Brak nominacji do Złotych Globów dla"Bożego Ciała" nie oznacza pogrzebania oscarowych szans polskiego kandydata do złotej statuetki. Dość wspomnieć, że "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego też nie była nominowana do Złotych Globów. "The Hollywood Reporter", który od lat chwali się najtrafniejszymi typowaniami faworytów, umieścił dzieło Jana Komasy w ścisłej czołówce.
Przedstawiciele Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (HFPA) ogłosili w poniedziałek nominacje do Złotych Globów, drugich co do ważności amerykańskich nagrody filmowych i telewizyjnych. Na liście nie znalazło się "Boże Ciało".
Oscarowa "krótka lista" i nominacje
Oscarowa kategoria Najlepszy międzynarodowy film fabularny w tym roku zmieniła nazwę - dotąd wybierano Najlepszy film nieanglojęzyczny. Po raz pierwszy także na krótkiej liście - którą poznamy 16 grudnia - pojawi się nie dziewięć, jak dotychczas, ale 10 tytułów. Zostaną one wybrane z 93 filmów, zgłoszonych z całego świata.
"The Hollywood Reporter", który od lat chwali się najtrafniejszymi typowaniami faworytów oscarowych rywalizacji, umieścił film Jana Komasy w ścisłej piątce tytułów, które zdaniem magazynu mają największe szanse. Oprócz polskiego filmu są w niej: południowokoreański "Parasite" (uchodzący za faworyta i nagrodzony Złotą Palmą w Cannes), "Ból i blask" Pedra Almodovara, francuscy "Nędznicy" oraz brazylijskie "Niewidoczne życie sióstr Gusmao".
Pięć nominowanych ostatecznie tytułów, wybranych z tych dziesięciu, które poznamy już za tydzień, Akademia ogłosi 13 stycznia.
Przejętych brakiem nominacji do Złotych Globów dla "Bożego Ciała" uspokajamy - "Zimna wojna" Pawlikowskiego też jej nie dostała, a i tak trafiła do finałowej piątki tytułów nominowanych do Oscara. W tej kategorii, wyjątkowo, laureaci Złotych Globów bardzo często nie pokrywają się bowiem ze zdobywcami Oscarów.
Sukces kameralnego kina
"Boże Ciało" zwróciło uwagę już na festiwalu w Wenecji, gdzie film prezentowany w sekcji Giornate degli Autori zdobył nagrodę Europa Cinemas Label. Idzie za nią nie tylko prestiż, ale też realna pomoc w dystrybucji i wsparcie promocyjne. Jury określiło obraz jako "kuszącą mieszankę tragizmu i zabawy - czasem gwałtownej, a czasem bardzo emocjonalnej". Podkreślano, że "film napędzany jest porywającym aktorstwem Bartosza Bieleni, który uosabia konflikty w dzisiejszym społeczeństwie oraz walkę dobra ze złem". Ponadto obraz otrzymał Inclusive Award Edipo Re dla filmów, które "niosą humanistyczne wartości".
Potem były Złote Lwy za reżyserię dla Jana Komasy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz nagroda publiczności, także za drugoplanową rolę dla Elizy Recymbel, i worek z nagrodami się rozwiązał. Wymieńmy choćby wyróżnienie dla Bartosza Bieleni za najlepszą kreację na Festiwalu Filmowym w Sztokholmie i w El Gouna w Egipcie (obraz otrzymał też nagrodę Silver Star dla filmu fabularnego). Na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Mińsku Komasa zgarnął nagrody za reżyserię, wyróżnienie jury oraz nagrodę publiczności. Na Festiwalu Polskich Filmów w Toronto "Boże Ciało" zostało uznane najlepszym filmem, zgarniając także nagrodę publiczności, a Bielenię wybrano najlepszym aktorem. To tylko niektóre z długiej listy nagród.
Nieczęsto się zdarza, że festiwalowym sukcesom ambitnego, artystycznego filmu towarzyszą sukcesy box office'u. Tylko w Polsce film Komasy dotąd obejrzało 1,4 mln widzów, dzięki czemu zarobił 26 mln dolarów. Dla porównania: nominowana do Oscara "Zimna wojna" Pawlikowskiego zarobiła w Polsce 17,3 mln złotych (4,48 mln dolarów).
"Boże Ciało" sprzedane zostało dotąd do 45 krajów. Obraz, co ważne, gdy mowa o oscarowych nominacjach, ma też dystrybutora amerykańskiego, specjalizującego się w rozpowszechnianiu nagradzanych filmów niezależnych i zagranicznych.
Bóg w sercu, nie na sztandarze
"Boże Ciało" to trzeci film młodego (38 lat) reżysera, kameralna opowieść o wierze i duchowości, pełna podskórnego napięcia, a zarazem uderzenie w powierzchowną religijność. To historia chłopaka, który jak mówi reżyser "ma w sobie i diabła, i anioła", a Boga nosi w sercu, nie na sztandarze.
Teoretycznie - z kryminalną przeszłością i brakiem oratorskich talentów - nie nadaje się na księdza, a jednak okaże się spoiwem łączącym podzieloną po tragedii małomiasteczkową społeczność. Obsadzony w głównej roli Bartosz Bielenia emanuje charyzmą - jego przeszywający wzrok zostaje z nami na długo po seansie. "To obraz wzruszający, ale także niepokojący, a nawet chwilami zabawny, choć to dramat, rozwijający duchową przypowieść, która jest wyjątkowo polska, ale dostępna dla wszystkich" - chwalił krytyk "Guardiana".
Zawiedzeni będą jedynie ci, którzy oczekują dzieła obrazoburczego. To film, który porusza wierzących i niewierzących, z wielką delikatnością traktując temat wiary zarówno w Boga, jak i w drugiego człowieka.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "The Hollywood Reporter", "Variety",tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kino Świat