Udało się wybudzić 2-letniego Adasia, który w stanie skrajnego wychłodzenia trafił do szpitala w Prokocimiu. Dziecko jest wciąż podłączone do respiratora. Lekarze mówią jednak, że jego stan się poprawia i, że jest szansa, iż "wyjdzie z tego bez szwanku". - O pełnym sukcesie będziemy mówić wtedy, gdy będziemy się mogli bawić z Adasiem - powiedział prof. Janusz Skalski ze szpitala dziecięcego w Prokocimiu.
Adaś od niedzieli przebywał w śpiączce farmakologicznej. Jak informują lekarze, chłopiec otwiera już oczy. Porusza też rączkami i nóżkami. Są przy nim rodzice.
Dziecko jest wciąż podłączone do respiratora. - Respirator leczy, pomaga, nie jest wyrazem, że jest jakaś nieprawidłowość, tak samo jak leki, które podajemy, nie tylko po to, żeby dziecko wytłumiać, ale także leczyć jego ośrodkowy układ nerwowy, te leki są potrzebne, żeby doszło do dobrej regeneracji tkankowej, żeby doprowadzić do pełnego zdrowia - tłumaczył.
Wciąż podłączony do respiratora
Lekarz zaznaczył, że na razie trudno powiedzieć, kiedy mały pacjent zostanie odłączony od respiratora. - Zależy to od niego, nie od naszych czynności - poinformował.
Wciąż jednak nie wiadomo, jaki jest stan mózgu dziecka. Inne organy pracują prawidłowo.
- Stan dziecka się poprawia. Wydaje nam się, że jest na dobrej drodze, choć jeszcze nie wszystko wiemy. Trzymamy kciuki, żeby dziecko wyszło z tego całkowicie bez szwanku, takie szanse są. Pozostaje tylko kwestia pełnego powrotu do stanu intelektualnego, tu jest zawsze cień niepełności, liczymy na to, że się może uda - wyjaśnia profesor.
Lekarze nie wiedzą, co będzie dalej
Zdaniem prof. Skalskiego, na obecnym etapie leczenia wystarczająca jest informacja, że stan małego pacjenta poprawia się. O rokowaniach będzie można mówić po tym, jak dziecko zostanie ekstubowane (zacznie oddychać samodzielnie).
- A o pełnym sukcesie będziemy mogli mówić wtedy, kiedy chłopiec będzie się bawił z nami zabawkami. Na tym etapie możemy powiedzieć, że każdy dzień przynosi nam odrobinę radości - zaznacza lekarz.
Jeszcze w środę rano rzecznik szpitala w Prokocimiu, Magdalena Oberc mówiła, że wybudzanie chłopca ze śpiączki przebiegało płynnie. Nie chciała jednak podać szczegółów. - Pierwszym wskaźnikiem o stanie neurologicznym będzie to, czy uda się z nim nawiązać kontakt - mówiła rano.
Wyjątkowy przypadek
Wcześniej we wtorek, podczas konferencji prasowej Skalski podkreślał, że jest zadowolony z przebiegu leczenia dwuletniego Adasia, który został przywieziony do szpitala w stanie skrajnego wyziębienia. - Gdyby dziecko udało się wyleczyć bez szwanku, to byłby absolutny cud. To pierwszy taki przypadek w Polsce. Wejdzie też do annałów nauki światowej - powiedział.
Tuż po przywiezieniu do szpitala chłopczyk, który był wychłodzony do 12,7 stop. C., został podpięty do urządzenia ECMO, które umożliwia pozaustrojowe utlenowanie krwi. Dzięki niemu udało się podnieść temperaturę ciała chłopca do 36 stopni Celsjusza.
W tej chwili pacjent już z niego nie korzysta. Za chłopca oddycha respirator. Może minąć kilka dni zanim Adaś zostanie odłączony od respiratora. Jak tłumaczył we wtorek Skalski, jednym z dużych sukcesów było utrzymanie normalnej pracy serca dziecka.
Jak poinformował we wtorek, wyniki badania tomograficznego są dobre, co jednak nie wyklucza, że mózg dziecka może być uszkodzony. Jak podkreślił, serce, nerki i płuca Adasia działają sprawnie.
Feralnej nocy opiekowała się nim babcia
Adaś przebywał pod opieką babci w Racławicach (gmina Jerzmanowice-Przeginia). W nocy z soboty na niedzielę, między 3 a 5 rano, wyszedł z domu. – Około 8 rano dostaliśmy informację o jego zaginięciu i niezwłocznie rozpoczęliśmy akcję poszukiwawczą - mówił Michał Godyń, policjant z Krzeszowic, który znalazł chłopca.
Temperatura ciała chłopca wynosiła 12 stopni
Nieprzytomne dziecko leżało, około 600 metrów od domu, w pobliżu potoku Racławka. Jak podkreśla funkcjonariusz, w poszukiwania zaangażowali się sąsiedzi i okoliczni mieszkańcy.
- On był boso, skarpetki miał na nóżkach, bez majteczek, i w krótkiej piżamce. Bez oznak życia - opowiada pan Marian, właściciel domu, w którym reanimowano wyziębionego dwulatka. Po godzinnej akcji, pogotowie zabrało chłopca do szpitala w Krakowie.
Chłopiec był pod opieką babci w Racławicach:
Autor: KMK, mmw/i / Źródło: TVN 24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków