Mimo apeli o ratunek przez lata niszczał, aż skończył jako ruina. Dach dawnego składu artyleryjskiego XIX-wiecznej Twierdzy Kraków załamał się pod naporem śniegu, podczas gdy urzędnicy wymieniali się kolejnymi pismami. Teraz przerzucają się odpowiedzialnością za zrujnowanie budynku, a na sprzątnięcie i zabezpieczenie tego, co z niego zostało, wydali już ponad 400 tysięcy złotych.
Wybudowana w drugiej połowie XIX wieku Twierdza Kraków to nie jedna zwarta forteca, a zespół rozproszonych po całym mieście zabudowań wzniesionych przez austriacką armię. Kojarzona z cesarzem Franciszkiem Józefem, który w 1850 roku podjął decyzję o jej budowie, od wielu lat jest odkrywana na nowo – turyści i mieszkańcy chętnie je odwiedzają, a urzędnicy dofinansowują przystosowywanie starych budynków do nowych funkcji.
Najlepszymi tego przykładami są choćby fort "Kościuszko" – wybudowany wokół kopca Kościuszki – w którym mieści się siedziba ogólnopolskiej stacji radiowej czy otwarty w 2022 po kosztującym 24 miliony złotych remoncie fort "Borek", w którym teraz mieści się Centrum Kultury Podgórza. Widać, że miasto na przywracanie świetności twierdzy potrafi sypnąć groszem – również po przykładzie fortu "Łapianka", w przypadku którego koszt remontu i dobudowania nowych pomieszczeń sięgnął 34 milionów złotych.
Zabytkowy dach runął pod naporem śniegu
Nie wszystkie zabytkowe zabudowania Twierdzy Kraków mogły liczyć na taki gest. Jeden z dwóch składów artyleryjskich przy ulicy Swoszowickiej – część dawnej prochowni – zawalił się, mimo że przez ostatnie lata urzędnicy doskonale wiedzieli o jego złej kondycji. Pierwsze dziury w zadaszeniu widoczne były w 2021 roku. Na początku roku 2023 drewniany dach wpadł do środka konstrukcji. Załamał się pod naporem mokrego śniegu.
- Gdy w 2021 roku informowałem urzędników o złym stanie zabytku, to urzędy jedynie wymieniały między sobą pisma. Mówili, że nie mają na ten cel pieniędzy. A gdy budynek runął, nagle znaleźli setki tysięcy złotych na sprzątnięcie gruzów i zabezpieczenie tego, co zostało – mówi nam radny dzielnicy Podgórze Maciej Fijak, pokazując zdjęcia z okresu, gdy budynek był jeszcze zadaszony. Teraz mury okalają drewnianą podłogę, z której można obserwować gwiazdy. Zachował się jedynie fragment zadaszenia.
Przez trzy lata, od 2018 do 2021 roku, obiekt dzierżawił Krakowski Klub Sportowy Arsenał, skupiający miłośników strzelectwa sportowego. Według planu obiekt miał służyć za strzelnicę. Cena była okazyjna, bo miasto chciało, by Arsenał zaopiekował się podupadającym budynkiem.
- Żeby powstała tam strzelnica, musieliśmy spełnić odpowiednie warunki techniczne, doprowadzić dawny magazyn do stanu używalności. Prosiliśmy Wodociągi o przebudowę sieci wodociągowej, tak żeby spełnić warunki przeciwpożarowe. Inaczej strażacy nie pozwoliliby na użytkowanie budynku. Wodociągi nie były jednak zainteresowane inwestycją, więc i my nie inwestowaliśmy w remont – przyznał w rozmowie z tvn24.pl prezes Arsenału Maciej Gajewski. Z goryczą przyznaje, że klub wydał pieniądze na projekt strzelnicy, który ostatecznie musiał trafić do kosza. W 2021 roku sportowcy wypowiedzieli miastu umowę.
Plan Arsenału był taki, by "rozebrać budynek do zera, postawić betonowe ściany i obłożyć je cegłami, tak by całość spełniała wymogi konserwatora". - Plan nie wyszedł - kwituje prezes.
