Niezapomniany koncert króla nostalgii - przez blisko 4 godziny na Torwarze śpiewał Leonard Cohen. - Kochani żegnajcie. Mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani. Spróbujmy się rozstać - mówił artysta na zakończenie występu.
Leonard Cohen, kanadyjski bard i poeta, ulubiony piosenkarz kilku pokoleń, rozpoczął swój koncert od wielkiego przeboju "Dance Me To The End Of Love". A potem jeden po drugim wykonywał swoje najlepsze, najbardziej znane utwory.
Repertuar koncertu, składającego się z dwóch, trwających po półtorej godziny części, stanowił rodzaj retrospekcji najważniejszych okresów w karierze Cohena. Piosenkarz przypomniał zwłaszcza utwory z lat 80. i 90., ale też wcześniejsze i te najnowsze, z ostatniego albumu "Songs from the Road".
"Życie jest krótkie, a drogi są dalekie"
Piosenkarz witając się z warszawską publicznością, dziękując za serdeczne przyjęcie dość melancholijnie powiedział: "Życie jest krótkie, a drogi są dalekie. Kto wie czy się jeszcze spotkamy".
Publiczność jak zaczarowana wysłuchała m.in. "Everybody Knows", "Bird on The Wire", "In my secret life", "Sister of Mercy", "Hallelujah","I'm Your Man","Chelsea Hotel","So Long Marianne" i "Suzanne". - Wystarczy wymienić któryś z tytułów piosenek Cohena, a już się słyszy jego piękny mocny, męski głos - powiedziała w przerwie koncertu Urszula, studentka z Łodzi.
- Dobrze się stało, że i w Warszawie, podobnie jak wcześniej w Katowicach, Cohen zaśpiewał też dwie nowe piosenki - powiedziała Agnieszka Kloryga z agencji Jazz raz po raz, która organizowała koncert. - Jedna z nich "I feel so good" jest przepiękną balladą, będącą zapewne formą podsumowania i twórczości, i życia. Ale taka jest już atmosfera tych koncertów i tej trasy - dodała.
Wałęsa wysłuchał barda
Każdy utwór Cohena był nagradzany ogromnymi brawami. Piosenkarz uchylał kapelusza i dziękował i publiczności, i towarzyszącym mu muzykom. Powiedział też, że jest dla niego prawdziwym honorem to, że wśród publiczności znajduje się Lech Wałęsa.
Cohenowi towarzyszył zespół znakomitych muzyków; byli to m.in. Javier Mas, hiszpański wirtuoz egzotycznych instrumentów strunowych; kontrabasista i gitarzysta basowy Roscoe Back; grający na saksofonach i harmonijce Dino Soldo, który także śpiewał, podobnie jak Neil Larsen, obsługujący również organy Hammonda. Bob Metzger grał na gitarach elektrycznych, a Rafael Gayol na perkusji. Był też duet wokalny Sisters Web.
Zmuszony do bisów
W finale koncertu Cohen zaśpiewał swój superprzebój "Famous Blue Raincoat" i wówczas okazało się, że publiczność nie zamierza pozwolić piosenkarzowi zejść ze sceny. Owacjami na stojąco skłoniła artystę do bisów, które przerodziły się w minikoncert, trwający blisko godzinę. Nawet stanowiący pewną aluzję utwór "I Tried to Leave You" nie pomógł. Piosenkarz jeszcze bisował kilkakrotnie.
Warszawski koncert Deutsche Bank Invites Leonard Cohen był drugim występem w Polsce w ramach obecnej światowej trasy koncertowej, która rozpoczęła się 25 lipca w Zagrzebiu, a zakończy 11 grudnia w Las Vegas.
40 lat na scenie
Poeta i piosenkarz Leonard Cohen urodził się 1934 r. w Montrealu. Występuje od ponad 40 lat. Jego twórczość określana jest jako piosenka autorska w gatunku folk rock.
W dorobku Cohena znajduje się blisko 20 albumów i wiele singli. W 2003 r. otrzymał z rąk gubernatora generalnego Kanady Order of Canada, najwyższe odznaczenie kanadyjskie, przyznane mu za wybitny wkład w rozwój kanadyjskiej kultury.
W 2008 r. przyjęto go do Rock and Roll Hall of Fame, prestiżowego muzeum rock and rolla i rocka, honorującego artystów, którzy wnieśli zasadniczy wkład w rozwój tego gatunku.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: leonardcohen.com/wikipedia.org