- Każdą minutę pamiętam, to jest koszmar - mówi pani Marta. - Bili mnie, kopali po całym ciele. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów - tak kobieta wspomina straszną noc sprzed miesięcy. Jej mąż oraz jego kolega oskarżeni są o usiłowanie zabójstwa. To ona miała być ofiarą. Dziś po raz pierwszy od tamtych wydarzeń spojrzy oskarżonym w oczy.
Ponad rok temu 32-letnia pani Marta przeżyła najbardziej dramatyczną noc w swoim życiu. Wszystko wydarzyło się w podkrakowskiej Stróży, gdzie mieszkała z mężem.
W nocy odebrała od niego telefon. Jak mówiła w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN tuż po dramatycznych zajściach, mąż powiedział, że jedzie, by ją zabić.
- Potem wpadł do domu, była trzecia w nocy. Z jakimś oprychem, mieli w rękach noże. Bili mnie, kopali po całym ciele. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów. Zmieniali się, raz jeden na mnie siedział, raz drugi. Jak jeden siedział, to drugi mnie kopał w twarz, ręce, nogi - relacjonowała.
"Bili, kopali, cięli" - takie sformułowania pojawiają się również w akcie oskarżenia przeciwko mężczyznom, który pod koniec lutego trafił do sądu.
Dziś po raz pierwszy od dramatycznych zdarzeń pani Marta musiała spojrzeć w oczy oskarżonym. Spotykają się na sali sądowej.
- Bardzo duże emocje, bardzo jestem zdenerwowana – mówiła kobieta w rozmowie z reporterką TVN 24 Martą Gordziewicz. Jak dodała, wciąż dochodzi do zdrowia. - Psychicznie czuję się bardzo źle, fizycznie pewne rzeczy są nieodwracalne. Nad pewnymi rzeczami pracuję – mówiła.
O zdarzeniach z marca ubiegłego roku mówi: "koszmar". – Pamiętam każdą minutę – zaznacza dodając, że oczekuje sprawiedliwej kary. – Takiej, która pozwoli mi czuć się bezpiecznie – kończy.
Mężczyźni się nie przyznają
Proces 43-letniego Pawła W., znanego w Małopolsce biznesmena, ruszył przed krakowskim Sądem Okręgowym. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiada 30-letni Mariusz K. Prokuratura zapewnia, że w tej sprawie dysponuje licznymi dowodami - dowodami na to, że celem mężczyzn było zabicie kobiety.
- Szereg dowodów na zadawanie ciosów pokrzywdzonej, które mogły doprowadzić do jej śmierci. Gdyby nie interwencja policji, z pewnością istniało wysokie niebezpieczeństwo, że do takiego skutku by doszło - mówi prokurator Mariusz Baran.
Obaj mężczyźni nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Jeden z nich złożył wyjaśnienia, drugi się na to nie zdecydował.
Po sporządzeniu aktu oskarżenia prokuratura informowała, że mężczyźni spowodowali u kobiety liczne obrażenia, w tym złamanie kręgosłupa szyjnego i ucisk na rdzeń kręgowy, co spowodowało rozwijającą się ostrą niewydolność oddechową i realnie zagroziło jej życiu.
Mąż pani Marty, Paweł W. jest też oskarżony o podpalenie we wrześniu 2015 r. pojazdów i spowodowanie straty ponad 55 tys. zł oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy, a także o grożenie policjantom i znieważanie ich podczas zatrzymania. Podobne zarzuty za działania w stosunku do policjantów usłyszał Mariusz K.
"Czuł się bezkarny"
Gehenna kobiety miała rozpocząć się już wcześniej. Z relacji krewnych pokrzywdzonej wynikało, że w domu pojawiała się przemoc.
- Szwagier znęcał się na siostrą i czuł się bezkarny. Miał pieniądze, poważny biznes, ale nie pomagał jej w wychowaniu dzieci. Mieli się rozwieść, niedawno wyprowadził się do Krakowa, ale agresja narastała, aż doszło do tej tragedii - opowiadał dziennikarzom brat kobiety. Według ojca 32-latki, jej mąż miał problem z alkoholem i środkami odurzającymi.
Za usiłowanie zabójstwa mężczyznom grozi kara pozbawienia wolności od 8 do 15 lat, kara 25 lat albo dożywotniego pozbawienia wolności.
Autor: mmw//ec/jb / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków