Najpierw dostrzegł dzieci na wiadukcie, potem usłyszał trzask. Coś twardego spadło z góry wprost na przednią szybę w jego aucie. Kierowca utrzymał panowanie nad samochodem i szybko zjechał z autostrady. Według policji, kamieniem rzucił 11-latek. Chłopak będzie się tłumaczył przed sądem rodzinnym.
Policjanci z Tarnowa (woj. małopolskie) interweniowali w poniedziałek w Brzozówce. Według relacji jednego z kierowców, grupa nastolatków w wieku 11-15 lat stała na wiadukcie. W pewnej chwili jedna z osób miała zrzucić kamień na autostradę A4. Ten spadł na przejeżdżające tamtędy renault. - Kierowca nie zdążył zareagować, usłyszał tylko dźwięk uderzenia twardego przedmiotu o przednią szybę samochodu i zobaczył na niej charakterystyczne pęknięcie sporych rozmiarów – informuje Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji.
Kierowca auta zachował zimną krew i nie stracił panowania nad pojazdem. Postanowił też zjechać z autostrady na wysokości węzła Tarnów-Centrum. Mężczyzna wezwał policję i udał się w stronę wiaduktu, na którym, jak się okazało, wciąż byli nastolatkowie. - Wśród nich znajdował się 11-latek, który rzucił kamieniem w jego samochód. Chwilę później na miejscu pojawił się patrol tarnowskiej drogówki. Po ustaleniu okoliczności zdarzenia i tożsamości nieletnich, cała czwórka w wieku od 11 do 15 lat została przekazana rodzicom – dodaje rzecznik.
Funkcjonariusze wezwali też na miejsce pogotowie, ponieważ kierowca skarżył się na uciążliwy ból w klatce piersiowej.
Zdecyduje sąd
Policjanci z Tarnowa zebrali materiały w sprawie tego groźnego incydentu na autostradzie i wkrótce przekażą swoje ustalenia sądowi dla nieletnich, który zdecyduje o tym, jakie konsekwencje poniesie 11-latek.
Rzecznik małopolskiej policji przypomina, że w takich razach nie można liczyć na taryfę ulgową. - Osiem lat temu na A-4 w Biadolinach Radłowskich zginął kierowca tira. Na jego samochód spadła bryła lodu, zrzucona z wiaduktu przez troje nastolatków. Mimo młodego wieku stanęli oni pod zarzutem zabójstwa i zostali skazani na długoletnie kary więzienia. Tym razem skończyło się jedynie na strachu i szkodach, które muszą naprawić rodzice, ale mogło być zupełnie inaczej. Apelujemy do rodziców, by znaleźli czas na rozmowę z dziećmi na temat formy spędzania wolnego czasu i skutków nieodpowiedzialnych zachowań – dodaje Gleń.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska policja