Czterej oskarżeni z gangu "Al Capone", skazani na kary dożywocia, walczą przed krakowskim sądem. W procesie apelacyjnym chcą uniewinnienia od zarzutu zabójstwa mężczyzny na przełomie 1997 i 1998 roku.
Przed Sądem Apelacyjnym odbyły się już dwie rozprawy, podczas których oskarżeni polemizowali z materiałem dowodowym i zgłaszali swoje wnioski. Sąd uwzględnił je w niewielkim zakresie wskazując, że w większości zmierzają do przedłużenia postępowania sądowego.
W ostatnim słowie wszyscy oskarżeni domagali się uniewinnienia.
Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do połowy czerwca. Wcześniej głos zabierze jeszcze prokurator.
"Al Capone" oskarżony o zlecenie zabójstwa
Prokuratura oskarżyła Władysława Ch., pseud. Al Capone, o zlecenie zabójstwa trzem osobom w ramach kierowanej przez siebie grupy przestępczej. Ryszard Ch., Michał D. i Tomasz P. zostali oskarżeni o to, że na przełomie 1997 i 1998 roku dopuścili się tego zabójstwa w ten sposób, że jeden z nich udusił siedzącą w samochodzie ofiarę, zarzucając jej pętlę od tyłu na szyję, a pozostali przytrzymywali ją, by uniemożliwić obronę.
Sąd pierwszej instancji uznał ich winę i skazał na kary dożywocia. Był to już kolejny proces w tej sprawie.
"Jak zwykły chłop ze wsi ma się bronić?"
- Nie ma przyczyny śmierci denata, proces jest poszlakowy, a łańcuch poszlak jest przerwany w każdym ogniwie - nie ma świadka zabójstwa, okoliczności śmierci – wywodził w ostatnim słowie Władysław Ch., pseud. Al Capone, powołując się na czytane w celi książki prawnicze i medyczne. Zarzucał prokuraturze, że nie przeszukała należycie miejsca znalezienia zwłok i nie zabezpieczyła kości grdykowej ofiary, co mogło mieć zasadnicze znaczenie dla ustalenia przyczyny śmierci. Wskazywał, że biegły stwierdził na czaszce denata rozległe uszkodzenia zadane twardym narzędziem.
Zarówno Władysław Ch., jak i inni oskarżeni oraz ich obrońcy podnosili, że prokuratura dała wiarę zeznaniom jednego z przestępców, który nie był świadkiem zabójstwa, ale pomawia wszystkich oskarżonych, powołując się na informacje rzekomo zasłyszane od innych osób. Udowadnianie, że zeznania tego świadka były nieprawdziwe i ewoluowały w zależności od postępu śledztwa, zajęły większości oskarżonych wiele czasu podczas wystąpień na zakończenie procesu.
- Czy prokuratora zwalnia to, że mam inne dożywotki i już nie musi niczego wyjaśniać? – pytał Władysław Ch., zarzucając prokuraturze, że nie weryfikowała zeznań świadka, mimo zgłaszanych przez oskarżonych dowodów. - To jak zwykły chłop ze wsi ma się bronić? – pytał Ch.
- Żadna osoba na świecie nie zdaje sobie sprawy, co czuje człowiek, który został skazany za coś, czego nie zrobił. Sąd widzi, że się nie poddaję i walczę, bo nic nie zrobiłem – zapewniał.
Skazani za 7 zabójstw
Według krakowskiej prokuratury, Władysław Ch. był przywódcą jednej z groźniejszych organizacji przestępczych, jakie pojawiły się na terenie południowej Polski w latach 90. XX w. Członkowie grupy byli bezwzględni, działali z niezwykłym okrucieństwem, chcąc przejąć rynek narkotyków, kontrolować agencje towarzyskie i przestępczość samochodową.
W kilku procesach Władysław Ch. i jego współpracownicy zostali skazani m.in. za siedem zabójstw na kary dożywocia.
Autor: jś/mz/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24