Z walizek zniknęły tysiące funtów i franków, klejnoty i futra. Sprawa Marii Ciunkiewiczowej

Maria Ciunkiewiczowa przed sądem i jej adwokat Józef Woźniakowski
Sprawa Marii Ciunkiewiczowej
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Ilustrowany Kuryer Codzienny
"Sensacyjna" kradzież, jakiej "od lat nie odnotowały kroniki policyjne" - tak o tym, co stało się w pokoju numer 29 w krakowskim hotelu w styczniu 1932 roku, pisała ówczesna prasa. Dwie walizki bawiącej tam zamożnej Marii Ciunkiewiczowej zostały przez kogoś rozcięte. Zniknęło "6,5 tysiąca funtów szterlingów, 10 tysięcy franków francuskich, większa ilość biżuterji" oraz 13 futer. Sprawa nie była jednak tak oczywista. Tym bardziej że hrabina wnioskowała o kolosalne ubezpieczenie.
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • "Zagadkowa kradzież w hotelu krakowskim" - alarmowała prasa w styczniu 1932 roku. Ofiarą kradzieży była majętna dama, nazywana "hrabiną" - Maria Ciunkiewiczowa.
  • Po kilku dniach zorientowała się, że z jej bagażu zniknęła olbrzymia ilość gotówki, biżuteria i 13 futer. Wszystko było bardzo cenne i ubezpieczone na dużą kwotę.
  • Sprawa od początku budziła podejrzenia. W końcu uznano, że rabunek wymyślono, a "hrabina" - oskarżona o oszustwo asekuracyjne i symulowanie kradzieży - stanęła przed sądem.
  • Na jej niekorzyść świadczyła pogarszająca się sytuacja finansowa i to, że w życiu "zdradzała bałwochwalczy kult dla pieniądza".
  • Biegli punktowali, że ktoś pracował nad rozcięciem waliz przez niemal dwie godziny, a złodziej zrobiłby to w dwie minuty.
  • Po czterodniowym procesie Ciunkiewiczowa została uznana za winną, ale to nie kończyło jej sądowych perypetii. Za oszustwo odpowiedziała raz jeszcze.

25 stycznia 1932 roku czytelnicy "Ilustrowanego Kuryera Codziennego" dowiedzieli się o "zagadkowej kradzieży w hotelu krakowskim". Zdarzenie nazwano "sensacyjnym" i przypomniano, że takiego "od lat nie odnotowały kroniki policyjne" Krakowa. Początkowo nazwy hotelu nie podano, ale szybko wyszło na jaw, że do rabunku doszło w luksusowym Grand Hotelu. Ofiarą była Maria Ciunkiewiczowa - "osoba niezwykłej urody, licząca lat ok. 40, przebywa stale za granicą".

Pałacyk w Paryżu, kamienice w Moskwie i kradzież w Krakowie

Pani Maria, nazywana "hrabiną", należała do najzamożniejszych sfer. Jak wyliczała prasa, była właścicielką "pałacyku w Paryżu, posiadłości w Normandji, kilku kamienic w Moskwie, itd.". Tęskniła jednak za ojczyzną, więc często gościła w kraju. Boże Narodzenie 1931 roku spędziła w Warszawie. Tam pechowo pochorowała się na zapalenie płuc. Pomocy poradzono jej szukać u specjalistów krakowskich. Wraz ze znajomą zameldowała się w hotelu. Nie chciała ponoć rzucać się w oczy. Poprosiła więc o "dość skromny pokój". Dostała ten o numerze 29, ubrała się "w starsze futro". Swoich walizek nie zabezpieczyła, bo spodziewała się, że prędko ruszy dalej. Jednak lekarze zlecali kolejne badania.

Drzwi do pokoju numer 29, w którym mieszkała Maria Ciunkiewiczowa
Drzwi do pokoju numer 29, w którym mieszkała Maria Ciunkiewiczowa
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ciunkiewiczowa utknęła w Krakowie, często przebywała poza hotelem. I to wtedy, podczas jednej z nieobecności, do pokoju ktoś miał się zakraść. Kobieta kradzież zauważyła dopiero po kilku dniach. "(…) w okresie między środą i piątkiem rano, przeciąwszy boki walizek, zrabowali kosztowności i gotówkę, ogólnej wartości około półtora miljona złotych" - podał "ICK". A referat prasowy województwa krakowskiego w specjalnym komunikacie precyzował, że w walizkach było "6,5 tysiąca funtów szterlingów, 10 tysięcy franków francuskich, większa ilość biżuterji". Wśród precjozów były kolia z pereł i brylantów, kolia ze szmaragdów i brylantów, trzy sznury pereł, pasek brylantowy i puderniczka wysadzana szafirami. Zrabowane klejnoty były oczywiście ubezpieczone na olbrzymią kwotę - niemal czterech milionów franków. Skradziono też między innymi futra - długie i krótkie sobolowe, gronostajowe i z szynszyli.

Czytaj także: