Ośmioletnia Paulinka poszła ze swoja mamą na imprezę poprawinową. Mama rozmawiała z innymi dorosłymi, a dziewczynka wyszła na dwór, żeby pobawić się z psem właściciela. W pewnym momencie mieszaniec w typie rottweilera zaatakował ją, rozrywając prawy policzek.
"Tak wygląda moja córeczka pogryziona przez rottweilera w Jaśle" – pisze na portalu społecznościowym zrozpaczony pan Piotr, ojciec dziewczynki. I publikuje zdjęcia. Widok dziecka z obandażowaną buzią łamie serce.
W piątek rano Paulinka została zawieziona na pierwszy z wielu zabiegów. Czeka ją jeszcze między innymi przeszczep prawego policzka i rekonstrukcja wargi. Jak mówi jej tata, ośmiolatka jest „przytomna i kontaktowa”, chociaż smutna. Cały czas dostaje też leki przeciwbólowe.
Mama "była w pobliżu"
Poprawiny, podczas których doszło do tragedii, odbywały się czwartego czerwca. Zostały zorganizowane na prywatnej posesji przy ul. Kwiatowej w Jaśle (Podkarpacie). Na imprezę zabrała Paulinkę jej mama, była żona pana Piotra.
- Mnie tam nie było, więc nie wiem dokładnie, jak to wszystko przebiegło – tłumaczy mężczyzna. Zaznacza jednak, że mama dziewczynki "z pewnością była gdzieś w pobliżu". W rozmowie z portalem tvn24.pl nie obwinia jej o to, co stało się tego wieczoru.
Policję wezwało pogotowie
Policja dostała zgłoszenie przed godziną 22. Z notatki dyżurnego wynika, że informację przekazało pogotowie ratunkowe, które zostało wezwane na ulicę Kwiatową.
- Na miejsce pojechał patrol policji. Według wstępnych ustaleń podczas imprezy dziecko wyszło na dwór, gdzie biegał pies w typie rottweilera. Dziewczynka bawiła się z nim i w pewnym momencie, z nieustalonych przyczyn, zwierzę zaatakowało. Jak się dowiedzieliśmy, pies był szczepiony – relacjonuje Piotr Wojtunik, oficer prasowy jasielskiej komendy policji. Dodaje, że dziewczynka znała psa i bawiła się z nim już wcześniej – nie tylko tego wieczoru.
Obecnie, jak informuje policja, zwierzę przebywa na posesji właściciela. Ponieważ pies jest mieszańcem, mężczyzna nie potrzebował pozwolenia na jego posiadanie. – O sprawie powiadomiliśmy lekarza weterynarii i sanepid. To od ich decyzji będzie zależało, co dalej stanie się z psem – podaje Wojtunik.
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie narażenia dziecka na utratę życia i zdrowia. Dotychczas nikt nie usłyszał w tej sprawie zarzutów. – Żeby podjąć dalsze czynności, potrzebna będzie opinia biegłego – tłumaczy rzecznik.
"200 zł", "na paliwo"
Pan Piotr za tragedię swojej córki wini właścicieli psa. Jeden z nich w rozmowie z lokalnym portalem twierdzi, że "nie wzbrania się przed pomocą, ale rodzice Paulinki na razie nie chcą z nim rozmawiać".
Tata pokrzywdzonej ośmiolatki przedstawia jednak inną wersję zdarzeń. – Teraz, kiedy o sprawie zrobiło się głośno, on się usprawiedliwia, że chce pomóc. A wcześniej tylko przywiózł obecnemu partnerowi mojej byłej zony 200 złotych. Powiedział, że to "na paliwo". Co to w ogóle znaczy?! – denerwuje się pan Piotr.
Jak ustalił portal tvn24.pl, właściciel czworonoga nie został jeszcze przesłuchany. Ma to się stać w ciągu najbliższych dni.
Behawiorystka: pies ugryzł tam, gdzie miał najbliżej
O to, czy można było uniknąć tragedii, zapytaliśmy behawiorystkę zajmującą się psami.
- Należy uświadomić sobie, ze każdy pies może ugryźć – czy to mały, czy duży, czy znajomy, czy zupełnie obcy – podkreśla Aneta Awtoniuk, pomysłodawczyni akcji społecznej „Wychowuję, nie tresuję”. I dodaje: - Tutaj odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, którzy nie dopilnowali dziecka i nie nauczyli go ostrożności w postępowaniu ze zwierzętami.
Jak tłumaczy, na agresywne zachowanie psa mogło wpłynąć wiele czynników. – Jeśli przez jakiś czas (a tak zazwyczaj bywa przed uroczystościami) w domu była nerwowa atmosfera, to psu tez się ona „udzieliła”. Poza tym, jeśli goście byli w domu, a pies na zewnątrz, to izolowanie go od jego terytorium też mogło go rozdrażnić. Po trzecie, na takich imprezach zazwyczaj pojawia się alkohol – a zwierzęta absolutnie nie cierpią alkoholu i ludzi, którzy są pod jego wpływem. Zwierzę na pewno dawało wcześniej sygnały, ze nie ma ochoty na interakcję, ale dziecko zwyczajnie nie zinterpretowało ich właściwie – przypuszcza behawiorystka.
A dlaczego rottweiler zaatakował właśnie twarz dziewczynki? – Trzeba pamiętać, że pies w takiej sytuacji nie szuka miejsca, w którym wyrządzi największą szkodę albo w które najbardziej zaboli. On atakuje tę część ciała, która jest najbliżej. W twarz gryzione są najczęściej dzieci, które próbują psy przytulic albo pocałować. Tak mogło być też w tym przypadku – tłumaczy Awtoniuk.
Autor: Anna Winiarska/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Krupa / Facebook