Premier Donald Tusk stwierdził, że wydaje mu się "bardzo prawdopodobne, że PiS straci władzę w Małopolsce". Szef rządu odniósł się w ten sposób do ciągnącego się kolejny miesiąc zamieszania w małopolskim sejmiku. Chociaż Prawo i Sprawiedliwość ma tam większość, to nie jest w stanie wybrać ze swoich szeregów marszałka. - Sytuacja w sejmiku pokazuje kryzys w partii Jarosława Kaczyńskiego - ocenił Tusk.
W poniedziałek radni małopolskiego sejmiku trzeci raz będą próbować wybrać marszałka województwa. Poseł Łukasz Kmita (PiS), który jest jedynym zgłoszonym kandydatem, nie został wybrany, mimo iż Prawo i Sprawiedliwość ma w Sejmiku większość. Wybór marszałka odbywa się w głosowaniu tajnym. Jeśli do 9 lipca marszałek nie zostanie wybrany, konieczne będą przedterminowe wybory w województwie. W piątek zawieszony w prawach członka PiS został dyrektor kancelarii sejmiku woj. małopolskiego Michał Ciechowski.
Czytaj też: PiS ma większość, ale Małopolska wciąż nie ma marszałka. Radni nie chcą "kandydata prezesa"
Premier Donald Tusk stwierdził w poniedziałek na konferencji prasowej, że sytuacja w woj. małopolskim pokazuje "jak w soczewce" kryzys w partii prezesa Kaczyńskiego. - On miał zawsze bardzo duży autorytet w swojej partii, rządził i dzielił tam bez żadnych wątpliwości - ocenił.
"Manifestacyjny bunt"
Zdaniem premiera w Małopolsce trwa właśnie "manifestacyjny" bunt przeciwko Kaczyńskiemu. - Moim zdaniem (ta sytuacja) pokazuje pewien trend - powiedział. Tusk podkreślił, że nie jest jego zadaniem troszczyć się o stabilność i przyszłość PiS, jednak "z całą pewnością widać, że w PiS-ie się trzęsie w tej chwili od tych emocji i wewnętrznych konfliktów". - Czy to oznacza, że PiS straci władzę w Małopolsce? Wydaje mi się to bardzo prawdopodobne - dodał Tusk.
Do trzech razy sztuka?
PiS w 39-osobowym sejmiku małopolskim ma większość dysponując 21 mandatami. Według nieoficjalnych informacji, na Kmitę - kandydata rekomendowanego przez władze PiS - nie chcą głosować radni skupieni wokół dotychczasowego marszałka Witolda Kozłowskiego, a szerzej wokół Beaty Szydło i Andrzeja Adamczyka. Podczas zeszłotygodniowej sesji kandydat próbował załagodzić ten konflikt, proponując Kozłowskiego do nowego zarządu województwa jako I wicemarszałka. Wśród proponowanych przez Kmitę członków nowego zarządu województwa nie było przedstawiciela Suwerennej Polski, która ma w sejmiku dwoje radnych, pomimo że umowa koalicyjna przewiduje takie stanowisko dla przedstawiciela tej partii. Jak donosiły media, Kmita wystosował niedawno pismo do przewodniczącego sejmiku Jana Tadeusza Dudy, by nie zwoływał sesji sejmiku do 10 lipca. "A w przypadku złożenia wniosku przez zarząd lub radnych opozycji - o zastosowanie formuły otwarcia sesji i ogłoszenia przerwy co najmniej do 10 lipca 2024 r." - czytamy. W rozmowie z TVN24 przewodniczący zapowiedział, że nie może zastosować się do tej prośby.
Kaczyński: kwestia tam pewnych różnic zdań
Po pierwszym głosowaniu nad kandydaturą Kmity, w maju, prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany przez dziennikarzy o sytuację PiS w Małopolsce, ocenił: "No bunt jak bunt, to jest kwestia tam pewnych różnic zdań".
Dopytywany, czy poseł Kmita nie podoba się lokalnym działaczom, odparł: "Czasem nowi ludzie, tacy, którzy cokolwiek, no powiedzmy sobie z wyższej półki w sensie intelektualnym, niektórym się nie podobają". Dodał, że jest to przykre i będzie z tym walczyć. Po pierwszym głosowaniu - decyzją prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - Kmita został nowym przewodniczącym zarządu wojewódzkiego partii w Małopolsce. Zastąpił na tym stanowisku posła Andrzeja Adamczyka.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24