Nasz człowiek w Oxfordzie napisał kolejną książkę. Tym razem Norman Davies na warsztat wziął II wojnę światową. „Europa walczy 1939 – 1945” to ambitna próba sportretowania tych czasów nie tylko przez pryzmat walk i wielkich politycznych graczy, ale i życia zwykłych ludzi, a nawet literatury i filmów.
„Mój pacjent leżał na szpitalnym łóżku/ zarośnięty, cuchnący moczem,/ pogryziony przez wszy (…)/ Ze słowiańskim akcentem/ oświadczył/ ‘Walczyłem pod Monte Cassino’./ A moich stażystów w ich ignorancji/ nie poruszył ni człowiek, ni historia./ I zwróciłem się do nich (…) / by im powiedzieć, jak wspaniały/ był 2. Korpus Polski/ i że wartość nieskończoną/ ma każda istota ludzka”.
Ten wiersz, autorstwa przyjaciela autora, zamyka najnowszą książkę Daviesa. Jak w pigułce pokazuje też styl brytyjskiego historyka: portretowanie dziejów nie tylko z lotu ptaka, z wyżyn politycznych salonów i historycznych procesów, ale z jednostkowej perspektywy, korzystanie z nieoczekiwanych czasem źródeł, no i pisanie o Polsce. Choć trzeba przyznać, że w najnowszej książce nasz kraj jest tylko jednym z wielu, i to nie najważniejszym bohaterem.
"Każdy ma własną historię II wojny"
Według Daviesa każdy kraj ma swoją historię II wojny światowej, ale mało który ogarnia cały obraz. Dla Amerykanów zaczęła się ona 7 grudnia 1941 roku, wraz z atakiem na Pearl Harbour, a skończyła w sierpniu 1945 roku po kapitulacji Japonii. Dla Rosjan początek Wielkiej Wojny Ojczyźnianej wyznacza data ataku nazistowskich Niemiec (22 czerwca 1941), a kończy podpisanie traktatu z Niemcami 9 maja 1945. Polacy z kolei umieszczają ją w ramach od 1 września 1939 do 8 maja 1945, z centralnym punktem w postaci Powstania Warszawskiego.
Davies zebrał te wszystkie punkty widzenia. Ale jego książkę wyróżnia coś jeszcze – nie koncentruje się na bitwach, walkach i polityce („Działania wojenne w Europie w latach 1939-45” to tylko jeden rozdział, i to nie najdłuższy), oddaje głos również uczestnikom i ofiarom tej wojny.
"Chciałem namalować panoramę"
– Chciałem namalować całą panoramę wojny, gdzie wojskowość i walki stanowią tylko połowę tej historii. W pewnym sensie los cywilów jest równie ważny. Piszę i o walkach, i o przeżyciach ludzi, i o obrazach tej wojny w literaturze czy w filmach. I tam są bardzo sprzeczne rzeczy. To widać: niestety każdy kraj, każdy obserwator wybiera co mu się podoba i zostawia połowę tej historii w niepamięci – mówił Davies podczas spotkania w Muzeum Powstania Warszawskiego. Przyjechał na nie autentycznym Fiatem 508 z 1936 roku, w towarzystwie żołnierzy w mundurach z epoki.
Jak mówił, chciał walczyć z dominującym na Zachodzie stereotypem, że wynik II Wojny był prosty: zwyciężyło dobro – w postaci aliantów z Roosveltem, Churchillem i Stalinem na czele – nad złem reprezentowanym przez Hitlera. Według niego jest to bardziej problematyczne. Świat w latach czterdziestych w oczach profesora nie był dwubiegunowy, ale stanowił trójkąt, którego wierzchołkami był faszyzm, komunizm i liberalna demokracja. I ta ostatnia wcale nie wyszła z wojennych zmagań najsilniejsza. - Największym zwycięzcą tej wojny był Józef Stalin - uważa Davies.
"Nie chcieli walczyć do końca? To norma"
Historia II wojny światowej – mimo, że od jej zakończenia minęło ponad 60 lat – wciąż budzi emocje. Świadczy o tym chociażby ostatni spór wokół ekranizacji filmu o Westerplatte (czytaj więcej). Zapytaliśmy profesora, czy jego zdaniem w Polsce można nakręcić film, w którym bohaterowie są także ludźmi i mają ludzkie słabości. – Jest szczególny problem w tych krajach, gdzie cenzura działała przez 50 lat, że ludzie przyzwyczaili się do stereotypów, do bohaterów i do zdrajców, i trudno im się przyzwyczaić, że normalny człowiek jest gdzieś pomiędzy. W wypadku Westerplatte nie każdy chciał walczyć do końca. To jest norma. Ale jednak walczyli – podkreślił Davies.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl, PAP/Tomasz Gzell