Gdy Bartłomiej Zając na stoku w Suchem koło Zakopanego (woj. małopolskie) pomagał poszkodowanemu narciarzowi, złodziej skorzystał z okazji i zabrał należące do ratownika medycznego narty. - Padło na mnie, ale na Podhalu takie sytuacje zdarzają się nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Dla niektórych to sposób na łatwy zarobek - opowiada w rozmowie z tvn24.pl ratownik.
W sobotę, 14 stycznia po południu, na stoku w Suchem koło Zakopanego jeden z narciarzy doznał urazu. Z pomocą pospieszył mu ratownik medyczny Bartłomiej Zając, który po zakończeniu akcji zauważył brak swoich nart.
- Dyżurkę mam na górze stoku. Dostałem wezwanie, zjechałem na dół do karczmy, gdzie znajdował się poszkodowany, odpiąłem narty i pobiegłem do budynku. Gdy wróciłem, mojego sprzętu już nie było - opowiada Zając w rozmowie z tvn24.pl.
"Traktuję te narty jak karetkę"
- Na początku wydawało mi się, że ktoś zabrał je przez pomyłkę i zaraz odda. Ale tak się nie stało - mówi nam ratownik. Z racji wykonywanego zawodu korzysta z profesjonalnego, a więc również drogiego sprzętu. Skradzione narty skiturowe mają wartość około czterech tysięcy złotych. To model Blizzard Zero G 85 LTD o długości 178 centymetrów z wiązaniami Marker Alpinist.
Pan Bartłomiej podkreśla, że dobrych nart potrzebuje na co dzień, bo pracując jako ratownik na stoku, musi interweniować kilkanaście razy dziennie. - Traktuję te narty jak karetkę - podkreśla. Na szczęście ma kilka zapasowych par, dzięki czemu wciąż może pracować. - Tamte skradzione to jednak limitowana edycja. Teraz praktycznie nie da się ich sprzedać, bo całe środowisko wie już o zdarzeniu - zaznacza.
Kradzieże nart na stokach narciarskich
Ratownik poinformował, że sprawę kradzieży nart zgłosił na policję. - Tym razem padło na mnie, ale na Podhalu takie sytuacje zdarzają się nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Dla niektórych to sposób na łatwy zarobek. Działają całe szajki, które kradną pozostawione narty - opowiada w rozmowie z tvn24.pl Zając.
Narciarz podkreśla, że zależy mu nie tylko na tym, by utracone narty do niego wróciły. Apeluje też, by klienci i pracownicy stoków nie pozostawiali bez opieki swoich nart, bo te mogą stać się dla złodziei łatwym łupem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Bartłomiej Zając