Niektórzy mówią, że po wsi błąkał się kilka miesięcy, inni, że dwa lata. Historia Lazura owiana jest tajemnicą. Wiadomo, że miał uraz nogi. Weterynarze z Przemyśla, którzy wzięli go pod swoje skrzydła są pewni, że pies został porzucony. Teraz szukają dla niego nowego domu.
Lazur to sporej wielkości pies. Uwagę przykuwają jego oczy w kolorze jasnego błękitu. Być może to te charakterystyczne cechy sprawiły, że zauważyli go mieszkańcy podprzemyskiej wsi Radymno (woj. podkarpackie).
- Niektórzy mówią, że widzieli go już kilka miesięcy temu, inni, że aż dwa lata – relacjonują weterynarze przemyskiego Centrum Adopcyjnego Lecznicy "Ada". To właśnie oni zostali wezwani do błąkającego się psa.
"Jeszcze ktoś nas zobaczy"
Historii Lazura, bo tak dali na imię czworonogowi, nie znają. Mogą się jej tylko domyślać. I to właśnie te domysły opisali na swojej stronie na jednym z portali społecznościowych.
- "Miejsce? Jest już wybrane: leśna droga będzie w sam raz. Czas? Może jutro: dzisiaj niech coś jeszcze zje, w końcu nie wiadomo kiedy ktoś go znajdzie. Noc minęła.. Wskazówki zegara biegną dziś wyjątkowo szybko. Jeszcze tylko łyk kawy i możemy się zbierać. -Wsiadaj do auta. Nie chcesz? Przecież lubisz jeździć. Już późno... Jeszcze ktoś nas zobaczy. Pośpiesz się - długa droga przed nami" – tak zdaniem medyków z przemyskiej lecznicy mogły wyglądać ostatnie chwile Lazura z jego byłym właścicielem.
Co było potem? Ich zdaniem po prostu porzucił chore zwierzę przy leśnej drodze.
Szukają dla niego domu
- Wyrzucił go z auta jak papierek, niedopałek papierosa. Przecież pies ze złamaną łapą nikomu się nie przyda, traci na wartości, a do tego jeszcze dochodzi kosztowne leczenie – piszą.
Lazura wzięli pod swoje skrzydła. Teraz szukają dla niego nowego domu.
Jak tłumaczy nam Radosław Fedaczyński z przemyskiej lecznicy, mają spore podstawy by podejrzewać, że pies został porzucony. – Psy, które ktoś zostawił, nie opuszczają tego miejsca. Liczą, że właściciel po nie wróci. Gdy ktoś je stamtąd zabiera, natychmiast uciekają z powrotem – tłumaczy.
Tak właśnie było z Lazurem. Mieszkańcy okolicznych wsi próbowali zabrać go do siebie. Bezskutecznie – jemu za każdym razem udawało się wymknąć i wrócić do lasku, w którym go znaleziono.
- Na razie to pierwszy taki przypadek w tym okresie. Jednak sezon na porzucenia psów dopiero się zaczyna – komentuje Fedaczyński.
Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Adopcyjne Lecznicy "Ada"