43-latka zamieściła w sieci ogłoszenie, że chce sprzedać nerkę. Zatrzymali ją policjanci, grozi jej rok więzienia. To nie pierwsza taka historia z Małopolski. Zresztą w internecie roi sie od anonsów osób, które oferują swoje organy na sprzedaż. Znaleźć kupca to jedno, ale przeszczepić organ to drugi - mówi nam transplantolog. Policja zapewnia wręcz, że "w Polsce nie da się sprzedać organu".
Handel organami ludzkimi jest zabroniony. Rozpowszechnianie ogłoszeń o odpłatnym zbyciu, nabyciu (lub pośredniczeniu) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do roku. Katarzyna Padło, Małopolska Policja
W Polsce handel organami ludzkimi jest zabroniony. Za rozpowszechnianie ogłoszeń o sprzedaży narządów grozi rok więzienia. Widmo kary nie odstrasza jednak tych, którzy decydują się wystawić swoje narządy na sprzedać w sieci.
Potrzebowała pieniędzy
Tak było w przypadku 43-latki z Krakowa, którą wczoraj zatrzymali policjanci. Kobieta na jednym z portali z ogłoszeniami zamieściła anons, w którym proponowała sprzedaż swojej nerki. – Nie podała ceny, za jaką chciałaby sprzedać organ – zaznacza Katarzyna Padło z małopolskiej policji. A podczas przesłuchania, jak relacjonuje policjantka, tłumaczyła, że na taki krok zdecydowała się ze względu na trudną sytuację finansową.
Również na finanse wskazała inna kobieta, o zatrzymaniu której pisaliśmy w czerwcu. 24-latka tłumaczyła policjantom, że potrzebuje pieniędzy na mieszkanie.
"Nie mam innego wyjścia, jak sprzedać nerkę"
Przypadek tych dwóch kobiet nie jest odosobniony. W sieci od podobnych ogłoszeń się roi. My sprawdziliśmy tylko jeden portal z ogłoszeniami. Tam znaleźliśmy 8 podobnych anonsów.
Najstarszy w serwisie zamieszczony został 14 czerwca, najnowszy: 13 sierpnia. Większość sprzedających oferuje swoją nerkę i od razu pisze dlaczego: potrzebują pieniędzy.
- "Z powodu ustroju, jaki panuje w naszym kraju, nie mam innego wyjścia, jak sprzedać nerkę i zarobić na utrzymanie kobiety i dziecka" – tak "reklamuje" się 24-latek. Ceny wywoławczej nie podaje.
- Sprzedam zdrową nerkę… Potrzebuję pieniędzy na opłacenie rodzinnych długów. I jestem w tragicznym położeniu – pisze na tym samym portalu kobieta z Łodzi. Za swój organ chce 20 tys. złotych.
Większość z ogłaszających zapewnia: są zdrowi, nie piją, nie palą. Niektórzy od razu podają swoją grupę krwi.
"Nie można sobie tak po prostu przyprowadzić kogoś z ulicy"
O organy z sieci zapytaliśmy doktora Krzysztofa Pabisiaka. Transplantologa podkreśla, że znalezienie chętnego na organ to jedno, a przeprowadzenie przeszczepu to drugie.
– Nie można sobie tak po prostu przyprowadzić kogoś z ulicy i powiedzieć, że chcemy dokonać przeszczepu. Zgodność krwi jest absolutnie konieczna, są też badania psychologiczne. Wtedy wykazujemy, czy te osoby się znają i czy w ogóle mają ze sobą coś wspólnego – podkreśla.
Lekarz zaznacza też, że choć oferty sprzedaży organów w sieci są, to jednak w Polsce nie można mówić o nielegalnym "podziemiu". – Tego u nas absolutnie nie ma. Takie rzeczy dzieją się na południowym wschodzie, czy na Ukrainie, gdzie panuje chaos i są do tego warunki – zapewnia.
"Nie da się w Polsce sprzedać organów"
W podobnym tonie wypowiada się policja. – Nie da się w Polsce sprzedać organów – podkreśla Krzysztof Hajdas, rzecznik Prasowy Komendy Głównej Policji. – Przypuszczając nawet, że ktoś sprzeda nerkę, a później trafi do szpitala, to padnie pytanie: "skąd blizna?". O takich przypadkach policję należy informować, a my takich sygnałów nie mamy – zastrzega.
Pytany o statystyki tłumaczy, że nie ma gotowych danych, jednak podkreśla: są to pojedyncze przypadki. Hajdas dodaje też, że policjanci co jakiś czas przeprowadzają dużą akcję i monitorują sieć, szukając podobnych ogłoszeń. Ostatnia odbyła się w 2012 roku pod kryptonimem "ANONS". Wtedy funkcjonariusze trafili na 250 ofert sprzedaży organów w sieci. 23 osoby usłyszały zarzuty.
Hajdas zaznacza, że często zdarza się, że zatrzymane osoby tłumaczą, iż ogłoszenie było żartem albo, że ogłaszający już dawno o nim zapomnieli.
Przeciwko handlowi organami ludzkimi
W marcu b.r. czternaście państw europejskich, w tym Polska, podpisało konwencję przeciwko handlowi organami ludzkimi. Konwencja jest pierwszym tego typu międzynarodowym dokumentem prawnym regulującym kwestie pozyskiwania organów i transplantacji. Przewiduje ona, że kraje będą traktować jako przestępstwo pobieranie organów bez wyraźnego wyrażenia woli dawcy - zmarłego czy żyjącego - lub gdy przyniosło ono zysk dawcy czy osobie trzeciej.
Konwencja przewiduje odszkodowania dla ofiar, ich ochronę oraz wprowadzenie środków zapobiegawczych, których celem jest zagwarantowanie równego dostępu do przeszczepów. Konwencja ma pozwolić również policji w różnych krajach na łatwiejszą wymianę informacji. Wśród pierwszych 14 sygnatariuszy konwencji, oprócz Polski, znalazły się: Albania, Austria, Belgia, Czechy, Grecja, Hiszpania, Luksemburg, Mołdawia, Norwegia, Portugalia, Wielka Brytania, Włochy, Turcja.
Potrzebna ratyfikacja
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), co roku na świecie wykonywanych jest blisko 10 tysięcy nielegalnych transplantacji. Handel organami ludzkimi to jedna z dziesięciu działalności zorganizowanych grup przestępczych, przynosząca najwięcej profitów - około 1,3 mld euro rocznie. Według danych RE mimo dużego wzrostu liczby przeszczepów w ostatnich latach, w 2012 r. ponad 68 tys. ludzi w Europie czekało na przeszczep nerki, a każdego dnia - z powodu braku organów - umiera 12 osób z wpisanych na listę oczekujących na przeszczep.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / http://www.oglaszamy24.pl