Urząd miasta w Krakowie od kilku miesięcy przygotowywał pozew przeciwko klubom go-go, niegdyś działającym pod wspólnym szyldem "Cocomo" na głównym rynku miasta. Jak informuje dzisiejsza "Gazeta Wyborcza", urzędnicy zrezygnowali jednak z sądowej batalii.
Od tego czasu Urząd Miasta w Krakowie zapowiadał, że przygotowuje własny pozew. Jak mówiła wtedy Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta miasta, Kraków miał uniknąć błędów w argumentacji, popełnionych przez gospodarzy Sopotu. Chylaszek zapewniała też, że miasto ma "mocne argumenty" w tym sporze.
Dziś już wiadomo, że – jak podaje "GW" – krakowski pozew miał się skupić na ochronie dóbr osobistych gminy. - W naszym pozwie udowadnialiśmy, że gminie - podobnie jak osobom fizycznym - przysługuje ochrona dóbr osobistych. A ta działalność te dobra narusza. W pozwie zawarta była długa argumentacja, która uzasadniała nasze stanowisko - tłumaczy na łamach gazety Monika Chylaszek.
Jak nie pozwem, to uchwałą o parku kulturowym?
Teraz jednak miasto z planów sadowej batalii się wycofało. Jak podaje "GW", zaważyły opinie zewnętrznych prawników.
- Oni są zdania, że dobra osobiste bardziej przysługują osobom fizycznym i że trudno będzie w sądzie forsować nasze zarzuty - przyznaje rzeczniczka prezydenta. Jednocześnie zapewnia, że prezydent z "przepędzenia" tych lokali nie rezygnuje i zamierza uderzyć w ich właścicieli uchwałą o parku kulturowym.
Lokale działające dawniej pod marką Cocomo na krakowskim rynku, teraz nazywają się "Wild nights" i "Pleasure".
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / Gazeta Wyborcza