Policja szuka osób, które na początku lipca wbiły w cztery przeznaczone do wycinki drzewa gwoździe. Według przedstawicieli Nadleśnictwa Lutowiska w Bieszczadach, wandalizm mógł skończyć się tragicznie. - Te gwoździe stanowiły śmiertelne zagrożenie dla osób, które pracują w tartaku - podkreślają.
Na początku lipca bieszczadzcy leśnicy znaleźli gwoździe wbite w cztery drzewa na początku lipca, jednak ze względu na dobro śledztwa poinformowali o tym dopiero teraz. W każdym drzewie było po kilka lub kilkanaście sztuk.
- Te cztery drzewa były przeznaczone do ścięcia w tym roku. Przed rozpoczęciem ścinki robi się tzw. otwarcie powierzchni. Sprawdza się, czy wszystko jest zgodne z zasadami BHP, wywiesza się tablice informacyjne itd. Podczas inspekcji leśnicy na szczęście znaleźli te drzewa z gwoździami - przekazał Rafał Osiecki z Nadleśnictwa Lutowiska.
Osiecki przyznał, że taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo jeśli "na powierzchnię" weszliby pilarze i nie zauważyliby tych drzew, mogłoby dojść do urwania prowadnicy piły, co mogłoby doprowadzić do wypadku. - Po drugie, te gwoździe stanowiły śmiertelne zagrożenie dla osób, które pracują w tartaku - dodał.
Według Lasów Państwowych gwoździe mogły stanowić śmiertelne zagrożenie. - Gdy piła zahaczy o taki gwóźdź, może on zabić. Śmierć grozi też pracownikom tartaku, do którego trafi drewno z powbijanym metalem - poinformował w komunikacie Dominik Jagieła z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
"Nie wiemy, kto personalnie to zrobił, ale byli to ekoterroryści"
Jak ocenił przedstawiciel Nadleśnictwa Lutowiska, metoda wbijania gwoździ w drzewa wykorzystywana jest przez niektórych aktywistów. - Nie wiemy, kto personalnie to zrobił, ale byli to ekoterroryści - powiedział Osiecki. Metalowe pręty czy gwoździe wbite w drzewo mają na celu uszkodzenie ostrza lub silnika piły mechanicznej. Gwoździe nabijane w wyższych partiach pnia mają za zadanie zniszczenie maszyn stosowanych przy późniejszej obróbce drewna w tartakach. Osiecki podkreślił, że pierwszy raz w swojej karierze ma do czynienia z taką niebezpieczną sytuacją. - Wielokrotnie mieliśmy interwencję od ekologów, żeby nie wycinać jakichś drzew i, jeśli nie zagrażały one bezpieczeństwu, czy z innych potrzeb nie musiały być usuwane, nie zostawały ścinane - powiedział. Dodał, że sprawą zajmuje się policja.
Jak powiedział Bartosz Wilk z zespołu prasowego podkarpackiej policji, zgłoszenie zostało przyjęte. Postępowanie w tej sprawie prowadzą funkcjonariusze z Ustrzyk Dolnych.
Źródło: PAP, Lasy Państwowe
Źródło zdjęcia głównego: Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie