Demis Roussos, grecki piosenkarz o charakterystycznym głosie, zmarł w Atenach. Artysta chorował na raka. Miał 69 lat. Największą popularnością cieszył się w latach 70. i 80. Kilkakrotnie koncertował w Polsce, gdzie miał licznych fanów.
- Demis długo walczył z chorobą nowotworową. Zmarł w nocy z soboty na niedzielę w szpitalu w Atenach - Fabien Lecoeuvre, były sekretarz prasowy Demisa Roussosa, potwierdził śmierć greckiego piosenkarza w rozmowie z francuskim "L'Express".
Grecka piosenkarka Nana Mouskouri powiedziała francuskiemu radiu RTL: "Miał wspaniały głos… Kochał to, co robi. Był artystą, przyjacielem. Mam nadzieję, że jest w lepszym świecie".
Hit "Goodbye, My Love, Goodbye" rozsławił go w całej Europie
Artemios Ventouris Roussos, znany jako Demis Roussos urodził się w 1946 roku w Aleksandrii w Egipcie. Jego rodzice wyjechali z Grecji do Afryki w poszukiwaniu lepszej pracy. Po kryzysie sueskim zdecydowali wrócić do ojczyzny.
Demis już jako nastolatek grywał w amatorskich zespołach specjalizujących się głównie w coverach. Pod koniec lat 60. został wokalistą znanej grupy Aphrodite's Child, z którą odniósł ogromny sukces w Grecji i innych krajach Europy za sprawą albumu "666".
Po zakończeniu współpracy z zespołem postawił na karierę z Vangelisem. Zasłynęli m.in. utworem "Race to the End", stworzonym na potrzeby nagrodzonego kilkoma Oscarami filmu "Rydwany ognia".
Na początku lat 70. Roussos rozpoczął karierę solową. Melodyjne piosenki "Forever and Ever", "Friend the Wind", "My Reason", "Someday Somewhere", "Happy To Be On An Island In The Sun", a przede wszystkim "Goodbye, My Love, Goodbye" rozsławiły go w całej Europie, również w Polsce, gdzie był wielką gwiazdą. Do naszego kraju przyjeżdżał kilkakrotnie; ostatni raz w 2006 roku.
"Kaftan King" w makijażu i na obcasach
Fani zakochiwali się w silnym, charakterystycznym głosie Greka. Eksperci byli nierzadko innego zdania - nazywali jego wokal "nienaturalnym i sztucznym". Fani kochali go jeszcze za coś - za widowiskowe sceniczne stroje, buty na obcasach, długie włosy i brodę oraz makijaż, co wyróżniało go na tle konkurentów. Dał się zapamiętać zwłaszcza dzięki upodobaniu do obszernych szat, dlatego fani ukuli dla niego przydomek "Kaftan King".
Za to krytykowano go za używanie playbacku podczas koncertów, tak jak w 1979 roku, gdy wystąpił na festiwalu w Sopocie. Za zaśpiewanie z playbacku musiał wówczas zapłacić wysoką grzywnę i przed czasem opuścić nasz kraj.
Na początku lat 80. ważył 147 kg co stanowiło zagrożenie dla jego zdrowia. Zaczął współpracować z lekarzami i dietetykami, napisał nawet książkę o otyłości. Kiedy utracił 50 kg, pojawiła się depresja. W 1985 roku przeżył uprowadzenie samolotu, którym z Aten do Rzymu leciał wraz ze 153 pasażerami. Akcja uwalniania z rąk terrorystów trwała kilka godzin i śledzona była na całym świecie. Popularność mu wtedy pomogła - islamiści wypuścili jako pierwszego Roussosa i jego partnerkę.
- W niewoli trzymali mnie cztery dni. Obchodziłem wtedy 39. urodziny, dali mi z tej okazji tort, gitarę i poprosili, żebym śpiewał. Porywacze byli bardzo uprzejmi i mili - w rozmowie z agencją Reuters zapewniał, że był dobrze traktowany.
W latach 90. jego kariera załamała się, ale udało mu się wrócić do show biznesu na początku XXI wieku. Wokalista znowu zaczął regularnie występować, głównie w Rosji i na Bliskim Wschodzie. W 2009 roku nagrał swoją ostatnią płytę zatytułowaną "Demis". W tym samym roku obchodził 40-lecie kariery, świętując to wielkim koncertem w Atenach, gdzie mieszkał przez ostatnie lata.
Piosenkarz śpiewał w kilku językach: angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim i włoskim. W całej karierze sprzedał ponad 60 milionów płyt.
Autor: am//rzw / Źródło: tvn24.pl