Pierścionki, łańcuszki, portfele – to najczęściej padało łupem 34-letniego ratownika. Choć do sądu trafiły już dwa akty oskarżenia przeciwko niemu, na jaw wyszła kolejna kradzież. Jak tłumaczył podejrzany: kradnie, bo ma problem z hazardem. Policjanci szukają innych ofiar złodzieja.
Sprawę ratownika medycznego, który okradał zamiast ratować, szeroko opisywały lokalne media. Jego ofiarami padały najczęściej starsze osoby.
Jedną z nich miał być 87-letni mieszkaniec Borowej. W styczniu wezwał karetkę do swojej żony. Ratownik miał wykorzystać nieuwagę mężczyzny i ukraść mu portfel, w którym znajdowało się ponad 2 tys. złotych.
Łańcuszki, kolczyki, gotówka
Poszkodowany o sprawie zawiadomił policję. Kilka miesięcy później 34-letni Hubert S. został zatrzymany. Przyznał się do kradzieży. Lokalne media podają, że zatrzymany na koncie kradzieży miał więcej. Wcześniej, we wrześniu ubiegłego roku, dwóm innym pacjentkom miał ukraść biżuterię.
Hubert S. najpierw pracował na pogotowiu w Dębicy. Kiedy sprawy kradzieży wyszły na jaw, stracił pracę. Nową znalazł w Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Ropczycach.
Tymczasem okazało się, że postępowania wobec ratownika prowadzą niezależnie dwie prokuratury: w Ropczycach i w Dębicy. W czerwcu skierowały do sądu akty oskarżenia, w których zarzucają mu kradzieże. Według jednego z nich ma odpowiadać także za posiadanie środków odurzających.
Dębiccy śledczy zgodzili się na dobrowolne poddanie się karze.
Podobny wniosek mężczyzna złożył w Ropczycach, tamtejsi śledczy jednak się do niego nie przychylili. Jak mówi Dariusz Brzykowski z Prokuratury Rejonowej w Ropczycach, ze względu na to, że oskarżony podważał wartość skradzionych przedmiotów.
W międzyczasie na jaw wyszła kolejna kradzież mężczyzny.
Hubert S. w lutym został wezwany do mieszkania 74-letniej mieszkanki Ropczyc. Kobieta źle się poczuła i zaalarmowała pogotowie.
Po badaniu została zabrana do szpitala. Gdy wróciła do domu, zauważyła, że z mieszkania zginęły dwa cenne pierścionki. Dopiero na początku września córka kobiety powiadomiła o tym policję.
34-latek znowu przyznał się do winy. Jak stwierdził, skradzioną biżuterię sprzedał w lombardzie. - Mężczyzna tłumaczy, że ma problem z hazardem. To jego linia obrony, która jest teraz weryfikowana – zaznacza Brzykowski.
Odpowie przed sądem
O sprawę pytamy dyrektora ZOZ w Ropczycach Mirosława Leśniewskiego, który był przełożonym ratownika.
Jak twierdzi, jeden z jego pracowników został zwolniony w związku z podejrzeniami o kradzież. – Czytaliśmy doniesienia medialne, nie byliśmy jednak informowani o zatrzymaniu – zaznacza.
Nie potwierdza jednak, że zwolniony pracownik to 34-letni Hubert S.
Mężczyzna już niedługo zasiądzie na ławie oskarżonych. Tymczasem policjanci szukają jego innych ofiar.
Policja prosi o kontakt osoby, które zostały okradzione w opisany sposób. Sprawy można zgłaszać osobiście w Komisariacie Policji w Sędziszowie Małopolskim przy ul. 3 Maja 42A, jak również w Komendzie Powiatowej Policji w Ropczycach.
Autor: mmw/gp/jb / Źródło: TVN24 Kraków /
Źródło zdjęcia głównego: tvn24