Mieszkaniec Brzeszcz chciał zaprowadzić bezdomnego do miejskiej noclegowni, by mężczyzna mógł spędzić noc w ciepłym miejscu. W placówce jednak czekało go rozczarowanie – dyżurka była pusta, a miejscem "rządzili" bezdomni. Nie dość, że brzeszczanin nie mógł skorzystać z pomocy, to według relacji osób, które weszły na teren noclegowni, na dyżurce leżały przez nikogo niepilnowane rejestry lokatorów, zawierające ich dane osobowe.
Mieszkaniec Brzeszcz spotkał w sklepie bezdomnego i kupił mu pieczywo. Później jednak zauważył, że mężczyzna jest bardzo zmarznięty, więc zaproponował, że zaprowadzi go do noclegowni. Tamten na propozycję przystał.
Brzeszczanin razem ze swoim "podopiecznym" dotarł do placówki przy ul. Mickiewicza. Nie udało im się jednak załatwić noclegu dla bezdomnego, bo dyżurka, w której powinien przebywać przyjmujący lokatorów strażnik miejski, była pusta. Dokumenty zawierające dane lokatorów placówki miały leżeć na wierzchu, dostępne dla każdego, kto wszedł do budynku.
Nieobecność dyżurnego potwierdza zarządzający noclegownią Ośrodek Pomocy Społecznej w Brzeszczach. Mężczyzna nie uprzedził swoich zwierzchników, że opuszcza stanowisko pracy.
"Bezdomni przejęli funkcje gospodarzy"
Jak informuje portal infobrzeszcze.pl, z którym skontaktował się mieszkaniec miasta, dwaj mężczyźni czekali przed budynkiem przez ponad pół godziny, jednak dyżurny nie pojawił się. Wtedy zdecydowali się wejść wgłąb budynku i poszukać kogoś, kto zatwierdzi przyjęcie na noc bezdomnego brzeszczanina. Według relacji lokalnych dziennikarzy zarówno drzwi wejściowe, jak i krata która je zabezpieczała były otwarte.
- Na dyżurce nikogo nie było. Leżały tam dokumenty, rejestr lokatorów, z którego bez problemu można było wyczytać dane mieszkających w noclegowni bezdomnych - relacjonuje Paweł Kocur z portalu. Jak twierdzą dziennikarze, bezdomni "przejęli rolę gospodarzy obiektu, oprowadzając ich po noclegowni"
Strażnik był nietrzeźwy?
Portal podaje, że około północy bezdomny, który chciał przenocować w placówce zrezygnował z czekania na dyżurnego i poszedł szukać innego miejsca noclegu. Pozostali mężczyźni zamknęli drzwi do budynku.
Strażnik miejski, który powinien tego wieczoru pełnić funkcję dyżurnego zjawił się w noclegowni później. Mężczyzna miał sprawiać wrażenie nietrzeźwego.
Ośrodek rozwiązał umowę ze strażnikiem
O sprawę zapytaliśmy Ośrodek Pomocy Społecznej w Brzeszczach, który zarządza noclegownią.
- Postępowanie w tej sprawie zostało przeprowadzone. Strażnik miejski, który tego wieczoru miał dyżur, samowolnie opuścił miejsce pracy, nie informując zwierzchników – przyznaje dyrektor OPS w Brzeszczach, Elżbieta Krzak. I dodaje: - Takie sytuacje absolutnie nie powinny mieć miejsca.
Jak zaznacza dyrektorka, mężczyzna nie był pracownikiem Ośrodka. – Był zatrudniony na umowę zlecenie. Ta umowa została z nim już rozwiązana – jak zauważa Elżbieta Krzak, OPS nie może i nie zamierza wyciągnąć wobec mężczyzny innych konsekwencji.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / infobrzeszcze.pl
Źródło zdjęcia głównego: infobrzeszcze.pl