Jak miasto z wojewodą pismami się przerzucali
Budynki dawnej prochowni Twierdzy Kraków należą do Skarbu Państwa, ale zarządza nimi miejski Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie (ZIS). Ta instytucja pisała w czerwcu 2022 roku do wojewody małopolskiego – był nim wówczas Łukasz Kmita z PiS – z prośbą o dofinansowanie remontu dwóch sąsiednich magazynów. Chodziło o niecały milion złotych.
Wojewoda pieniędzy nie dał. Dlaczego? Bo, jak wynika z odpowiedzi udzielonej nam przez rzeczniczkę wojewody Joannę Paździo, urzędnicy nie wiedzieli, czy wniosek jest zasadny. Urząd wojewódzki poprosił prezydenta Krakowa o "dodatkowe wyjaśnienia w zakresie planów dalszego zagospodarowania nieruchomości". Wojewoda, jak twierdzi Paździo, występował w tej sprawie do prezydenta kilkakrotnie. Chciał, by miejscy urzędnicy przedstawili pomysł na to, co w budynku ma się dziać, a także by znaleźli "nowego dysponenta nieruchomości". Czyli podmiot, który zaopiekowałby się budynkiem i zaczął z niego korzystać.
"Pisma te pozostały bez odpowiedzi" – informuje Joanna Paździo.
Miejscy urzędnicy uważają jednak, że to nieprawda. Na dowód pokazują kopię pisma wysłanego do wojewody, w którym odpowiadają na pytania urzędu wojewódzkiego i ponownie proszą o środki na remont budynku. Z dokumentu dowiadujemy się, że miasto rozważało przekazanie prochowni Lasom Państwowym.
Pytamy miasto: dlaczego więc Kraków, jak w przypadku innych budynków twierdzy, sam (albo przy wsparciu np. funduszy unijnych) nie zapłacił za uratowanie wpisanego do gminnej ewidencji zabytków magazynu? Według rzeczniczki ZIS Anny Nowosielskiej miasto nie mogło tego zrobić, bo nie jest właścicielem.
"Prezydent Krakowa każdorazowo musi pozyskać na taki cel środki z budżetu Skarbu Państwa (za pośrednictwem Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego). Po wielu zabiegach udało się finalnie pozyskać pieniądze, dzięki którym pod koniec minionego roku dokonano zabezpieczenia zbutwiałej więźby dachowej, złamanej pod obciążeniem mokrego śniegu" – odpisała na nasze pytania Nowosielska.
Urzędnicy kazali też zabezpieczyć mury belkami do czasu "pełnej renowacji i konserwacji zabytkowego budynku". Koszt? Ponad 400 tysięcy złotych ze Skarbu Państwa. Przypomnijmy, że zabezpieczenie wraz z remontem miało kosztować niecały milion złotych.
Chcą wydzierżawić zrujnowany magazyn. Obawy o "wyrównanie terenu spychaczem"
Urząd nie odpowiedział na nasze pytanie, ile teraz, po załamaniu się dachu, ma kosztować całościowy remont budynku. A jest on krytycznie potrzebny, także w przypadku drugiego, bliźniaczego i będącego w lepszym stanie magazynu, który znajduje się tuż obok.
Jak poinformowała nas Dominika Jarosz z biura miejskiego konserwatora zabytków, remont obu budynków jest wciąż "możliwy i pożądany". Dodała, że na początku grudnia rozpoczęły się prace zabezpieczające dawnych składów artyleryjskich twierdzy "przed dalszą degradacją".
To jednak dopiero początek drogi do uratowania zabytku. W najbliższym czasie miasto – po namowie wojewody – ogłosi przetarg na dzierżawcę, który "będzie zobowiązany do przeprowadzenia remontu obiektu w uzgodnieniu z właścicielem (Skarbem Państwa – red.) oraz właściwym konserwatorem zabytków". Czynsz będzie pomniejszony o koszt prac.
Dariusz Krzyształowski, prezes Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Rawelin", podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że budynek wymaga szczególnej opieki. – Ze środowiska fortecznego od lat płynęły głosy, że jego stan się pogarsza. Ten magazyn nie zawalił się nagle, uszkodzenia z roku na rok postępowały, dach powoli wpadał do środka. Teraz mamy otwarty budynek, narażony na dalsze niszczenie – zaznacza Krzyształowski.
Dodaje, że w Krakowie widoczna jest "dysproporcja w podejściu do zabytków". – Twierdza Kraków jest jedną z największych w Europie, a niektóre jej obiekty są w żałosnym stanie. Urzędnicy czasem chwalą się milionami złotych na remonty tych budynków, ale przeznaczają te pieniądze na poszczególne budowle, podczas gdy inne niszczeją – zauważa. Działacz obawia się, że "jeśli ściany budynku się przewrócą, to nowy dzierżawca wyrówna teren spychaczem i wybuduje tam coś nowego". - Podniesienie tego budynku do roli użytkowej to też sprawa bardzo kosztowna. Jeśli jednak uda się zachować zabytek dla przyszłych pokoleń, to czy tam będzie magazyn, warsztat samochodowy, sala audiowizualna czy inny obiekt, to już ma drugoplanowe znaczenie – ocenia Krzyształowski.
Fakt, że doprowadzono budynek do ruiny, szokuje doktora Krzysztofa Wielgusa z Politechniki Krakowskiej, członka Komisji Architektury Militarnej Polskiego Komitetu Narodowego ICOMOS i znawcę Twierdzy Kraków.
- Wielka szkoda. W momencie, gdy obiekt popadał w ruinę, trzeba było szukać gospodarza, który by się nim zaopiekował – uważa Wielgus.
Dlaczego obiekt jest wart zachowania? Jak tłumaczy badacz, budynek był "zapleczem amunicyjnym Twierdzy Kraków, związanym z wprowadzeniem nowoczesnej artylerii dalekiego zasięgu" w latach 70. XIX wieku. - Wcześniej artyleria nie wymagała tak dużej liczby pocisków. Ładowane od przodu działa starego typu strzelały wolniej i rozchód amunicji był mniejszy. Zaplecze amunicyjne nowych wielkich fortów artyleryjskich z lat 80. XIX wieku składało się w wielu budynków, rozśrodkowanych w terenie. Składowanie wielkiej ilości prochu czarnego było niebezpieczne, dlatego nowe magazyny wybudowano na Krzemionkach i Woli Duchackiej. Po czasie okazało się, że to też nie była dobra lokalizacja, bo w czerwcu 1909 roku nastąpiła eksplozja, która wywołała dyskusję o podobnych zagrożeniach na całym świecie, pisano o tym nawet w USA. W wyniku wybuchu nikt nie zginął, ale rannych zostało kilkaset osób – opowiada naukowiec.
Według doktora Wielgusa magazyn jest pomnikiem momentu przełomu w artylerii. – Następnym takim przełomem była broń jądrowa – zaznacza. Dodaje, że budynki takie jak ten miały specyficzną budowę – składały się z bardzo mocnych ścian i słabych dachów, tak by energia ewentualnego wybuchu skierowana była w górę. Miały też przejazdowe przedsionki (ryzality), pozwalające na załadunek furgonów amunicyjnych w czasie deszczu.
Wielgus zauważa, że miasto przygotowuje objęcie krakowskiego Podgórza parkiem kulturowym. Lokalne prawo pozwoliłoby lepiej chronić dziedzictwo tej dzielnicy, będącej dawniej osobnym miastem. – Warto, by ten park objął nie tylko stare Podgórze, ale też obszar Krzemionek ze wszystkimi znajdującymi się tam cudami, od Kopca Kraka, przez kamieniołom Libana, cmentarz, właśnie po prochownie Twierdzy Kraków – uważa Krzysztof Wielgus.
Źródło: tvn24.pl