- Prokuratura złożyła wniosek o umorzenie sprawy mężczyzny, który na Wawelu groził turystom siekierą. Śledztwo wykazało, że mężczyzna jest niepoczytalny. Teraz decyzję podejmie sąd – informuje w rozmowie z TVN24 Bogusława Marcinkowska rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Ujawniła też szczegóły opinii biegłych.
Po zdarzeniu Grzegorz Ś. znalazł się w areszcie. Tam poddano go kompleksowej diagnozie lekarskiej przez biegłych psychiatrów.
- W wydanej opinii biegli stwierdzili, że w chwili popełniania wszystkich zarzuconych mu czynów, podejrzany miał zniesioną zdolność ich rozpoznania i pokierowania swoim postępowaniem - mówi Marcinkowska. - Biegli lekarze podali również, że istnieje wysokie prawdopodobnieństwo popełnienia przez niego podobnego czynu w przyszłości. Zatem, zdaniem biegłych, powinien on zostać poddany leczeniu. Dlatego prokurator podjął decyzję o skierowaniu do sądu wniosku o umorzenie postępowania i orzeczenia przez sąd środka w postaci umieszczenia podejrzanego w zamkniętym zakładzie leczniczym - tłumaczy przedstawicielka prokuratury.
Zarzuty gróźb karalnych i stosowania przemocy
Policja, która prowadziła dochodzenie w sprawie zdarzenia na Wzgórzu Wawelskim, postawiła Grzegorzowi Ś. zarzuty stosowania przemocy i gróźb wobec funkcjonariuszy publicznych, jakimi są pracownicy Straży Zamkowej.
Mężczyzna usłyszał też zarzuty za groźby karalne oraz narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia osób przebywających na Wawelu.
Mógł dostać za to karę do trzech lat pozbawienia wolności.
Z siekierą na turystów
W maju 48-latni Grzegorz Ś. próbował wjechać seatem na wzgórze wawelskie. Było tam sporo ludzi i nie mógł się przedostać. W którymś momencie wyskoczył z samochodu i próbował siekierą zaatakować turystów. Zareagował ksiądz, który zwrócił mu uwagę.
Na pomoc księdzu ruszyli strażnicy wawelscy, którzy próbowali powstrzymać mężczyznę. Ten wskoczył do samochodu i próbował rozjechać strażników. Bronili się, strzelając w opony. Napastnika zatrzymała dopiero policja.
Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Twierdzi, że chcieli go zastrzelić
Podczas składania wyjaśnień Grzegorz Ś. twierdził, że nikomu nie groził i jeździł samochodem po wawelskim dziedzińcu, bo zamkowi strażnicy chcieli go zastrzelić.
– Z nim praktycznie żadnej rozmowy nie ma. To, co mówi, pozbawione jest logiki. Jakieś inwektywy, urywane zdania pozbawione sensu. Jedyne co jest zrozumiałe z tego, co mówi, to że Wawel jest jego domem – wyjaśniał zaraz po zatrzymaniu 48-latka Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Powtarzał, że jest Sobieskim
Kiedy, zaraz po zatrzymaniu, Grzegorza Ś. pytano wielokrotnie, jak się nazywa, miał powtarzać, że jest Sobieskim.
Reporterzy TVN24 ustalili szczegóły z jego życia. Według tych informacji najpierw 48-latkowi rozpadło się małżeństwo, potem nie udał się biznes, a mężczyzna popadł w długi.
Autor: koko/mz / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24