dla kogo cicha i skromna Mira potrzebowała tak bardzo pieniędzy, że zdecydowała się na desperacki krok, dowiadujemy się później.
Historia brzmi może kuriozalnie, ale to, jak wciela się w jej bohaterkę rewelacyjna Dorota Pomykała, nadaje sprawie sens. Jesteśmy w stanie zrozumieć szalony uczynek Miry, która - zahukana, tłamszona przez zrzędliwego męża - odczuwa potrzebę uwolnienia się od jego humorów, gdy dociera do niej, że zasługuje na więcej.
Powalająca kreacja Doroty Pomykały warta jest wszystkich nagród aktorskich świata. Artystkę uhonorowano już zresztą za rolę na prestiżowym festiwalu w nowojorskiej Tribece, i gdyby jakimś cudem nie dostała jej w Gdyni, byłby to po skandal. Nie było chyba roli kobiecej tego kalibru w naszym kinie w ciągu ostatnich lat. I tylko żal, że ta wybitna artystka nie jest dostatecznie wykorzystywana przez polskie kino.
O swojej roli Pomykała opowiedziała w rozmowie z dziennikarką TVN24 Eweliną Wittenberg. - Był to niezwykły emocjonalny wysiłek. Poharatałam się w środku bardzo. Niczym się nie rozpraszałam przez miesiąc, rozkładałam siły tak, by fizycznie wytrzymać i nie mieć załamania - mówiła aktorka.
Laureatów Złotych Lwów poznamy dziś wieczorem podczas gali zamknięcia festiwalu, w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
Najważniejsze nagrody Młodej Gali
BURSZTYNOWE LWY dla filmu polskiego, który zdobył najlepszy wynik frekwencyjny w kinach „Dziewczyny z Dubaju”, reż. Maria Sadowska
NAGRODA FESTIWALI I PRZEGLĄDÓW FILMU POLSKIEGO ZA GRANICĄ: "Apokawixa", reż. Xawery Żuławski
NAGRODA DZIENNIKARZY akredytowanych na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „Chleb i sól”, reż. Damian Kocur
NAGRODA JURY MŁODYCH DLA NAJLEPSZEGO FILMU W KONKURSIE GŁÓWNYM, „Chleb i sól”, reż. Damian Kocur
NAGRODA STOWARZYSZENIA KIN STUDYJNYCH: "The Silent Twins", reż. Agnieszka Smoczyńska
DON KICHOT – NAGRODA POLSKIEJ FEDERACJI DYSKUSYJNYCH KLUBÓW FILMOWYCH, "Chleb i sól", reż. Damian Kocur
NAGRODA ZA REŻYSERIĘ CASTINGU - "Apokawixa", Marta Kownacka
CEGŁA – Niebyły Festiwal Polskich Filmów Fabularnych – „Odwet”, reż. Tomasz Zygadło
ZŁOTE LWIĄTKA IM. JANUSZA KORCZAKA – "Detektyw Bruno”" reż. Magdalena Nieć i Mariusz Palej
NAGRODA OD MARKI DR IRENA ERIS za film „Victoria” dla reżyserki Karolina Porcari i aktorki Katarzyny Figury
Konkurs Filmów Krótkometrażowych
NAGRODA IM. LUCJANA BOKIŃCA ZA NAJLEPSZY FILM W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH – "Victoria" reż. Karolina Porcari
Nagroda Specjalna – "Followers. Odpalaj Lajwa", reż. Jakub Radej
Wyróżnienie – "Dygot" reż. Joanna Różniak
Wyróżnienie – "Alkibiades", reż. Robert Kwilman
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: FPFF