Sąd Okręgowy w Nowym Sączu utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji i skazał na 11 lat więzienia Rafała R., który po pijanemu śmiertelnie potrącił trzyosobową rodzinę. Ofiary i sprawca znali się. Niewiele wcześniej razem spędzali wieczór w domu R.
W lipcu 2019 roku sąd I instancji uznał Rafała R. winnym spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i nieudzielenia pomocy. Mężczyzna został skazany na 11 lat więzienia. Orzeczony został wobec niego także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
Wyrok usłyszał także młodszy brat Rafała R., który pomagał mu zacierać ślady wypadku. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Jawność procesu była wyłączona, podobnie jak uzasadnienie wyroku. Obrońca Rafała R. od razu po rozprawie zapowiedział złożenie apelacji. - Mimo okoliczności zdarzenia uważamy, że wyrok jest zbyt surowy - mówił adwokat Sławomir Lewicki.
Wyrok utrzymany
W środę Rafał R. ponownie stanął przed sądem. Prokuratura, która także odwołała się od wyroku, wnioskowała o surowszą karę - 15 lat więzienia. Obrona chciała jej złagodzenia do 6 lat pozbawienia wolności.
Sąd Okręgowy jednak nie uwzględnił apelacji obu stron. Stwierdził, że sąd niższej instancji dokonał prawidłowej oceny sytuacji przy wydawaniu wyroku. Młody mężczyzna już prawomocnie został skazany na 11 lat więzienia. Ma również dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
- Nie sposób, mając na względzie argumentację powołaną przez sąd pierwszej instancji, ocenić, aby orzeczona kara była czy to karą rażąco surową, jak też rażąco łagodną. Sąd rejonowy prawidłowo wziął pod uwagę jako okoliczności łagodzące zarówno młody wiek oskarżonych, ich dotychczasową niekaralność, czy też ustabilizowany sposób życia - uzasadniała sędzia.
Sąd tłumaczył, że kara, o którą wnioskowała prokuratura, mogłaby być zastosowana, gdyby w sprawie nie było żadnych okoliczności łagodzących.
Joanna Bocheńska, Prokuratur Rejonowy w Nowym Sączu, nie kryła rozczarowania taką decyzją sądu.
- Górną granicą ustawowego zagrożenia było 15 lat pozbawienia wolności i o taką karę wnosiliśmy. Uznawaliśmy, że taka kara będzie karą sprawiedliwą w odczuciu społecznym, ale również da możliwość prewencji indywidualnej dla samego sprawcy - mówiła prokurator.
Wyrok jest prawomocny. Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem obie strony zadecydują, czy składać kasację.
Śmierć na miejscu
Do tragicznego wypadku doszło w styczniu 2018 roku w Świdniku (woj. małopolskie). Rafał R. gościł wieczorem w swoim domu swojego kolegę z pracy oraz jego rodzinę. Para ze swoim 10-letnim dzieckiem wyszła na autobus, który miał ich zawieźć do domu.
Nigdy tam nie dotarli, ponieważ 21-letni wówczas R., wsiadł po pijanemu do samochodu, pojechał na stację benzynową i w drodze powrotnej uderzył w idącą chodnikiem trzyosobową rodzinę.
Mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia. Ofiary wypadku zauważył dopiero kilkanaście minut później inny kierowca. Mężczyzna spostrzegł wystającą ze śniegu na poboczu nogę 10-letniego Oskara. Na miejscu pojawiali się kolejni kierowcy i okoliczni mieszkańcy. Ktoś wypatrzył dwa kolejne ciała. Jeden ze świadków opowiadał, że siła uderzenia przerzuciła rodziców 10-latka za płot.
Nikt nie przeżył.
Autor: ib/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków