Specjalna grupa tropiąca wciąż poszukuje niedźwiedzia, który w miniony weekend zaatakował ratowników GOPR. Na razie wygląda na to, że zwierzę zniknęło bez śladu. Nie ma też wielu informacji o wyglądzie misia, tropiciele dysponują jedynie szczątkowym "rysopisem".
Akcja poszukiwawcza rozpoczęła się we wtorek. Poszukiwania trwały do później nocy i zostały wznowione w środę rano. – Przeszukano 1200 hektarów lasu, jednak nie udało się znaleźć niedźwiedzia. Nie zostawił też żadnego tropu – mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
- Poszukiwania są trudne, pada deszcz, a przeczesać trzeba kilkaset hektarów lasu. Problemem jest także to, że nie wiemy, czy niedźwiedź, na którego natrafimy to właśnie ten poszukiwany osobnik. Mamy do dyspozycji tylko szczątkowy "rysopis"”. Wiemy tylko, że to młody, silny niedźwiedź – zaznacza.
Zgoda na odstrzał
W akcji poszukiwawczej bierze udział kilkanaście osób, w tym policjanci z bronią ostrą. Głównym celem nie jest jednak odstrzał zwierzęcia. W pierwszej kolejności leśnicy będą próbowali uśpić niedźwiedzia.
- Jeśli uda się podjeść na tyle blisko do zwierzęcia, by strzelić do niego ze specjalnej broni służącej do usypiania, można by założyć niedźwiedziowi obrożę i go monitorować – podkreśla Marszałek.
W wypadku, gdy zwierzę okaże się agresywne, jest zgoda na odstrzał.
Równocześnie z poszukiwaniami w powiatach powiatu leskim, bieszczadzkim i przemyskim prowadzona jest akcja informacyjna dla mieszkańców i turystów.
Zaatakował podczas akcji
W sobotę 12 ratowników poszukiwało 61-letniego mężczyzny. To właśnie podczas poszukiwań dwaj z nich zostali zaatakowani przez niedźwiedzia.
Ratownicy jechali quadem. Zdążyli jednak wyskoczyć z pojazdu i nic się im nie stało. Quad, którym się poruszali, został zniszczony i nie nadaje się do użytku.
Niedźwiedź uciekł. Informację o zdarzeniu i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24 od internauty.
Ratownicy musieli wstrzymać poszukiwania 61-latka. - Przerwaliśmy akcję poszukiwawczą do czasu, kiedy leśnicy odnajdą ranne zwierzę. W tym momencie nikt inny nie może w tym miejscu przebywać ze względu na możliwe niebezpieczeństwo - poinformował w niedzielę wieczorem goprowiec.
W poniedziałek wznowiono poszukiwania. Zwłoki 61-letniego mieszkańca Olszanicy zostały znalezione około 50 m od miejsca ataku na goprowców. Na jego ciele znaleziono ślady wskazujące na atak dzikiego zwierzęcia.
Na razie nie ma pewności, czy mężczyzna zmarł na skutek ataku niedźwiedzia. Przyczynę śmierci wyjaśni sekcja zwłok.
"To rzadkość"
Zdaniem ekspertów takie przypadki to rzadkość. - Warto ustalić, jak do tego doszło, co się stało i jakie są tego skutki. Czy niedźwiedź zaatakował, bo się bronił, czy zaatakował z innej przyczyny - mówi Paweł Średziński z WWF Polska. - W Polsce dochodzi do zdarzeń, które w dużej mierze wynikają z przypadkowego spotkania z niedźwiedziem, ale nie kończą się one tak tragicznie - podkreśla.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia / Kontakt24