Zerwany dach zabił trzy osoby. Przesłuchano pierwszych świadków, prokuratura ma nagranie z momentu uderzenia

PROKURATURA
Prokuratura prowadzi śledztwo w związku z tragedią w Bukowinie Tatrzańskiej
Źródło: TVN24

- Jeśli byłaby silniejsza konstrukcja, to mogłoby nie dojść do tej tragedii - twierdzi powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zerwania przez wiatr dachu prowizorycznej wypożyczalni sprzętu na Rusińskim Wierchu i nieumyślnego spowodowania śmierci trzech osób oraz prowadzenia robót budowlanych bez wymaganej zgody lub zgłoszenia. Wójt Bukowiny Tatrzańskiej ogłosił dwudniową żałobę na terenie gminy.

Zdaniem prokuratora Jacka Dyki z zakopiańskiej prokuratury, "nie trzeba biegłego, by stwierdzić, że to nie miało prawa funkcjonować". Prokurator już podczas oględzin miejsca zdarzenia wskazał, że konstrukcja prowizorycznej wypożyczalni sprzętu narciarskiego była "wadliwa". Wypożyczalnia była zorganizowana w naczepie tira obitej deskami, a blaszany dach był zbyt słabo zamocowany. Jak ustaliła prokuratura, krokwie były zamocowane wkrętami i gwoździami o długości około pięciu centymetrów.

Śledczy zabezpieczyli monitoring. Na nagraniu widoczny jest moment uderzenia.

Śledztwo

We wtorek Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła śledztwo. - Jest ono prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci trzech osób, to jest o czyn z artykułu 155 kodeksu karnego, jak również w sprawie uszkodzenia ciała jednej osoby z artykułu 157 Kk. - chodzi tu o 16-latka, który doznał lżejszych obrażeń. Śledztwo dotyczy również artykułu 90 Prawa budowlanego, czyli prowadzenia robót budowlanych bez wymaganej zgody lub zgłoszenia. Będziemy również analizowali, czy doszło do narażenia na utratę życia lub zdrowia większej ilości osób. Wszystko będzie kompleksowo wyjaśnione i brane pod uwagę – powiedziała szefowa zakopiańskiej prokuratury Barbara Bogdanowicz.

Jak dodała, prokurator zabezpieczył ciała trzech ofiar wypadku do sekcji zwłok, która będzie przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej.

- Prowadzimy przesłuchania osób, które były na miejscu i mogły być również narażone. Przesłuchaliśmy dwóch pracowników, którzy pracowali w tym dniu na stacji Rusiński Ski oraz pokrzywdzonego ojca i męża ofiar. Została już zarządzona sekcja zwłok osób, które zginęły - przekazała dziennikarzom prokurator Barbara Bogdanowicz. Według szacunków prokuratury, oprócz osób które zostały ranne w wypadku jeszcze co najmniej dwie osoby można uznać za poszkodowane.

Nie wiadomo jeszcze, kto i kiedy usłyszy zarzuty w związku z tą sprawą. Bogdanowicz podkreśliła, że na razie śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś, a kwalifikacja czynów może zostać zmodyfikowana lub rozszerzona.

- To było priorytetowe działanie prokuratury, żeby ustalić, kto był inwestorem tego obiektu. Z umowy, którą mamy, to nie wynika; wiemy tylko, kto był właścicielem terenu i kto go wydzierżawił. Ale z umowy nie wynika jasno, kto był inwestorem - tłumaczy prokurator Bogdanowska. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zeznał w poniedziałek, że nie został powiadomiony o tym, że na Rusińskim Wierchu powstała taka konstrukcja. Tymczasem ustalenia prokuratury wskazują na to, że obiekt znajdował się w tym miejscu od około trzech lat.

Jak poinformowała szefowa zakopiańskiej prokuratury, osoby prowadzące biznes pochodzą z Podhala, ale nie z Zakopanego. - Zrobimy wszystko, żeby dziś przesłuchać osoby, które zawarły umowę dzierżawy. Są zaplanowane czynności, mają możliwość zgłoszenia się dobrowolnie - wyjaśniła szefowa prokuratury.

Prokurator zaapelowała o uszanowanie prywatności mężczyzny, którego żona i córki poniosły śmierć.

W związku z tragicznym wypadkiem wójt Bukowiny Tatrzańskiej ogłosił dwudniową żałobę. "W związku z tragicznym wydarzeniem, jakie miało miejsce w dniu 10 lutego na Wierchu Rusińskim, Wójt Gminy Bukowina Tatrzańska ogłasza dwudniową żałobę na terenie Gminy w środę i w czwartek - 12 i 13 lutego" – poinformowano na stronie internetowej Urzędu Gminy.

W środę o godz. 17.00 w kościele parafialnym p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bukowinie Tatrzańskiej zostanie odprawiona msza święta w intencji ofiar poniedziałkowej tragedii.

Inspektor: to przejaw niechlujstwa

- Ta konstrukcja to było takie obejście prawa, bo to była przyczepa, ale niemobilna. Tak zwany obiekt tymczasowy, na montaż którego też wymagane są pewne zgody – wyjaśnił podczas rozmowy z dziennikarzami Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem. Jak dodał, tutaj takich zgód nie było.

Jak zaznaczył, jest dużo zastrzeżeń do sposobu wykonania obłożenia tej naczepy elementami budowlanymi. - One były wykonane niestarannie i bardzo prowizorycznie. W związku z tym przy podmuchach wiatru, a trzeba powiedzieć, że teren Rusińskiego jest bardzo eksponowany na porywy wiatru, to doszło do tragedii - dodał.

Zdaniem inspektora konstrukcja wypożyczalni była przejawem niechlujstwa. – Jeśli byłaby silniejsza konstrukcja, to mogłoby nie dojść do tej tragedii. To lekkomyślne podejście właściciela i niestaranne wykonanie – wskazuje Kęsek.

Urzędnik wyjaśnił, że samowola budowlana jest zagrożona dwoma latami więzienia, ale "tutaj tragedia była znacznie większa”. – Myślę, że samowola to rzecz wtórna w tej sytuacji – zauważył inspektor.

Jak powiedział, jeszcze nie udało się ustalić, kto konkretnie postawił w tym miejscu wypożyczalnię sprzętu. W dniu tragedii wypożyczalnia była nieczynna.

"Wątła konstrukcja"

W poniedziałek prokurator zakopiańskiej prokuratury Jacek Dyka prowadził oględziny miejsca zdarzenia. - Dwie osoby widziały podniesienie całości dachu, a nie tylko części konstrukcji. Zdążyły ostrzec jednego pana, który się uchylił, natomiast te dwie kobiety nie zdążyły się uchylić i zostały przygniecione do samochodu – opisuje prokurator.

Prokurator ujawnił też, jakie obrażenia miały kobiety, które zginęły na miejscu. - Przeprowadziliśmy na miejscu wstępne oględziny zwłok tych dwóch kobiet, w przyszłości zlecona będzie sekcja zwłok. Z moich wstępnych oględzin wynika, że kończyny górne ani dolne nie były złamane, najprawdopodobniej doszło do naruszenia rdzenia kręgowego oraz wewnętrznych obrażeń twarzoczaszki – poinformował Jacek Dyka.

Jak dowiedziała się PAP, od września 2015 r. działka, na której stoi wypożyczalnia sprzętu narciarskiego w Bukowinie Tatrzańskiej, jest dzierżawiona. Od tego czasu do urzędników nie wpłynął żaden wniosek o postawienie na niej obiektu.

Prokurator ma już informacje o tym, kto jest dzierżawcą terenu. Wskazywał przy tym, że budynek, o którym mowa, ma "wątłą konstrukcję", natomiast to, czy miał on "prawo bytu przy takim wietrze i w takim miejscu", zostanie jeszcze poddane ocenie.

Prokurator pytany, w jakim kierunku będzie prowadzone śledztwo, podkreślił, że na ten moment najważniejsze jest ustalenie wersji kryminalistycznych. - Mamy tutaj zaniechanie inwestora w zakresie zabezpieczania - zaznaczył, dodając, że interesuje go, kto "wykonał tak wadliwą konstrukcję". Wskazał przy tym, że na dalszym etapie postępowania ktoś inny będzie odpowiadał za czynności związane z "postawieniem samowolnie tego budynku", a ktoś inny np. za jego stan techniczny.

Zginęła rodzina

Do tragicznego wypadku doszło w poniedziałek przed godziną 11. na parkingu przy górnej stacji wyciągu narciarskiego w Bukowinie Tatrzańskiej. Podmuch wiatru zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Dach spadł wprost na cztery osoby. Mimo reanimacji nie udało się uratować 52-latki i jej 15-letniej córki. 21-latka – druga córka zmarłej kobiety – w bardzo ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala w Nowym Targu. Wieczorem zmarła.

Kolejny poszkodowany to 16-latek, który z urazami głowy i stłuczeniem barku trafił do szpitala w Zakopanem. Chłopak jest spokrewniony z ofiarami wypadku. Piątym poszkodowanym jest mąż zmarłej kobiety, który po urazie psychicznym również trafił do szpitala.

Wyrazy głębokiego współczucia dla rodziny ofiar tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej przekazał w poniedziałek wieczorem marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski . 

Coraz więcej nawałnic

O tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej mówił we wtorek rano na antenie TVN24 Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej.

- Musimy mieć świadomość, że tego typu zjawisk atmosferycznych jest w Polsce coraz więcej. Musimy mieć świadomość, że to są zjawiska, które mogą stanowić zagrożenie dla naszego zdrowia i życia – tłumaczy Frątczak.

Jak podkreśla strażak, przy tak skrajnie niekorzystnej pogodzie najlepszym wyjściem jest po prostu zostać w domu. – Musimy sami zadbać o własne bezpieczeństwo – podsumowuje rzecznik.

Czytaj także: