Nie żyje kobieta, która w czasie zdawania egzaminu na prawo jazdy utknęła samochodem na torach kolejowych w Szaflarach i nie zdążyła uciec z pojazdu przed nadjeżdżającym pociągiem. - Próbowała odjechać, zabrakło jej pół metra, żeby przeżyła, bo już zaczynała ruszać - mówił świadek zdarzenia.
Do wypadku doszło w czwartek po godzinie 11 na niestrzeżonym przejeździe kolejowym.
Jak poinformowała policja, kierująca samochodem 18-latka była w trakcie egzaminu na prawo jazdy. Gdy przejeżdżała przez niestrzeżony przejazd kolejowy, samochód zatrzymał się, a silnik zgasł. W tym czasie nadjechał pociąg relacji Nowy Targ - Zakopane. Egzaminator zdążył wysiąść z auta i odskoczyć. Pociąg uderzył w samochód, w którym wciąż przebywała 18-latka. Kobieta doznała ciężkich obrażeń i została zabrana do szpitala w Nowym Targu. Tam zmarła.
62-letni egzaminator nie doznał żadnych obrażeń. Nic nie stało się również maszyniście i pasażerom pociągu.
Szczegółowe okoliczności wypadku będzie badać Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu.
- Śledztwo będzie prowadzone najprawdopodobniej pod kątem śmiertelnego wypadku drogowego, ale kwalifikacja może ulec zmianie na spowodowanie katastrofy kolejowej. Na miejscu pracują śledczy do spraw ruchu drogowego i kolejowego - wyjaśniał szef nowotarskiej prokuratury Józef Palenik.
"Zabrakło jej pół metra"
Świadek zdarzenia mówił w rozmowie z TVN24, że "egzaminator w ostatniej chwili uciekł".
- Dziewczyna, niestety. Próbowała odjechać, zabrakło jej pół metra, żeby przeżyła, bo już zaczynała ruszać - mówił. Jak dodał, słyszał, że pociąg strasznie długo trąbił. - Później tylko widziałem jak on to auto wlecze przed sobą - powiedział.
Autor: wini///kg,now//kwoj / Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24