360 ton odpadów po produkcji lakierów i farb trafiło nielegalnie do Żor. Ktoś wynajął teren na podstawione osoby i zniknął. Mimo że posesja z wysypiskiem jest prywatna, za sprzątanie zabrało się miasto, bo odpady zaczęły zagrażać okolicznym mieszkańcom.
O ósmej rano w poniedziałek ruszył kolejny etap usuwania nielegalnego składowiska niebezpiecznych odpadów w Żorach przy ulicy Sosnowej. Do wywiezienia i utylizacji jest około 360 ton śmieci. To pozostałości po produkcji farb i lakierów, w postaci ciekłej i stałej. W plastikowych pojemnikach, mauzerach i beczkach, pozostawionych na naczepach ciężarówek 100 metrów od domów mieszkalnych.
Teren prywatny, najemcy podstawieni
Władze Żor dowiedziały się o tym nielegalnym wysypisku w lutym 2019 roku. Urzędnicy próbowali dotrzeć do ich właściciela. Teren jest prywatny. Jednak okazało się, że został wynajęty przez tak zwane słupy, czyli podstawione osoby. Kto za nimi stoi, dotąd nie ustalono.
Tymczasem pojemniki z odpadami zaczęły się rozszczelniać, co stworzyło zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Dlatego miasto, nie oglądając się na koszty, zaczęło likwidować problem.
Koszt: prawie dwa miliony złotych
Najpierw zidentyfikowano odpady, określono ich ilość i rodzaj, wskazano procesy utylizacji. Następnie wyłoniono w przetargu specjalistyczną firmę z Kędzierzyna-Koźla, która wywozi pojemniki do Gdańska do utylizacji.
Potrzeba na to prawie 2 miliony złotych. Samorząd stara się pozyskać pożyczkę z katowickiego WFOŚiGW oraz dofinansowanie z programu priorytetowego "Usuwanie porzuconych odpadów" Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, które pokryje ledwo 55 procent kosztów.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24