24-letni Damian W. został porwany, brutalnie pobity i zamordowany w lesie pod Kielcami. Teraz przed sądem stanęli mężczyźni podejrzani o tę zbrodnię. To 70-letni Rajko B., jego 28-letni syn Filip i 42-letni Jakub S.
Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Podejrzani zostali przez prokuraturę oskarżeni o to, że działając wspólnie i w porozumieniu, pozbawili wolności Damiana W., "w sposób łączący się ze szczególnym udręczeniem" wzięli udział w pobiciu 24-latka.
Jak ustaliła prokuratura, mężczyźni bili go metalowym prętem po głowie, pięściami w klatkę piersiową, kopali, podduszali, skrępowali mu ręce. Mężczyźni mieli napaść na młodego mężczyznę w Kielcach, a następnie wywieźć do lasu w okolicach Piekoszowa i tam zamordować.
Czytaj też: Był więziony i bity, jego ciało znaleziono w lesie. Podejrzani o zabójstwo usłyszeli zarzuty
Dlaczego zginął Damian W.?
Rajko B. i jego syn Filip nie przyznali się do zarzucanych czynów i na etapie śledztwa odmówili składania wyjaśnień. Te przed prokuratorem złożył Jakub S. (szwagier Rajko B.), którego po kilkumiesięcznych poszukiwaniach policja zatrzymała w Wielkiej Brytanii, gdzie mężczyzna pracował jako księgowy. 19 stycznia został wydany Polsce w ramach europejskiego nakazu aresztowania.
Z przytoczonych przez sąd zeznań wynika, że S. w maju ubiegłego roku przebywał w Polsce, ponieważ miał wziąć udział w imprezie rodzinnej razem z Rajko i Filipem B. Podczas pobytu w ich domu od Filipa dowiedział się, że ten w swojej nowej pracy spotkał mężczyznę (Damiana W.), który jakiś czas temu go oszukał na znaczną kwotę. Damian W. miał nakłonić Filipa B., do zakupu telefonów na abonament, a następnie sprzedaży urządzeń z zyskiem. Ostatecznie oskarżony miał dostać za telefony 100 zł, a opłaty za abonament musiała spłacić jego matka.
Jakub S. podkreślał, że jego siostrzeniec był poddenerwowany i sugerował, że odegra się na pokrzywdzonym. 28-latek mówił, że w zakładzie, w którym pracuje, wykorzystuje ostre narzędzia i może zrobić Damianowi krzywdę. Jakub S. utrzymywał, że próbował uspokoić swojego siostrzeńca i odwieść go od tego pomysłu.
Morderstwo w lesie
Wieczorem tego samego dnia oskarżeni wsiedli do samochodu i pojechali do Kielc. Rajko miał odwieźć swojego syna do pracy na kieleckim Malikowie, a Jakuba do jego mieszkania. Kiedy podjechali do zakładu pracy, kończyła się druga zmiana. Z firmy wyszła grupa pracowników, był tam też Damian S. Filip poszedł do pracy, a jego wujek i ojciec zaczęli śledzić Damiana, aby ostatecznie w rejonie ulicy Massalskiego na niego napaść.
Podczas wtorkowej rozprawy przedstawiono film z eksperymentu procesowego, podczas którego Jakub S. opisywał przebieg zdarzenia z maja 2022 roku.
Pierwszy zaatakował Rajko. Mężczyzna był przygotowany, na ręce założył rękawice, a z samochodu wyciągnął metalowy wygięty pręt, którym zaczął uderzać zaskoczonego 24-latka. Po chwili młodego mężczyznę zaatakował także Jakub S., bił i kopał swoją ofiarę. Młody mężczyzna próbował osłaniać się przed uderzaniami, po chwili upadł na ziemię.
Następnie mężczyźni wciągnęli Damiana W. do samochodu i pojechali z nim do lasu w okolicach Piekoszowa. Jakub S. miał związać 24-latkowi ręce i zostać w samochodzie, a Rajko zaciągnąć młodego mężczyznę w głąb lasu. Po pewnym czasie Rajko miał wrócić do auta i powiedzieć, że "zarżnął" 24-latka.
Ciało znalazł przechodzień
Jakub S. utrzymywał, że nie chciał zrobić krzywdy Damianowi W. Tłumaczył, że wykonywał polecenia swojego szwagra, ponieważ bał się, że sam zostanie przez niego zaatakowany.
Z aktu oskarżenia wynika, że Damianowi W. zadano uderzenia w szyję przy użyciu nieustalonego narzędzia o "ostrej krawędzi". Doszło m.in. do przecięcia tętnic szyjnych. Wskutek zadanych obrażeń napadnięty zmarł. Oskarżeni zostawili ciało w lesie, znalazł je przechodzień.
Wyjaśnienia Filipa B.
We wtorek wyjaśnienia przed sądem zaczął składać Filip B., który potwierdził, że w 2017 r. został oszukany przez Damiana W. i pod jego naciskiem zawarł umowy na zakup telefonów komórkowych na łączną kwotę ok. 11 tys. zł. Wielokrotnie podkreślał, że było to dla niego bolesne przeżycie. Dodawał, że od tamtego czasu nie miał kontaktu z Damianem W. Pokrzywdzonego spotkał ponownie w swojej nowej pracy w maju 2022 roku.
- Wróciły złe wspomnienia smutku i żalu, ale nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa i nawet się nie przywitaliśmy. Myślę, że on mnie nawet nie poznał – mówił.
Nie zgodził się z zarzutem, że zabójstwo było wcześniej przygotowane i zaplanowane, natomiast potwierdził, że jego ojciec i wujek zawieźli go do pracy w dniu, kiedy zginął Damian W.
- Przed wyjściem z samochodu ojciec powiedział, żebym pokazał mu tego człowieka, który mnie oszukał. Nie mówił, po co. Bez głębszego zastanowienia zrobiłem to i poszedłem do pracy – mówił.
Dodawał, że nie miał świadomości, co wydarzyło się później. - Nieprawdą jest to, że ojciec namawiał mnie do przeprowadzenia krwawej zemsty. Czarnogóra, z której ojciec pochodzi, nie posługuje się już tym prawem – dodawał.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock