Wikariusz z jednej z podkarpackich miejscowości miał odprawić pogrzeb. Kiedy okazało się, że jest pijany, oburzona rodzina go wyprosiła. Wtedy wsiadł do samochodu i odjechał. Nie dotarł jednak daleko, bo kilka minut uderzył w słup. Kuria wyraża ubolewanie i zastanawia się, co począć z duchownym.
Wydarzenia, do których miało dojść w czwartek w podkarpackim Tyczynie opisuje lokalny portal Nowiny24.pl. Według tej relacji, wikariusz miał odprawić mszę pogrzebową. Miał, bo kiedy pojawił się w zakrystii okazało się, że jest pijany. Oburzona rodzina zmarłego nie pozwoliła, by duchowny pod wpływem alkoholu odprawiał uroczystość i znalazła zastępstwo.
Miał prawie 1,5 promila alkoholu
Tymczasem wikariusz, jak gdyby nic, wsiadł do samochodu i odjechał. Nie dotarł jednak do celu, bo jeszcze w Tyczynie wjechał w słup. Jak powiedział "Nowinom" Adam Szeląg z rzeszowskiej policji, 48-letni mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem.
- Uszkodzeniu uległ słup i samochód. Nikt w tym zdarzeniu nie ucierpiał - dodał.
Po badaniu alkomatem okazało się, że duchowny w organizmie ma prawie 1,5 promila alkoholu. Grożą mu 2 lata więzienia, dodatkowo będzie odpowiadał za spowodowanie kolizji.
Kuria wyraża ubolewanie
W rozmowie z portalem tvn24.pl rzecznik rzeszowskiej kurii potwierdza taki przebieg wydarzeń. - Kuria wyraża ogromne ubolewanie - mówi ks. Tomasz Nowak. - Teraz decyzję o dalszym losie wikariusza podejmie biskup diecezjalny. Ten może duchownego upomnieć, albo też zawiesić w obowiązkach duszpasterskich czy w wykonywaniu czynności kapłańskich. Najcięższą z konsekwencji jest wykluczenie ze stanu duchownego - dodaje.
Na razie jednak trwają rozmowy i nie wiadomo, jakie konsekwencje poniesie ksiądz.
Zobacz też: pijany ksiądz przewoził 4-latkę:
Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków / nowiny24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock