Fanów reżysera serialu "Miasteczka Twin Peaks" musiała zmrozić ta wiadomość. David Lynch ogłosił, że żegna się z kinem. "Filmy, które dobrze sobie radzą w kasie nie są czymś, co chciałbym robić" - stwierdził w jednym z wywiadów.
David Lynch o zakończeniu kariery reżysera produkcji kinowych poinformował w wywiadzie udzielonym australijskim mediom w ramach promocji najnowszego, trzeciego sezonu cieszącego się od lat dużą popularnością serialu "Miasteczko Twin Peaks". Rozmowę natychmiast przedrukowało "indieWIRE" i magazyn "Variety", ubolewając nad decyzją filmowca. Artysta wyraźnie dał do zrozumienia, że zamierza na dobre pożegnać się z kinem.
- Świat bardzo się zmienił w ciągu ostatnich dekad. (...) Wiele filmów przepadło w box office'ach, mimo że były naprawdę znakomite. Z kolei filmy, które sprzedały się świetnie, nie są tym, co sam chciałbym robić - zaznaczył. Zapytany przez dziennikarzy, czy w takim razie "Inland Empire" był jego ostatnim dziełem fabularnym, odparł stanowczo: - Zdecydowanie tak.
Pożegnalny "Inland Empire" Lyncha z 2006 roku realizowany był po części w Łodzi, którą od dawna jest zafascynowany. W głównej roli wystąpiła jego ulubiona aktorka i była partnerka życiowa Laura Dern, a na drugim planie pojawili się polscy aktorzy: Karolina Gruszka i Krzysztof Majchrzak, o których Lynch wypowiadał się z wielkim podziwem. Stawiającej wówczas pierwsze kroki w showbiznesie młodziutkiej Karolinie Gruszce wróżył światową karierę. Słowa Lyncha się sprawdziły - polska aktorka od kilku lat gra w filmach francuskich, rosyjskich i czeskich.
Czekając na "Twin Peaks"
Dla fanów Lyncha w tej chwili najważniejszy jest jednak powrót jego legendarnego serialu, wymienianego jako najbardziej oczekiwana produkcja 2017 roku. Reżyser zdecydował się na ponowne spotkanie z bohaterami i realizację trzeciego sezonu dokładnie ćwierć wieku po wejściu kultowej produkcji na telewizyjne ekrany. Kontynuację "Miasteczka Twin Peaks" uznano za tak wielkie wydarzenie, że premierę będzie miała ona na rozpoczynającym się 17 maja festiwalu filmowym w Cannes. Lynch zaprezentuje widzom dwa odcinki, które dla wielu uczestników tej imprezy będą większą atrakcją niż pokazy filmów konkursowych.
Na razie niewiele wiadomo o samej fabule. Znamy za to nazwiska gwiazd, które pojawią się w aktorskim gronie. W rolę dość nietypowego agenta FBI Dale’a Coopera ponownie wcieli się Kyle MacLachlan. Z oryginalnej obsady dwóch pierwszych sezonów serialu powrócą także David Duchovny, Alicia Witt, David Patrick Kelly oraz Harry Dean Stanton.
Nie zabraknie jednak i nowych gwiazd. W serialu wystąpią między innymi Monica Bellucci, Jim Belushi, Laura Dern, Ashley Judd, David Koechner, Tim Roth, Amanda Seyfried oraz Naomi Watts. Pojawią się też znani muzycy, jak choćby Trent Reznor, Sky Ferreira, Eddie Vedder czy Ruth Radelet z Chromatics. Trzeci sezon będzie liczył 18 odcinków.
Człowiek renesansu
Trudno o reżysera bardziej oryginalnego niż twórca "Blue Velvet" i "Dzikości serca". David Lynch, trzymający się od początku ze swoim autorskim kinem z dala od amerykańskiego mainstreamu, zawsze czuł się bardziej twórcą europejskim niż hollywoodzkim, mimo iż tam żyje i tworzy. W Europie, a zwłaszcza we Francji, jest też znacznie bardziej doceniany, czego dowodem aż dwie Złote Palmy przyznane na festiwalu w Cannes - pierwsza, ta najważniejsza - dla najlepszego filmu za "Dzikość serca" (1990), druga za reżyserię "Mulholland Drive" z 2001 roku.
Co ważne, w tym roku twórca obchodzi 40-lecie swojego filmowego debiutu, jakim była surrealistyczna "Głowa do wycierania". Obraz zyskał miano dzieła kultowego. Zachwytu filmem nie krył znany hollywoodzki aktor, scenarzysta i producent filmowy Mel Brooks, który zaproponował Lynchowi wyreżyserowanie wyprodukowanego przez siebie "Człowieka słonia". Film powstał w 1980 roku i otrzymał aż 8 nominacji do Oscara, w tym dwie dla Lyncha - za reżyserię i scenariusz. Niestety, żadnej nie otrzymał.
W 1986 roku powstał "Blue Velvet", za który reżyser ponownie otrzymał nominację do Oscara. Jednak największy rozgłos przyniósł mu obraz z 1990 roku, czyli "Dzikość serca", nakręcony na podstawie powieści Barry'ego Gifforda i nagrodzony Złotą Palmą. Pastiszowa opowieść jest połączeniem melodramatu, thrillera i filmu drogi, w którym młodzi kochankowie uciekają przed zbirami, których matka dziewczyny wynajęła dla zabicia ukochanego córki.
W tym samy roku Lynch nakręcił serial, który miał się okazać jednym z najgłośniejszych w XX wieku. "Miasteczko Twin Peaks" wywołało zachwyt w najpierw w Stanach Zjednoczonych, a później w Europie. Na ulicach miast na całym świecie zaczęli się pojawiać ludzie w koszulkach z napisem "To ja zabiłem Laurę Palmer". Lynch nakręcił wówczas kinowe uzupełnienie serialu - "Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną", ale film nie dorównywał serialowi. Następnie do swojego dorobku dołożył takie tytuły jak "Zagubiona autostrada" (bodaj najchłodniej przyjęte dzieło Lyncha) oraz dwa znakomite obrazy - "Prosta historia i "Mulholland Drive". Pięć lat później powstało "Inland Empire".
"W Europie bycie artystą coś znaczy"
Lynch ma również na koncie cztery nominacje do Oscara, jednak statuetki nigdy nie zdobył. Być może dlatego, że o Hollywood wyraża się od lat niezbyt pochlebnie.
W wywiadzie, jakiego udzielił mi przed laty na festiwalu Camerimage, swoją niechęć do amerykańskiej kinematografii: - Zdecydowanie wolę kino europejskie, a już szczególnie francuskie. Francuzi są dziś prawdziwymi strażnikami Sztuki, tej pisanej wielką literą. Nie tylko, gdy mowa o kinie, ale tak samo dzieje się w przypadku malarstwa, teatru, literatury. W ogóle w Europie bycie artystą coś znaczy, podczas gdy w Ameryce miarą sukcesu jest wyłącznie twoja cena rynkowa.
Ale David Lynch oprócz tego, że jest niezwykłym reżyserem i scenarzystą, jest także producentem, malarzem, muzykiem i fotografikiem. Słynny internetowy serwis "AllMovie" nazwał go przed laty nie bez racji człowiekiem renesansu. Jeśli na dobre zrezygnuje z robienia filmów, z pewnością nie oznacza to wcale jego rozstania ze sztuką.
Warto podkreślić, że mówiąc o pożegnaniu z kinem, David Lynch nie wspomniał, że nie będzie kręcił seriali. Dlatego fani reżysera mają nadzieję, że właśnie im poświęci się jako artysta.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: indieWIRE,"Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock