Wypadek na placu zabaw w Staszowie (woj. świętokrzyskie). 11-latek próbował dosiąść się do dzieci kręcących się na karuzeli. W pewnym momencie złapał się za jeden z jej elementów, ale siła, z jaką obracała się karuzela była tak duża, że dziecko odrzuciło na kilka metrów. Chłopiec z urazami kręgosłupa i głowy został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Jego stan jest stabilny, nie ma zagrożenia życia.
Do zdarzenia doszło w czwartek (10 sierpnia) po godzinie 19 na placu zabaw przy ul. Mickiewicza, w parku im. Górników Siarkowych w Staszowie.
- 11-latek udał się tam wraz ze swoim rówieśnikiem, do którego przyjechał w odwiedziny. Chłopiec chciał dosiąść się do dzieci, które kręciły się już na karuzeli łańcuchowej, złapał się z jeden z elementów, ale siła, z którą się kręciła, była tak duża, że puścił ten element karuzeli i odrzuciło go na około 5 metrów - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl aspirant Joanna Szczepaniak, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Staszowie.
Stan chłopca jest stabilny
Dodała, że dziecko uderzyło o metalową konstrukcję pająka do wspinania, który znajdował się obok. Chłopiec stracił przytomność na kilka minut.
- W momencie, gdy był zabierany przez zespół lotniczego pogotowia ratunkowego, był przytomny. Trafił do szpitala z obrażeniami kręgosłupa i urazem głowy. Początkowo jego stan był określany jako stan zagrożenia życia - podkreśliła policjantka.
W tej chwili stan chłopca jest stabilny, nie ma zagrożenia życia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KP PSP w Staszowie